malaga
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 1 Kwiecień 2005
- Postów
- 7 662
To i ja wtrącę swoje trzy grosze
Jestem nauczycielką wychowania przedszkolnego. Pracuję od trzech lat w państwowym przedszkolu. Prawda jest taka, że wszystko zależy od personelu - nie tylko dyrekcji, nauczycielek, ale i pań woźnych, kucharek, itp. I nie ma znaczenia, czy jest to przedszkole publiczne, czy prywatne.
Ktoś tu pisał, że w prywatnym zwraca się uwagę na alergie dzieci i układa się im inny jadłospis. U nas też tak jest. W karcie zgłoszenia rodzice mają obowiązek wypisać wszelkie choroby dziecka, alergie, itp. Każda nauczycielka ma spis dzieci i wie, co które jeść nie może. I pilnuje się przy posiłkach, żeby dziecko dostało coś innego do jedzenia - np. zamiast budyniu jakiegoś owoca, zamiast zupy z dodatkiem śmietany, zupkę bez tego dodatku, itd.
Jeśli chodzi o zabawki "domowe" - wyznaczamy jeden dzień w tygodniu, w którym dzieci mogą przynosić swoje zabawki. Dlaczego nie codziennie?? Ponieważ dzieci na sali jest ok. 25. Niektóre zabawki są bardzo drogie i delikatne. I każde dziecko, które takiego "cuda" nie ma w domu, chce popatrzeć, dotknąć, pobawić się. W rezultacie często te zabawki się psują, a rodzice przychodzą potem do nauczycielki z pretensjami, że taka droga zabawka i już zepsuta. Upilnujcie 25 dzieci, z których każde coś przyniosło. Na dodatek bardzo często dzieci, nie znając wartości zabawek, wymieniają się między sobą. Nie muszę chyba mówić, jak rodzice reagują?? A potem trwają poszukiwania "zaginionej" zabawki.. Pod koniec dnia dziecko zbiera swoje skarby, zapomina połowy, biega tam i z powrotem z szatni do sali, z sali do szatni, z szatni do sali i tak w kółko, za każdym razem zabierając coś jeszcze..To dezorganizuje pracę grupy, wierzcie mi..
Jeśli chodzi o podejście do dziecka - wierzcie mi, to nie zależy od tego, czy to państwowe przedszkole, czy prywatne - to zależy od nauczyciela i nie ma co uogólniać, że w prywatnym jest lepiej pod tym względem. A jeśli nauczyciel zwraca się do rodzica, bo zauważył, że np. dziecko (że tak brzydko powiem) "odstaje" od grupy rówieśników pod wieloma względami, to ma to swoje podstawy. Rzadko rodzic ma okazję obserwować swoje dziecko przebywające w tak dużej grupie rówieśników.. A nauczyciel robi to codziennie. A zwraca się do rodzica powodowany troską o dziecko. Niestety, rodzice powinni jedno zrozumieć - że nauczyciele sami dziecka nie wychowają. To zadanie głównie rodziców. Jeśli nie ma współpracy między rodzicami a nauczycielami, to nie ma też dobrych efektów..
Na koniec chciałabym Was zapewnić, że porównywanie prywatnego przedszkola z państwowym nie ma sensu. Chyba, że znacie te przedszkola "od środka". Zawsze się trafi gorsze państwowe, albo gorsze prywatne. I nie zależy to od statusu przedszkola.
Jestem nauczycielką wychowania przedszkolnego. Pracuję od trzech lat w państwowym przedszkolu. Prawda jest taka, że wszystko zależy od personelu - nie tylko dyrekcji, nauczycielek, ale i pań woźnych, kucharek, itp. I nie ma znaczenia, czy jest to przedszkole publiczne, czy prywatne.
Ktoś tu pisał, że w prywatnym zwraca się uwagę na alergie dzieci i układa się im inny jadłospis. U nas też tak jest. W karcie zgłoszenia rodzice mają obowiązek wypisać wszelkie choroby dziecka, alergie, itp. Każda nauczycielka ma spis dzieci i wie, co które jeść nie może. I pilnuje się przy posiłkach, żeby dziecko dostało coś innego do jedzenia - np. zamiast budyniu jakiegoś owoca, zamiast zupy z dodatkiem śmietany, zupkę bez tego dodatku, itd.
Jeśli chodzi o zabawki "domowe" - wyznaczamy jeden dzień w tygodniu, w którym dzieci mogą przynosić swoje zabawki. Dlaczego nie codziennie?? Ponieważ dzieci na sali jest ok. 25. Niektóre zabawki są bardzo drogie i delikatne. I każde dziecko, które takiego "cuda" nie ma w domu, chce popatrzeć, dotknąć, pobawić się. W rezultacie często te zabawki się psują, a rodzice przychodzą potem do nauczycielki z pretensjami, że taka droga zabawka i już zepsuta. Upilnujcie 25 dzieci, z których każde coś przyniosło. Na dodatek bardzo często dzieci, nie znając wartości zabawek, wymieniają się między sobą. Nie muszę chyba mówić, jak rodzice reagują?? A potem trwają poszukiwania "zaginionej" zabawki.. Pod koniec dnia dziecko zbiera swoje skarby, zapomina połowy, biega tam i z powrotem z szatni do sali, z sali do szatni, z szatni do sali i tak w kółko, za każdym razem zabierając coś jeszcze..To dezorganizuje pracę grupy, wierzcie mi..
Jeśli chodzi o podejście do dziecka - wierzcie mi, to nie zależy od tego, czy to państwowe przedszkole, czy prywatne - to zależy od nauczyciela i nie ma co uogólniać, że w prywatnym jest lepiej pod tym względem. A jeśli nauczyciel zwraca się do rodzica, bo zauważył, że np. dziecko (że tak brzydko powiem) "odstaje" od grupy rówieśników pod wieloma względami, to ma to swoje podstawy. Rzadko rodzic ma okazję obserwować swoje dziecko przebywające w tak dużej grupie rówieśników.. A nauczyciel robi to codziennie. A zwraca się do rodzica powodowany troską o dziecko. Niestety, rodzice powinni jedno zrozumieć - że nauczyciele sami dziecka nie wychowają. To zadanie głównie rodziców. Jeśli nie ma współpracy między rodzicami a nauczycielami, to nie ma też dobrych efektów..
Na koniec chciałabym Was zapewnić, że porównywanie prywatnego przedszkola z państwowym nie ma sensu. Chyba, że znacie te przedszkola "od środka". Zawsze się trafi gorsze państwowe, albo gorsze prywatne. I nie zależy to od statusu przedszkola.