No hej babulki!
Marciaag - jeszcze raz dzięki za wszystko!
Idzia - no właśnie wtedy jak było baaardzo źle to właśnie kapturki pomogły mi jakoś to przetrwać. Bo ani bepanthen, ani wietrzenie, ani smarowanie mlekiem nic nie dawało a dzięki kapturkom sutki odpoczywały i było coraz lepiej.
No i teraz mogę Wam już powiedzieć. Wczoraj nie mogłam bo to miała być tajemnica przed moim mężem a mam wrażenie że podczytuje co piszę na bb (pozdrawiam kotku

) i wolałam sie nie zdradzić chociaż strasznie mnie paluchy swędziały.
Moja szwagierka oznajmiła mi wczoraj że jest w ciąży (a potem wieczorkiem mężowi). Ona zaczęła płakać, że dramat a ja omal sie nie pobeczałam z jej wielkiego szczęścia (z którego ona na razie sobie nie zdaje sprawy). Powiedziałam że nie zamierzam jej współczuć bo to radosna nowina

normalnie aż motyle mi cały dzień latały w brzuchu i strasznnnnną mam teraz ochotę na kolejną ciąże, chociaż to by nie było mądre (małe mieszkanko i brak szans na razie na zmianę).
Ma dziewczyna to szczęście że jest na stałej umowie o pracę i ma dobrego szefa który da jej podwyżkę by z Zusu potem dostawała więcej no i faceta który chce się z nią ożenić (ona nie chce, bynajmniej na razie). No i beczy jakby się jej świat zawalił.... no pewnie się zawalił w pewnym sensie a na gruzach można zbudować coś o wiele piękniejszego.
No i będzie miała małą cudowną istotkę, która będzie ją kochać bezgranicznie, bezkrytycznie, jakakolwiek by nie była. Ale to pewnie do niej dotrze troszkę później... jak brzusio urośnie, dzidźka zacznie kopać a hormony się rozszaleją.
Mi się wczoraj rozszalały hihihihi normalnie nosiły mnie emocje jakbym to ja miała być w ciąży.
Za to mąż łaził i myślał wieczorem (jego malutka siostrzyczka, której matkował i woził w wózeczku będzie mamą).
No a dziś Pati maruuudna straaasznie, wstała i non stop na rączki i na tych rączkach też marudziła, położyłam do łóżeczka, a ona dalej w tango, rozdarła się totalnie... no to cyc i śpimy. Mam nadzieję, że wstanie wyspana i będzie lepiej. Może rośnie mi mała homeopatka jak Cris, bo zauważyłam że zazwyczaj marudna gdy za oknem szaroburo i ponuro.
Siedzę i wyżeram łyżeczką czekoladę ze słoika... na poprawę nastroju.
A co tam u cioteczek? Jak nocka i poranek?