Witajcie z rana, już zaraz weekend co?? A tu taka debata na temat wsi, to i ja dorzucę swoje trzy grosze.
Ja całę życie przed ślubem i potem jeszcze 8 lat po ślubie i z 2 dziewczynek mieszkałam w mieście, centrum wrzeszcza, równoległa do grunwaldzkiej, ale spoko, fajna okolica, wszędzie blisko, również las,jedyną rzeczą z której nie byłam zadowolona to towarzystwo......same pijaki, niby nawet miałam swój mały ogródek, ale nigdy nie mogłam z niego skorzystać, sąsiedzi zanim wprowadziliśmy się do tego mieszkania urządzili sobie z niego hmm.., nazwijmy to swój zakątek do pocia wina marki wino, piwka, no i krzaczki tam były, różne rzeczy w nich znajdowałam(prezerwatywy np.), próbowaliśmy wszystkiego, była policja, straż miejska, wszyscy bezsilni, w końcu nasza cierpliwość się skończyła.
Pewnego pięknego dnia w maju, całą rodzinką wybraliśmy się gdzieś blisko gdańska na majówkę, wzieliśmy dzieci, 2 psy, koce, i koszyk z prowiantem, pojechaliśmy do kolbud nad jezioro, 15 min drogi z gdańska, tam spotkaliśmy znajomego.....zaprowadził nas do domku który był akurat na sprzedaż, stan surowy zamknięty, właścicielem był Jego znajomy, decyzja praktycznie została podjęta sama, tylko na siebie z mężem spojrzeliśmy, nigdy wcześniej nawet nie rozmawialiśmy o kupnie domu za miastem, to samo jakoś tak wyszło, bajecznie tam było, 3 domki w najbliższym sąsiedztwie wtedy były, łaka, ale wszystko bardzo blisko, sklepy, przedszkole, szkoła, no i sąsiedzi normalni ludzie, większość w naszym wieku mniej więcej, z dziećmi lub bez, dzieci też zupełnie inne niż w mieście, ale to inna historia.
Lublewo- tam spędziliśmy 8 lat, urządziliśmy sobie nasze gniazdko.
Przyszedł jednakże czas że stwiedziliśmy iż dom jest dla nas za mały, serio tam tylko 3 pokoje były + garaż. Znaleźliśmy wtedy ogłoszenie w gazecie o domu w Przywidzu pojechaliśmy zobaczyliśmy i też tak jak wtedy decyzja od razu.
Mieszkam 35km. od Gdańska od pół roku, czyli jescze raz tyle co miałam poprzednio, ale nie żałuję, i nie tylko latem jest fajnie, jako rozrywkę na zimę mamy tu na miejscu stok narciarski, gdzie tłumy ludzi waliły z miasta, zimą już jeździliśmy tutaj gdy robotnicy wykańczali nam dom w środku, jest spoko, wszędzie gdzie mieszkam są normalne drogi, żadnego błota, było odśnieżone, jest kanalizacja, wszystkie media, i powietrze takie że aż brak słów, pachnie, i nie ma tutaj gdzie mieszkam rolników hodujących świnki czy krówki, kury itp, same piękne domy z jeszcze piękniejdszymi ogrodami, są dla mnie inspiracją. Latem z kolei to już zupełnie sielanka, jeziora, lasy, stadnina koni, łąki pełne kwiatów.
Jestem żywym przykładem osoby która miała okazję porównać, życie w centrum miasta i życie za miastem.
Poza tym życie jest dużo tańsze, odpada czynsz za mieszkanie, nie trzeba czekać na włączenie ogrzewania tylko wszystko po swojemu. Jest cisza, spokój, można wyjść w szlafroku rano, do ogrodu z kawką czy nawet z psem na krótki spacerek na siusiu,hihi.
Dla mnie extra, i wiem że napewno już nigdy nie wrócę do mieszkania w mieście.