- Dołączył(a)
- 2 Luty 2015
- Postów
- 8
Witam, jestem tu nowa ale liczę na jakąkolwiek pomoc, choćby malutką
jestem mamą 2 letniego chłopczyka, dokładnie ma 2 lata i 4mies. Mój problem polega na tym, że ze swoją siostrą rówieśniczką kuzynką nie potrafi się pobawić, ale może zacznę od początku.
Mój syn jest ogólnie grzecznym dzieckiem, w porównaniu do innych jest dość inteligentny, ma super rozwiniętą wyobraźnię pomimo nieczytania mu książek, bo on po prostu nie chce używa zwrotów grzecznościowych : proszę dziękuję i przepraszam, jak coś daje to mówi proszę bardzo, wszystko robi sam z siebie, jest bardzo pomocny, dużą uwagę przywiązuje do "wszyscy razem, razem z mamusią, pomogę mamusi itp itd", takich jak on mogłabym mieć 5-u za dwa miesiące pojawi się u nas drugi synek, trochę się obawiam ale myślę pozytywnie, robi na prawdę to o co go poproszę, czasami jest tak, że ja przejdę obok malutkiego papierka na podłodze, a on idąc za mną wróci się i go podniesie i wyrzuci do kosza, serio potrafi zaskoczyć mąż twierdzi, ze jest "ciapą" jak on, rzeczywiście nie jest bardzo sprytny, nie biega bardzo pewnie, czasami drżymy jak biegnie, ale nigdy nie stało się nic poważnego, w porównaniu do kuzynki rzeczywiście czasami wydaje się ciapą ale na wszystko przyjdzie czas.
Natomiast kuzynka jest o co najmniej 360stopni inna niż mój syn, jest dokładnie 2 tygodnie młodsza, jest jego przeciwieństwem w każdym calu, do tego jest cwana i złośliwa, nie wiem czy robi to specjalnie ale potrafi się drażnić, że coś mu daje, on wystawia rękę a ona ją chowa za siebie, no i jest płacz....
Problem z nimi zaczął się zanim zaczęli chodzić. Synek był dość spokojny, doił smoczka, nosił pieluszkę no i nie przychodziło mu do głowy bicie, zabieranie itp, natomiast Kuzynka zabierała mu smoczek, pieluszkę, no i wtedy ze strony rodziny był śmiech bo sobie radzi od małego, bo jest pewna i odważna, bo potrafi zawalczyć o to czego chce, mój syn taki nie był.
Od początku ona jest dla niego jakby rywalką, on jest do czegoś bardzo przywiązany i dla niego jest coś najważniejsze: smoczek, pieluszka, mama i tata... a ona potrafiła na siłę wpychać się na kolana moje lub męża żeby tylko syn płakał... to widać, ktoś powie że to dziecko i nie zdaje sobie jeszcze sprawy, ale tak jest do tej pory: wymuszanie, podjudzanie, zabieranie itp. No i teraz syn zauważył że może się bronić, a że ma dopiero dwa lata i nie umie sobie radzić z emocjami, jedynym rozwiązaniem jest bicie... w tym wieku nie dam mu kartki żeby w nerwach zamiast zbicia rozdarł ją, jest po prostu za mały.
Ja rozumiem to w ten sposób, że on ją pamięta od tej niestety złej dla niego strony, zabierała mu to co dla niego najważniejsze, teraz jest tak, że uczymy go, żeby jej dał to co ona chce, tłumacząc ze pobawi się i odda, że nie zabierze, że MUSI się podzielić, a on po prostu nie chce, bije ją rzeczywiście jak mu coś bierze, płacze i w ogóle, ona nie jest też bez winy, weźmie coś, widzi że on chce i idzie do niej, a ona to chowa za siebie albo rzuca gdzieś w kąt albo daje komuś dorosłemu.
No a teraz jest tak, że syn jest zły w oczach rodziny no bo bije kuzynkę... jest brzydki bo bije...
W sobotę była... były akcje... no i było "daj jej, przeproś, daj jej daj daj daj...". Jak go położyłam spać i wyszłam do kuchni, słyszę go i mi się serce kraje bo dziecko leży i gada do siebie "daj jej, daj jej, nie zabierze ci"... I tak sobie pomyślałam, że kurde, przecież nie musi dzielić się wszystkim w każdej chwili, postawiłam się w jego sytuacji i ja sama też nie chciałabym komuś oddać czegoś, co w danym momencie jest dla mnie najważniejsze, w moim przypadku może to być portfel z pieniędzmi a dla niego zwykła dla nas zabawka...
Zaznaczę, że z innymi dziećmi: starszymi, młodszymi, rówieśnikami, takich problemów nie ma, czasami coś zaćkurzy ale nie do takiego stopnia, potrafi się podzielić bawić zgodnie a z nią po prostu nie... mam nadzieję, że jak pójdzie do przedszkola z innymi dziećmi nie będzie tak, właśnie tłumaczę sobie to w ten sposób, że tu chodzi o nią, ale nie chcę żeby to też wyszło, że bronię swoje dziecko, ale innego rozumowania w tej sytuacji nie mam...
Nie chcę tego kategoryzować do rangi problemu, bo dziś mało jest dzieci które wcale nikogo nie uderzą, ja staram się być konsekwentna, jak coś powiem i nie posłucha to robię to co zapowiedziałam, on w końcu okazuje skruchę bo nie mówię, że jest święty i nikogo innego nie uderzy, ale co do niej po prostu nie rozumie nie słucha i nie reaguje na żadne prośby groźby, muszę go po prostu od niej izolować i gadać gadać a on później swoje... jak przyjeżdżają to ja dostaję rozstroju nerwów
Co Wy o tym myślicie? problem czy jeszcze nie? i co radzicie? czekam na odpowiedzi
jestem mamą 2 letniego chłopczyka, dokładnie ma 2 lata i 4mies. Mój problem polega na tym, że ze swoją siostrą rówieśniczką kuzynką nie potrafi się pobawić, ale może zacznę od początku.
Mój syn jest ogólnie grzecznym dzieckiem, w porównaniu do innych jest dość inteligentny, ma super rozwiniętą wyobraźnię pomimo nieczytania mu książek, bo on po prostu nie chce używa zwrotów grzecznościowych : proszę dziękuję i przepraszam, jak coś daje to mówi proszę bardzo, wszystko robi sam z siebie, jest bardzo pomocny, dużą uwagę przywiązuje do "wszyscy razem, razem z mamusią, pomogę mamusi itp itd", takich jak on mogłabym mieć 5-u za dwa miesiące pojawi się u nas drugi synek, trochę się obawiam ale myślę pozytywnie, robi na prawdę to o co go poproszę, czasami jest tak, że ja przejdę obok malutkiego papierka na podłodze, a on idąc za mną wróci się i go podniesie i wyrzuci do kosza, serio potrafi zaskoczyć mąż twierdzi, ze jest "ciapą" jak on, rzeczywiście nie jest bardzo sprytny, nie biega bardzo pewnie, czasami drżymy jak biegnie, ale nigdy nie stało się nic poważnego, w porównaniu do kuzynki rzeczywiście czasami wydaje się ciapą ale na wszystko przyjdzie czas.
Natomiast kuzynka jest o co najmniej 360stopni inna niż mój syn, jest dokładnie 2 tygodnie młodsza, jest jego przeciwieństwem w każdym calu, do tego jest cwana i złośliwa, nie wiem czy robi to specjalnie ale potrafi się drażnić, że coś mu daje, on wystawia rękę a ona ją chowa za siebie, no i jest płacz....
Problem z nimi zaczął się zanim zaczęli chodzić. Synek był dość spokojny, doił smoczka, nosił pieluszkę no i nie przychodziło mu do głowy bicie, zabieranie itp, natomiast Kuzynka zabierała mu smoczek, pieluszkę, no i wtedy ze strony rodziny był śmiech bo sobie radzi od małego, bo jest pewna i odważna, bo potrafi zawalczyć o to czego chce, mój syn taki nie był.
Od początku ona jest dla niego jakby rywalką, on jest do czegoś bardzo przywiązany i dla niego jest coś najważniejsze: smoczek, pieluszka, mama i tata... a ona potrafiła na siłę wpychać się na kolana moje lub męża żeby tylko syn płakał... to widać, ktoś powie że to dziecko i nie zdaje sobie jeszcze sprawy, ale tak jest do tej pory: wymuszanie, podjudzanie, zabieranie itp. No i teraz syn zauważył że może się bronić, a że ma dopiero dwa lata i nie umie sobie radzić z emocjami, jedynym rozwiązaniem jest bicie... w tym wieku nie dam mu kartki żeby w nerwach zamiast zbicia rozdarł ją, jest po prostu za mały.
Ja rozumiem to w ten sposób, że on ją pamięta od tej niestety złej dla niego strony, zabierała mu to co dla niego najważniejsze, teraz jest tak, że uczymy go, żeby jej dał to co ona chce, tłumacząc ze pobawi się i odda, że nie zabierze, że MUSI się podzielić, a on po prostu nie chce, bije ją rzeczywiście jak mu coś bierze, płacze i w ogóle, ona nie jest też bez winy, weźmie coś, widzi że on chce i idzie do niej, a ona to chowa za siebie albo rzuca gdzieś w kąt albo daje komuś dorosłemu.
No a teraz jest tak, że syn jest zły w oczach rodziny no bo bije kuzynkę... jest brzydki bo bije...
W sobotę była... były akcje... no i było "daj jej, przeproś, daj jej daj daj daj...". Jak go położyłam spać i wyszłam do kuchni, słyszę go i mi się serce kraje bo dziecko leży i gada do siebie "daj jej, daj jej, nie zabierze ci"... I tak sobie pomyślałam, że kurde, przecież nie musi dzielić się wszystkim w każdej chwili, postawiłam się w jego sytuacji i ja sama też nie chciałabym komuś oddać czegoś, co w danym momencie jest dla mnie najważniejsze, w moim przypadku może to być portfel z pieniędzmi a dla niego zwykła dla nas zabawka...
Zaznaczę, że z innymi dziećmi: starszymi, młodszymi, rówieśnikami, takich problemów nie ma, czasami coś zaćkurzy ale nie do takiego stopnia, potrafi się podzielić bawić zgodnie a z nią po prostu nie... mam nadzieję, że jak pójdzie do przedszkola z innymi dziećmi nie będzie tak, właśnie tłumaczę sobie to w ten sposób, że tu chodzi o nią, ale nie chcę żeby to też wyszło, że bronię swoje dziecko, ale innego rozumowania w tej sytuacji nie mam...
Nie chcę tego kategoryzować do rangi problemu, bo dziś mało jest dzieci które wcale nikogo nie uderzą, ja staram się być konsekwentna, jak coś powiem i nie posłucha to robię to co zapowiedziałam, on w końcu okazuje skruchę bo nie mówię, że jest święty i nikogo innego nie uderzy, ale co do niej po prostu nie rozumie nie słucha i nie reaguje na żadne prośby groźby, muszę go po prostu od niej izolować i gadać gadać a on później swoje... jak przyjeżdżają to ja dostaję rozstroju nerwów
Co Wy o tym myślicie? problem czy jeszcze nie? i co radzicie? czekam na odpowiedzi