reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Jak żyć dalej?

Kilka lat temu, jak już wcześniej pisałam, niemal się rozstalismy.
Ja strasznie chciałam wrócić do Polski, do domu.
On podobnie. Nie i nie. Nie słuchał moich argumentów, oczywiście milczał, próbował bagatelizować. Trwało to latami. Naprawdę - latami, ja chodziłam i próbowałam rozmawiać, a on odganial to, licząc na to, że odpuszczę.
Az coś we mnie pękło.
Spakowałam siebie i dzieci, pozamykalam wszystko w kraju w którym mieszkaliśmy i wróciłam sama.
Myślicie, że pojechał za nami?
Nie, dalej trwał przy swoim.
Nie zmienił zdania.
Przyjeżdżal co prawda często do dzieci i do mnie.
Niestety nie miałam wsparcia w Polsce, mieszkania ani nic...
Dzieci bardzo za nim tesknily, no wiele się wydarzyło, w każdym bądź razie wróciliśmy.
Nie żałuję. Dobrze się stało, ale mechanizm jego działania jest dalej taki sam.
Albo będzie jak on chce, albo nie będzie wcale...
Acha, o psa też walczyliśmy z dziećmi.
Zgodził się, ale zaznaczył, że on tego nie chce, no ale odpuści...
Chociaż to...
 
reklama
Dodam, że ja chodziłam na terapię, prawie 3lata... Gdyby nie moja terapia, na pewno nie bylibyśmy dziś razem...
Wiśle tematów musiałam przepracowac i bardzo walczyć o siebie w tym związku...
Nie mówię, że nie było warto, ale do tej pory jak widać muszę, chcę walczyć o siebie i swoje pragnienia..
A nie przyszło Ci do głowy, że dziecko ma prawo urodzić się CHCIANE przez oboje rodziców? Warto walczyć o swoje marzenia i pragnienia, ale Ty chcesz powołać na świat nowe życie i marzysz o nowym odrębnym człowieku a nie o nowym samochodzie.
 
To prawda, bardzo bym chciała, aby i mój mąż chciał tego Maleństwa..
Inaczej gdybyśmy znały historie z ust twojego męża, ale tyle mi starczy, aby wnioskować, ze jesteś z nim ale nie jesteś szczęśliwa. Stąd wydaje mi się parcie na maleństwo, abys poczuła znowu miłość, zależność czyjaś od ciebie kogoś kto cie dlugo nie zostawi. Współczuję ci, ale maleństwo nic nie zmieni. Uwierz. Nie lepiej pomyśleć o sobie, zadbać o siebie o te dzieci co sa. Widzisz, ja jestem w szczęśliwym związku to jest inaczej ale gdy kobieta jest z kims i dusi się to dziecko nie pomoże....
 
Wow... Mocne...
Dziękuję Nulini...
No dobrze, wszystko rozumiem, ale dlaczego mam rezygnować ze swoich pragnień?
Dlaczego ktoś bawi się w pana mojego życia, czemu zawsze ja mam ustępować?
Któreś z nas będzie musiało ustąpić, to pewne, pytanie tylko co później..?
Ja też zrobię coś is wbrew sobie, jeśli oddam to marzenie..
I to będzie w porządku tak?

Ale Mąż może powiedzieć, że już Ci DWA RAZY ustąpił, przecież chciałaś mieć dzieci, to masz, a że ciągle Ci mało, no to cóż, nie można mieć w życiu wszystkiego...
Mam wrażenie, że traktujesz dzieci jak zabawki... Póki są całkowicie od Ciebie zależne, to są fajne, ale jak już są starsze, samodzielne i nie potrzebują mamusi na każdym kroku, to zaczynasz czuć się odrzucona i szukasz sposobu, żeby znów czuć się kochaną i potrzebną...
 
Inaczej gdybyśmy znały historie z ust twojego męża, ale tyle mi starczy, aby wnioskować, ze jesteś z nim ale nie jesteś szczęśliwa. Stąd wydaje mi się parcie na maleństwo, abys poczuła znowu miłość, zależność czyjaś od ciebie kogoś kto cie dlugo nie zostawi. Współczuję ci, ale maleństwo nic nie zmieni. Uwierz. Nie lepiej pomyśleć o sobie, zadbać o siebie o te dzieci co sa. Widzisz, ja jestem w szczęśliwym związku to jest inaczej ale gdy kobieta jest z kims i dusi się to dziecko nie pomoże....
Niestety, ale mam bardzo podobne przemyślenia do Twoich. Ja rozumiem, że ilość posiadanych dzieci to sprawa indywidualna. Jedna osoba chce jedno, inna aż pięcioro. Ale jak ktoś pisze, że chce mieć dziecko, żeby "wozić wózkiem i nosić w chuście" to dla mnie dziwna motywacja. Jakby faktycznie chodziło tylko o to, żeby był ktoś "zależny" od autorki. Wydaje mi się, że nie taka idea powinna przyświecać chęci posiadania dziecka.

Droga autorko, nie musisz rezygnować ze swoich pragnień. Ale pamiętaj, że każdy człowiek ma pragnienia niezrealizowane. Ja marzę o wielkim domu, mój mąż o motocyklu. Ale brak tych rzeczy nie sprawia, że dążymy do ich posiadania za wszelką cenę, a ich brak wpędza nas w jakaś obsesję i zły nastrój. I żeby nie było, mąż nie chce domu, uważa, że za dużo przy tym pracy i nakładów finansowych (chociażby koszenie trawnika). Ja z kolei nie popieram motocykla, bo boje się o jego życie. Są to aspekty, w których podobnie jak w Twoim przypadku nie wypracuje się kompromisu. Ale jesteśmy w związku i akceptujemy wzajemnie nasze zdania. Decyzję podejmujemy wspólnie. Ty piszesz, że mąż w niczym nie chce ustąpić. Jak dla mnie to jest coś co w waszym związku nie działa i powinniście o tym porozmawiać i przepracować. Bo wydaje mi się, że podejście "ktoś jest panem mojego życia" prowadzi jedynie do coraz większej frustracji z Twojej strony.

Poza tym, ja bym się na Twoim miejscu zastanowiła, czy będąc w takiej relacji powoływać kolejne życie. Bo ewidentnie macie jakiś kryzys w małżeństwie, a na pewno ty masz. Masz do męża żal i pretensje. Przynajmniej tak wynika dla mnie z tego co piszesz.

No i zastanów się jeszcze nad jednym. Czy Ty i wasza rodzina będziecie szczęśliwi w sytuacji gdy mąż zgodzi się na kolejne potomstwo, w taki sam sposób jak zgodził się na psa. "Na odczepnego", bo ty tego chcesz. Niestety, ale w moim odczuciu nie ma możliwości zmusić kogoś by chciał mieć kolejne dziecko. On się może zgodzić, bo ty tego chcesz, ale nie jest to jednoznaczne z tym, że będzie tego dziecka chciał.

Ogólnie jest to bardzo ciężki temat. Sporo do przemyśleń. Sporo do przepracowania.
 
Tak naprawdę znamy tylko relacje jednej strony.
Musieli kiedyś na ten temat rozmawiać skoro autorka jest świadoma, ze maz uważa swój wiek za dość poważna przeszkodę. Znikąd się to przecież nie wzięło.
Opcje, które opisujesz tak naprawdę nie są żadnym kompromisem. Bo albo jedna albo druga strona będzie w jakiś sposób niezadowolona. Autorka chce dziecka, nie psa. On dziecka nie chce. Może chcieć psa, tego nie wiemy.
Jesli autorka uważa, ze rozbijanie rodziny z powodu chęci posiadania kolejnego dziecka jest ok, to zrobi jak uważa.
Staropolskie przysłowie mówi jednak, ze na gruzach cudzego szczęścia się własnego nie zbuduje.

Podalam tylko przykłady, może komuś nowe życie, może pies, kot czy świnka morska pomoże trochę zapomnieć o pragnieniu posiadania dziecka, albo łatwiej się z tym pogodzic. Przecież niektóre pary nie mają wyboru, nie mogą mieć dzieci i musza po prostu się z tym pogodzic. Zwierzę może służyc za taki trochę substytut, oczywiście nie zastąpi dziecka.

Mówisz, że na gruzach cudzego szczęścia własnego się nie zbuduje. Jednak mąż zabiera jej swoim postępowaniem jej prawo do szczęścia. Jaka to różnica? Ona schowa głowę w piasek i się podporządkuje (co już nieraz zrobiła), ale czy będzie szczęśliwa? Czy na dłuższą metę będzie to małżeństwo szczęśliwe, a także dzieci? Czy niewyjasnione konflikty nie będą się piętrzyć i któregoś dnia nie przeleją czary goryczy? Czy wtedy nie będzie za późno na nowe rozdanie kart?

Wg mnie całkiem co innego jest powiedzenie: mój mąż nie chce dzieci, a ja chce, nie możemy się dogadać, on nie chce rozmawiać, czuje się nieszczęśliwa i samotna, co robić? Niż np: mój mąż nie chce wiecej dzieci, ja tak, dużo o tym rozmawialiśmy, przeanalizowaliśmy za i przeciw i rozumiem dlaczego nie chce dzieci i AKCEPTUJE TO. Kocham go i chce żeby był szczęśliwy. jest mi smutno, ale kochamy się, jesteśmy razem i razem damy radę, razem przez to przejdziemy. Dlatego idziemy na terapię, mamy już 2 dzieci, które bardzo kochamy...
Albo np.: ze strony meza: moja żona chce dziecka, ja nie rozmawialiśmy, wiem jakie do dla niej ważne, kocham ją i chce żeby była szczęśliwa, więc zgodziłem się na dziecko dla niej. Takie kompromisy miałam na myśli. Samotne macierzyństwo czy skorzystanie z dawcy nasienia jest również daleko idącym kompromisem, jeśli bym się na to zdecydowała, rezygnuje z mojego męża, z którym chciałam spędzić resztę życia, to niełatwe, ale decyzję sa trudne.
Podkreślam, że to tylko moje zdanie, uważam także, że takie kompromisy wymagają wzajemnego szacunku i miłości, a przede wszystkim PARTNERSTWA, czego ewidentnie wg mnie w związku autorki brakuje... Dlatego wcale mnie nie dziwi, że rodzi się w niej bunt i chęć sprzeciwu..
 
Ostatnia edycja:
Uważam też, że nie na miejscu jest po poronieniu pisanie rzeczy w stylu: masz już dwójkę dzieci i jeszcze ci mało, albo traktujesz dziecko jak kupno nowego samochodu, albo porównywanie chęci posiadania dziecka, do chęci posiadania motoru, albo domu z ogrodem.
Myślę, że autorka mówiąc, że chciałaby wozić w wózku albo w chuscie podała tylko przykłady. Nie sądzę, żeby chciała dziecko tylko dlatego żeby nosić w chuscie, to przecież absurd a wy czepiacie się słówek.
Wszystkie jesteście takie wyemancypowane, ale każecie jej chować głowe w piasek i jeszcze przyklaskiwać i cieszyć się z tego co ma, bo mąż zadecydowal za całą rodzinę.
Nie mówię, że ona musi postawić na swoim, o nie. Ale zasłużyła na partnerska dyskusje i chęć rozwiązania problemu. Nawet jeśli zaakceptuje fakt, że dzieci już nie będą mieli.

I nie ma nic w tym złego, że ktoś chce czuć się kochany i potrzebny, czy to znaczy, że nie będzie kochał dziecka? Nie będzie dla niego wystarczająco dobry?
 
Uważam też, że nie na miejscu jest po poronieniu pisanie rzeczy w stylu: masz już dwójkę dzieci i jeszcze ci mało, albo traktujesz dziecko jak kupno nowego samochodu, albo porównywanie chęci posiadania dziecka, do chęci posiadania motoru, albo domu z ogrodem.
Myślę, że autorka mówiąc, że chciałaby wozić w wózku albo w chuscie podała tylko przykłady. Nie sądzę, żeby chciała dziecko tylko dlatego żeby nosić w chuscie, to przecież absurd a wy czepiacie się słówek.
Wszystkie jesteście takie wyemancypowane, ale każecie jej chować głowe w piasek i jeszcze przyklaskiwać i cieszyć się z tego co ma, bo mąż zadecydowal za całą rodzinę.
Nie mówię, że ona musi postawić na swoim, o nie. Ale zasłużyła na partnerska dyskusje i chęć rozwiązania problemu. Nawet jeśli zaakceptuje fakt, że dzieci już nie będą mieli.
Owszem. Może porównanie do domu czy do motor faktycznie nietrafione. Dom czy motor można sprzedać. Dziecka się nie "pozbędziesz" tak łatwo.

Nikt jej nie każe rezygnować! Tylko przemyśleć i porozmawiać. Kilkukrotnie doradzałam terapię.

Poza tym, mów co chcesz. Tu chodzi najbardziej o tego małego człowieka, który ma się urodzić. Jeżeli ona zrezygnuje z dziecka to tak na prawdę tylko ona będzie w jakiś sposób pokrzywdzona. A jeżeli zmusi do kolejnego dziecka męża może ucierpieć na tym więcej osób. Małżeństwo może nie przetrwać, mąż może nie udźwignąć bycia ocjec w tym wieku, może nie kochać kolejnego dziecka tak jak powinien. I mów co chcesz. To nie jest decyzja o kupnie torebki czy butów. Tą decyzję muszą podjąć wspólnie. A podejście "moje pragnienia" "on jest panem mojego życia". Sorry, wymaga się od faceta partnerstwa, a czy autorka napisała gdzieś, "rozumiem męża, że nie chce". Nie, jest tylko, ja ja ja.

Co do czepiania się słówek, może masz rację. Ale to są słowa autorki. Więc zakładam, że takie motywacje przez nią przemawiają skoro o takich pisze.

Napisze to jeszcze raz. Tu jest potrzebna terapia i rozmowa, a nie podsycanie konfliktu "masz rację" "nie rezygnuj" bo to może przynieść więcej szkody niż pożytku.
 
reklama
Owszem. Może porównanie do domu czy do motor faktycznie nietrafione. Dom czy motor można sprzedać. Dziecka się nie "pozbędziesz" tak łatwo.

Nikt jej nie każe rezygnować! Tylko przemyśleć i porozmawiać. Kilkukrotnie doradzałam terapię.

Poza tym, mów co chcesz. Tu chodzi najbardziej o tego małego człowieka, który ma się urodzić. Jeżeli ona zrezygnuje z dziecka to tak na prawdę tylko ona będzie w jakiś sposób pokrzywdzona. A jeżeli zmusi do kolejnego dziecka męża może ucierpieć na tym więcej osób. Małżeństwo może nie przetrwać, mąż może nie udźwignąć bycia ocjec w tym wieku, może nie kochać kolejnego dziecka tak jak powinien. I mów co chcesz. To nie jest decyzja o kupnie torebki czy butów. Tą decyzję muszą podjąć wspólnie. A podejście "moje pragnienia" "on jest panem mojego życia". Sorry, wymaga się od faceta partnerstwa, a czy autorka napisała gdzieś, "rozumiem męża, że nie chce". Nie, jest tylko, ja ja ja.

Co do czepiania się słówek, może masz rację. Ale to są słowa autorki. Więc zakładam, że takie motywacje przez nią przemawiają skoro o takich pisze.

Napisze to jeszcze raz. Tu jest potrzebna terapia i rozmowa, a nie podsycanie konfliktu "masz rację" "nie rezygnuj" bo to może przynieść więcej szkody niż pożytku.

Mam takie samo zdanie jak ty, terapia, rozmowa i partnerstwo, traktowanie na równi obie strony.

Ona go zmusi do posiadania kolejnego dziecka, a on jej nie zmusza do nie posiadania? To to samo przecież.

Nie napisałam, że ma podsycać konflikt, napisałam, że ma prawo do pragnien i do szczęścia tak samo jak Partner.
 
Do góry