Kochane Kobietki!
Piszę, bo zupełnie nie potrafię sobie poradzić z tą sytuacją...
Jestem mamą dwóch cudownych chłopców - 9 i 6 lat.
W lutym tego roku okazało się, że jestem w ciąży.
Moja radość nie miała granic bo mąż zupełnie nie zgadzał się na więcej dzieci ku mojej rozpaczy, a tu taka niespodzianka!
Na początku był obrażony, ale po paru dniach, pogodził się z tym.
Dodam, że nie jesteśmy najmłodsi (ja 39 on 43).
Na pierwsze usg w 12tc jechalam jak na skrzydłach. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć Maleństwo.
Nigdy nie zapomnę tej chwili..
Wraca do mnie ciągle głos i wzrok lekarki, która robiła usg..
"Przykro mi bardzo ale ja nie słyszę bycia serca, płód jest też mały, wygląda na 7tc...".
Świat się zawalił.. Runął, stanął, a ja stoję pośrodku i nie wiem jak się pozbierać..
Za tydzień w piątek mam wizytę, mają dać mi leki na wywołanie poronienia..
Nie było żadnych oznak, żadnego krwawienia, nic..
Chodzę i nie mogę znieść myśli, że to się tak potoczyło...
A najgorsze jeszcze przede mną...
Najtrudniejsze dla mnie jest to, że wiem że to była moja jedna szansa na milion, moja wygrana w lotka...
Mąż nigdy się nie zgodzi na spróbowanie ponownie..
Teraz będzie podwójnie uważał...
Mam ogromny żal do niego, bo ja po prostu uwielbiam być mamą, opiekować się Maleństwem, karmić, przewijać...
Musiałam to z siebie wyrzucić...