Potrzebuję się wygadać.
A mianowicie.
Miesiąc temu urodziłam drugie dziecko.
Moją wymarzoną córeczkę.
Pierwszy poród zakończył się cesarskie cięciem, 6 lat temu.
Teraz druga ciążę prowadziła mi inna pani doktor, która już od 6mc ciąży podejrzewała dysproporcje piednicowo płodową.
Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że uda mi się rodzic naturalnie.
Przecież jesteśmy kobietami.
Do tego po pierwszej ciąży bardzo długo dochodziłam do siebie, mimo bólu wstawałam i jakoś funkcjonowałam.
Do tego syn mial za krótkie wędzidełko, I z karmieniem od razu się poddałam.
Teraz w 2 ciazy, Pani doktor zadecydowała o cięciu w 38tyg.
Byłam rozpaczona, a z drugiej strony myślałam że może chociaż uda mi się karmić piersią.
Pierwszy dzień po cc był straszny, miałam bardzo dużo zrostów, samo ciecie trwało ponad godzinę.
Dostałam mala na piers, łapała ją, byłam przeszczesliwa.
1 doba zero mleka, dopiero w 3 dobie pojawił się odrazu nawał, przystawialm córkę do piersi. Mimo że było bardzo ciężko, brzuch bolał, wszystko bardzo bolało, nie poddawałam się. W 3 dobie pielęgniarka ze szpitala, albo położna, nie wiem kim ta pani była, kazała zakupić kapturki i przez kapturki karmić.
Mala strasznie się denerwowała i niechciala łapać piersi. Z kapturkiem jakoś zaczęło to iść.
Piersi miałam bardzo twarde i bardzo bolały.
Myślę ok, niech będą te kapturki, byle mała się najadla, w domu je odstawimy, jak w końcu będę mogła wygodnie usiąść.
Po powrocie do domu. Mała większość czasu spała, cyca łapała przez katurek.
W 6 dobę przyszła do mnie położna, powiedziała że pierwszą przyczyną, przez którą mała niechce lapac piersi jest to że są ona za twarde.
A w szpitalu nikt mi tego nie powiedział, tylko na siłę główkę wciskali w pierś.
No i mała już niechciala złapać piersi bez tych nakładek, myślę ok ważne że jest na moim mleku, z tymi kapturkami sobie jakoś poradzimy.
Mała przez te 3 dni od wyjścia ze szpitala, nie przytyla ani nie schudla.
Położna zaleciła więcej przestawiać i więcej karmić. I tak sobie działaliśmy do 14 dnia jej życia aż poszłyśmy do pediatry na pierwszą wizytę i okazało się, że mała nadal nie wazy tyle ile przy urodzeniu.
Brakuje jej 60 gram.
I usłyszałam od pediatry że moje karmienie jest nie efektowne.
Bo dziecko powinno do swojej wagi wrócić max w 10 dobie żucia a już ma 14.
Lekarka kazała dokarmiac mm, I przyjść za tydzień.
Po konsultacji z położna, zaleciła dokarmianie, wiec w ciągu tygodnia dokarmiałam po cycu max 3 razy. Tak 30/40 ml.
W tydzień mała przybrana 300g.
Pediatra nadal z efektu jest nie zadowolona, mam dokarmiac jeszcze więcej.
Mała na piersi jest do godziny, potem dostaje mm którego wciąga jeszcze do 60 do 90ml.
Tak jest przy każdym karmieniu.
Od kilku dni mam już depresję nie wiem co robić.
Czy jest sens ją dostawiać do piers, mala ma 4 tyg.
Na 5 tyg znowu mam się z nią zgłosić do pediatry na ważenie.
Wiem że zdrowie dziecka jest najważniejsze, ale nie wiem co robić. Czy już nie karmić piersią, tylko butelka mm.
Próbowałam ściągać robiłam 8 sesji co 3h. W każdej ściągam z obydwu piersi max 50ml.
Czuje sie z tym wszystkim źle, bo jestem kobietą a nie umiałam urodzić naturalnie i nie potrafię karmić piersią.
I teraz nie wiem co robić, marzyło mi się karmienie piersią, wyjscie na spacer czy wyjazd poza miasto, że w każdej chwili będę w stanie dziecko nakarmić piersią.
A teraz jak mam za każdym razem szykować butelkę, nie widzę sensu w dawaniu piersi.
Nie wiem co porobić.
Pomóżcie.
Maz powiedział że wymyślam, bym dala sztuczne i też mała będzie najedzona.
A mianowicie.
Miesiąc temu urodziłam drugie dziecko.
Moją wymarzoną córeczkę.
Pierwszy poród zakończył się cesarskie cięciem, 6 lat temu.
Teraz druga ciążę prowadziła mi inna pani doktor, która już od 6mc ciąży podejrzewała dysproporcje piednicowo płodową.
Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że uda mi się rodzic naturalnie.
Przecież jesteśmy kobietami.
Do tego po pierwszej ciąży bardzo długo dochodziłam do siebie, mimo bólu wstawałam i jakoś funkcjonowałam.
Do tego syn mial za krótkie wędzidełko, I z karmieniem od razu się poddałam.
Teraz w 2 ciazy, Pani doktor zadecydowała o cięciu w 38tyg.
Byłam rozpaczona, a z drugiej strony myślałam że może chociaż uda mi się karmić piersią.
Pierwszy dzień po cc był straszny, miałam bardzo dużo zrostów, samo ciecie trwało ponad godzinę.
Dostałam mala na piers, łapała ją, byłam przeszczesliwa.
1 doba zero mleka, dopiero w 3 dobie pojawił się odrazu nawał, przystawialm córkę do piersi. Mimo że było bardzo ciężko, brzuch bolał, wszystko bardzo bolało, nie poddawałam się. W 3 dobie pielęgniarka ze szpitala, albo położna, nie wiem kim ta pani była, kazała zakupić kapturki i przez kapturki karmić.
Mala strasznie się denerwowała i niechciala łapać piersi. Z kapturkiem jakoś zaczęło to iść.
Piersi miałam bardzo twarde i bardzo bolały.
Myślę ok, niech będą te kapturki, byle mała się najadla, w domu je odstawimy, jak w końcu będę mogła wygodnie usiąść.
Po powrocie do domu. Mała większość czasu spała, cyca łapała przez katurek.
W 6 dobę przyszła do mnie położna, powiedziała że pierwszą przyczyną, przez którą mała niechce lapac piersi jest to że są ona za twarde.
A w szpitalu nikt mi tego nie powiedział, tylko na siłę główkę wciskali w pierś.
No i mała już niechciala złapać piersi bez tych nakładek, myślę ok ważne że jest na moim mleku, z tymi kapturkami sobie jakoś poradzimy.
Mała przez te 3 dni od wyjścia ze szpitala, nie przytyla ani nie schudla.
Położna zaleciła więcej przestawiać i więcej karmić. I tak sobie działaliśmy do 14 dnia jej życia aż poszłyśmy do pediatry na pierwszą wizytę i okazało się, że mała nadal nie wazy tyle ile przy urodzeniu.
Brakuje jej 60 gram.
I usłyszałam od pediatry że moje karmienie jest nie efektowne.
Bo dziecko powinno do swojej wagi wrócić max w 10 dobie żucia a już ma 14.
Lekarka kazała dokarmiac mm, I przyjść za tydzień.
Po konsultacji z położna, zaleciła dokarmianie, wiec w ciągu tygodnia dokarmiałam po cycu max 3 razy. Tak 30/40 ml.
W tydzień mała przybrana 300g.
Pediatra nadal z efektu jest nie zadowolona, mam dokarmiac jeszcze więcej.
Mała na piersi jest do godziny, potem dostaje mm którego wciąga jeszcze do 60 do 90ml.
Tak jest przy każdym karmieniu.
Od kilku dni mam już depresję nie wiem co robić.
Czy jest sens ją dostawiać do piers, mala ma 4 tyg.
Na 5 tyg znowu mam się z nią zgłosić do pediatry na ważenie.
Wiem że zdrowie dziecka jest najważniejsze, ale nie wiem co robić. Czy już nie karmić piersią, tylko butelka mm.
Próbowałam ściągać robiłam 8 sesji co 3h. W każdej ściągam z obydwu piersi max 50ml.
Czuje sie z tym wszystkim źle, bo jestem kobietą a nie umiałam urodzić naturalnie i nie potrafię karmić piersią.
I teraz nie wiem co robić, marzyło mi się karmienie piersią, wyjscie na spacer czy wyjazd poza miasto, że w każdej chwili będę w stanie dziecko nakarmić piersią.
A teraz jak mam za każdym razem szykować butelkę, nie widzę sensu w dawaniu piersi.
Nie wiem co porobić.
Pomóżcie.
Maz powiedział że wymyślam, bym dala sztuczne i też mała będzie najedzona.