Witajcie dziewczyny po bardzo długim czasie. Jednak wylądowaliśmy w szpitalu- wirusowe zapalenie płuc u jakubka u mnie zapalenie oskrzeli. Niestety dwa tygodnie z gorączką skaczącą do 39 stopni spędziłam na krześle, mało piłam bo wc był na oddziale nieczynny, trzeba było zjeżdżać z 4 piętra na parter na ogólnodostępną izbę przyjęć- wolałam wstrzymywać jak tylko się dawało długo. A jednak! przy okazji stwierdzili u małego anemię i wzięli pod lupę dlaczego tak słabo przybiera na wadze skoro urodził się 4220g. To był koszmar. jeszcze nie mogę dojść do siebie, dom wydaje się obcy, jakby ktoś wyrwał mnie nagle z życia, ale mam nadzieję że powoli powróci rutyna karmienia, kąpieli, snu, spacerów. narazie jeszcze przez 2 tyg nie wolno nam wychodzić, Kubuś dostaje jeszcze antybiotyk. Nie pamiętam czy zdązyłam Wam opisać, że dostał w przychodni CECLOR w czwartek (jeszcze nic nie miał na oskrzelach), a w pon. na sygnale do szpitala, rtg i.....zostaliśmy. Idiotka pediatra z przychodni nie trafiła z lekiem, tak szybko poszliśmy do lekarza, nie wiem jak mogło dojść do zap. płuc. Oczywiście chrzciny poszły w niepamięć, teraz to już chyba wielkanoc. czasem się zastanawiam w takich momentach jak tu wierzyć w Boga
Kubuś ma ogromne sińce na rączkach po wenflonach, przykro na to patrzeć, jeszcze gorzej było słuchać jak płacze gdy nie mogła się pielęgniarka wkłuć.Dla Gdynianek omijajcie oddział dziecięcy w Miejskim-brud, smród i ubóstwo, choć lekarzom nie można nic zarzucić, pielęgniarki pół na pół, jedne do rany przyłóż innym dałabym w mordę na drugi raz za brak podejścia do dzieci.