Ale tatusiów Tomków..
mój mąż tez Tomek
A wiec...mój mąż do tej pory jakoś średnio zajmował sie małym, po pracy przychodził i raczej chwilkę z nim sie zabawił, ewentualnie pomógł troskę kąpać..ale ostatnie dni dały mi w kość pod względem psychicznym , załamałam sie troszkę i w końcu w sobotę rano wyrzuciłam mu wszystko - że mi nie pomaga,że nie wstaje czasem do małego,że tylko zajmuje sie przyjemnościami,a ja nawet nie mam kiedy nauczyć sie na egzam, a do tego jeszcze nie szanuje tego co uda mi sie zrobić(posprzątać, ugotować) że pewnie przez to wszystko straciłam pokarm, poprostu wysiadłam totalnie i o mało nie wyrzuciłam go z domu
..może nie powinnam była tego mu tego mówić.... Po całym dniu milczenia,sam przyszedł i stwierdził,ze faktycznie mało mi pomaga, i ja pewnie nie mam już siły sama temu wszystkiemu podołać iże mi będzie pomagać, ale żebym sie juz nie gniewała...
I nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...zaczął więcej mi pomagać, wstaje do małego w nocy, tym bardziej,ze karmimy go już tylko mieszanka
-(), zabawia go więcej, bym miała czas na naukę,w poniedziałek został z małym jak pojechałam na uczelnie, a nawet zaproponował mi bym posiedziała trochę u cioci, pogadała z nią.... a dziś dał mi pieniążki na fryzjera...żebym sobie odpoczęła i zrelaksował sie...
wiem,że też ma pracę, ale wyjście z domu dodaje mu sił, zmienia sobie otoczenie, a ja ciągle w tym domu...zwariować można..pomoc jest potrzebna