reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

kobiety brylanty z Trójmiasta ; ))

Juz jestem spokojna! Dzwoniłam na Zaspę na oddział ginekologiczno-położniczy. Podaję bezpośredni numer telefonu gdyby któras z was potrzebowała 768 43 13.

Ewka! Jest dokładnie tak jak pisałaś. 200 zł i po formalnościach jeśli chodzi o poród rodzinny. Zaświadczenia ze szkoły rodzenia tez nie chcą i jak powiedział pani z którą rozmawiałam liczą sie tylko dobre chęci męża i jego wsparcie. Mąż dostanie fartuszek i papcie w trakcie jak mnie będą przygotowywać do porodu (wolałam sie nie dopytywać czy golenie i lewatywka są konieczne na oddziale) i to wszystko! I na salę! Nie odwiedziliśmy szpitala osobiście ale mam nadzieję że za te 200 zł praktycznie za nic - bo męża chyba nie będą częstować szampanem jak już urodzę a pobieranie opłat za obecność bliskiej osoby nie powinno być odpłatne -sala do porodu rodzinnego będzie bardziej przytulna od zwykłej.
 
reklama
WItam serdedcznie nowe mamusie ;D ;D Robi sie nas duzo 3miastówek.

Ewa, dzis termin...... I siedzisz spokojnie?. Ja pewni bym wariowała z nerwów. Juz zreszta jak mysle o porodzie, to mam dreszcze. JEst to moja pierwsza ciaża i pewni stąd ta panika. Nie mam pojęcia czego sie spodziewać i na co nastawiac. Wszelkie opowieści o goleniu, lewatywie i leżeniu plackiem przez caly porod brzmia dla mnie jak wyjatki z jakichs koszmarów. Boję sie...... do października jeszcze daleko, ale i tak juz jak o tym myślę, to nie ukrywam, ze ogarnia mnie strach. Piszcie prosze jak to było, bo każda dobra opinia daje otuchy takim panikarom jak ja.
A na połówkowe USG na pewno pójdę do Doeringa - tyle o nim piszecie dobrego, ze dalam sie całkowicie przekonać co do jego kompetencji.

Buziaczki serdeczne
 
Witam dziewczyny!!!
Widzę, że mój mąż już was powiadomił, że urodziła się nam córeczka.
Opiszę więc wam od początku jak to wyglądało
Obudzilismy się przed piątą rano. Jakoś piętnaście po piątej poczułam silny skurcz i parcie na pęcherz. Poszłam więc do łazienki i zauważyłam, że zaczęłam krwawić jak przy miesiączce. Czyli zaczęło się.Zaczęliśmy się szykować, obdzwoniliśmy rodziców z wiadomością, że się zaczęłam rodzić. Mąż poszedł po taksówkę i pojechaliśmy do szpitala wojewódzkiego. Na miejscu byliśmy koło 8.00,izba przyjęć, badanie- okazało się, że dojechałam już z pełnym rozwarciem, potem podgolenie krocza i porodówka. Położna mnie zbadała jeszcze raz. Powiedziała, że muszę jeszcze trochę poleżeć na boku,że dziecko jest duże i główka musi jeszcze zstąpić, to wtedy przebije mi pęcherz i zacznę skurcze parte. Lewatywy nie miałam robionej bo było już na to za późno, ale obyło się bez niespodzianek. Po około piętnastu minutach nadszedł czas na przebicie pęcherza. Powiem wam, że mi przebicie sprawiło ogromną ulgę. No ale pojawił się problem...okazało się, że wody są zielonkawe, co znaczyło,że dziecko jest już sporo przenoszone, wezwano więc pediatrę. Mała urodziła się w czterech skurczach partych, przy trzecim mnie nacięli, całe nacinanie czułam. Położna powiedziała mi potem, że im szybsza akcja porodowa, tym bardziej czuć nacięcie, bo po prostu kobieta jest jeszcze "za mało obolała", żeby tego nie czuć. Cóż, ciężko w sumie opisać drugą fazę porodu, dlatego, że jest to taki rodzaj bólu, którego nie da się z niczym porównać, przynajmniej ja nie potrafię. Niestety nie dostałam małej na brzuch, ani do pierwszego karmienia, ze względu na te wody wzięli ją od razu na badania, dostałam ją na chwilę po badaniach owiniętą już w rożek. Poczekali, aż urodzę łożysko. Potem małą zabrali, a mnie zaczęli szyć. Muszę powiedzieć, że trafiłam na świetną położną, panią Genowefę Cygan, kobietę z dużym zapasem humoru, cierpliwości i podejściem do ludzi. Dzięki niej jakoś łatwiej było to wszystko znieść...no i wykonała ładne cięcie ;). Jeszcze godzinkę poleżałam na korytarzu przy sali porodowej. Po godzinie sprawdzili, jak się obkurcza macica, w międzyczasie dostałam śniadanie i herbatę, no i po badaniu przenieśli mnie na oddział położniczy. W sumie cały poród od pierwszego wyczuwalnego skurczu trwał 3 godziny 45 minut. Julka urodziła się o 8.45 w niedzielę 15.05.2005, dlugość 57 cm, ciężar 4060 gram. Co do oddziału położniczego opieka ogólnie dobra, w większości siostry sympatyczne, jedne tzw. "słodkopierdzące", inne w rodzaju surowych cioć. Co do oddziałowej to jest dosyć specyficzna, nieraz na ciebie nawarczy, nieraz jest miła ale ogolnie charakterek wiedźmowaty. Jeżeli będziecie chciały rodzić w tym szpitalu nastawcie się od razu na to, żeby mieć własne rzeczy czyli podkłady lub podpaski, majtki jednorazowe, koszule nocne też lepiej mieć swoje bo te szpitalne pozostawiają bardzo wiele do życzenia np. rozdarty rękaw albo brak wiązań przy dekolcie. Ubranka dla dzieci mają w dobrym stanie, ja korzystałam ze szpitalnych. Swoje lepiej zachować na później. Zaopatrzcie się też na wstępie w jakąś półtoralitrową wodę mineralną, bo nie dostaniecie nic do picia, poza herbatą, którą z resztą same musiałybyście sobie zaparzyć, a jednak po porodzie trudno się ruszać. Miejcie też własny kubek i sztućce, mi do głowy nawet nie przyszło, że powinnam wziąć. Co prawda dostałam szpitalne, jednak musiałam się dopominać kilka razy i zanim dostałam wreszcie widelec obiad miałam kompletnie zimny. A właśnie posiłki: oczywiście bez smaku bo do szpitalnego jedzenia nie dają soli, śniadanie i kolacja składają się z trzech kromek chleba, masełka i czegoś na chleb, na obiad dostawałyśmy ziemniaki z marchewką i drobiem, także jak chcecie się najeść musicie liczyć na rodzinę. Co jeszcze...umiejscowienie pryszniców jest fatalne. drzwi są dokładnie naprzeciwko szyby pokoju widzeń, także jeżeli ktoś nieopatrznie szeroko otworzy drzwi do łazienki to możecie zrobić kino przed wszystkimi odwiedzającymi. Hmm skończyła mi się wena,więc narazie to wszystko, jeżeli będziecie miały jakieś pytania, chętnie odpowiem.
 
Liriel moje gratulacje, a jezeli chodzi o ta łazienkę to tak samo sprawa sie ma w redłowie tylko, że tam jeszcze tżeba przejść przez salę odwiedzin, po prostu bajka. Teraz jest na odziale jeden prysznic na 74 miejsca więc jeszcze lepiej - redłowo jest nowoczesne,że głowa boli ;).
Jeżeli chodzi o becikowe to w Gdyni cos teraz się zmienia i nikt nic nie wie w tym urzędzie miasta.
Pozdrawiam
 
Liriel gratuluje jeszcze raz serdecznie!!
NA pewno napisze wiecej jutro, tym bardziej, zę wojewodzki interesuje mnie szczegolnie bo tam chcemy naszą dzidzie urodzic ;D
a teraz uciekam z pracy i ściskam mocno!!!!
 
Liriel jeszcze raz serdecznie gratuluję, strasznie Ci zazdroszczę, że jesteś już po...
Bazal ja jakoś podchodzę do tego na luzie. Bynajmniej staram się. Mam małego nerwa, ale w sumie miałam 9 miesięcy, żeby oswoić się z myslą, że przyjdzie dzien, kiedy będe musiała urodzić maluszka. Mam straszne wahania nastrojów. Najpierw kręcę ze wszystkiego beczkę, a później mogę się rozbeczyć na widok zdjęcia z porodu w gazecie. Więc tak do końca też spokojna nie jestem. Ale co ma być to będzie.
POzdrawiam
 
Liriel, winszuję córeczki. Czekamy na fotki :) wszystko ładnie i szybko, ale jak się czułaś bezpośrednio przed? Skurcze długo Cię męczyły? Pytam, bo chyba dowiedziałam się czegoś nowego o bólu. Miałam akcję alarmową przedwczoraj i zaje... bolało. Wieczorkiem brzuch pobolewał, ale myślałam, ze od jedzenia. NIestety jak o 23 zaczął stawać dęba to zwariowałam. Może dlatego tak się wystraszyłam, że przez całe 9 miesięcy nie bolało mnie praktycznie nic, żadnych negatywnych objawów ciąży... A tu napięcia jak po intensywnym treningu  - tak na moje oko porównywalne ok. 100 brzuszków  z dwoma przerwami na nierozciągniętych mięśniach brzucha. Mój luby chwycił komórę w dłoń, włączył stoper jął liczyc te skurcze, ale coś mu źle wychodziło  ::) Około 2 byłam tak zmęczona, że cięzko było mi stać na nogach.. Pomogły gorące prysznice. Potem obudziłam się znowu o 5 rano i powtóka z rozrywki.. o 6 już chciałam jechać do szpitala, ale nie miałam jak - brak transportu. Z tych nerwów (bo nic dla dziecka nie przygotowane, luby tupta i śmieje się, ze rodzimy) ... wstawiłam pranie z ubrankami dla dzidzi (akt desperacji - nie mam nic dla dziecka, niech choć ubranka ma wprane :D ). Obudziliśmy sąsiada około 7, ale zanim przejechaliśmy przez wszystkie korki, juz mi przeszło. W szpitalu dostałam tylko zjebki, że po co im głowe zawracam, ze teraz już będzie bolało, a poza tym jestem w ciąży to powinnam przewidziec, zę będzie bolało. Po zbadaniu (wielkie słowo) rozwacia szyjki w szoku wróciłam do domu. Morał z historii był taki, ze nic mi sie nie działo, tylko rozpoczęły sie skurcze przepowiadające i możliwe, że już takie będę teraz częściej miała, nospy mam nie jeść, bo skurcze mają być i już..  :-[ Ból bólem, ale to co mną rzucało nad ranem w łóżku to jak z "Egzorcysty"... Straszne.. Wydaje mi się tylko, że strach to jeszce potęgował.. ech.. Wieczorem ujrzałam po raz pierwszy opuchnięte kostki nóg. W ten oto sposob w jeden dzień zrobiłam się "w ciąży"... Dobrze, że to jeszcze tylko dwa tygodnie...
Dawidowa, ja kupiłam wózek na e-bayu, wyszukałam w ofertach z 3miasta i już. Mamy ślicznego roana, w stanie idealnym (jeszcze kolce ma na oponach) za niecałe 300 zł. Jutro mam nadzieję dostac auto, to poszukam w anonsach łóżeczek. Potem akpol w celach rozpoznawczych i makro po pieluchy. Muszę już miec wszystko gotowe w przyszłym tygodniu (szybka jestem, co? ;) ), bo przez te skurcze to wpadłam w panikę, ze urodzę, a dzidzia nie będzie miała gdzie spać!

ps.
Co się robi z opuchniętym kostkami? To już tak jest, czy coś jest nie tak?
 
agula- pierwsze silne skurcze poczułam dopiero jak się zaczęła akcja porodowa. Nie były tak silne, żeby nie szło tego wytrzymać, te pierwsze porównałabym do bolesnych dni miesiączki, do których w sumie byłam przyzwyczajona więc odczuwałam to bardziej jako dyskomfort. Uciążliwe i bolesne zrobiły się dopiero skurcze co trzy minuty, trwały koło 60 sekund, a fakt, że właśnie siedziałam w taksówce bynajmniej nie poprawiał sytuacji. Ale ta pierwsza faza porodu przynajmniej dla mnie nie była aż taka straszna.  ;)

dawidowa- co do wózka, to my mamy adbora ring 1, opisałam go dość dokładnie w wątku "jaki wózek", powiem ci, że na razie świetnie się spisuje jako łóżeczko, na debiut w terenie trzeba jeszcze trochę poczekać, chociaż jak pogoda będzie ładna i ciepła, to na pierwszy spacer pójdziemy już w sobotę.
 
reklama
Ola, no właśnie Marite :).. Nie było wyboru.. Rzeczywiście kawał żelawstwa....
 
Do góry