reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Jak wyglądało poronienie/poród w waszym szpitalu - prawa pacjenta???

Aniolki moje dziewczynki Gloria i Wiktoria ważyły 440 i 370g.(tez jednojajowa ciąża) Przed porodem już wiedzialam,ze nie uda ich się uratować i ze nikt nie bedzie probowal...bo 22 tydz:( Jednak pani doktor miala wrazenie ze Gloria waży 500g.wezwane lekarki z pediatrii niechetnie przyszly bo mialy juz wczesniej powiedziane ze dzieci sa za male i nie ma czego ratowac:(
co do przytulania ja nie mialam odwagi.dziewczynki widzialam kontem oka,dopiero w kostnicy i potem przed pogrzebem widzialam je.teraz zaluje ze nie przytulilam:( tylko dotykalam i patrzylam.,nie moglam wyjsc,nie chcialam ich zostawiac:(
 
Ostatnia edycja:
reklama
Aniołki- byłaś naprawdę dobrze potraktowana.Zrobili tyle ile mogli...niestety tylko tyle i AŻ tyle.
Gdzie spotkałaś takich lekarzy jeśli możesz napisać?
Ja nie widziałam mojej córci - po porodzie sama zapytałam czy żyje na co mi odpowiedział ginekolog -"jakieś pojedyncze bicia serca..." to wszystko.została ochrzczona, bo poprosiłam jeszcze przed porodem o to. Następnie po szyciu - które trwało 1,5 h (poród naturalny)- przyszła pani pediatra i powiedziała "bardzo mi przykro dziecko nie żyje". Nikt mi jej nie przyniósł, a sama byłam w takim stanie że nie poprosiłam o to. Tak strasznie żałuję.mąż widział córcię w kostnicy- ja nie.Nie mogłam jeszcze chodzić.
 
Ja nie będe opisisywać całego porodu. Trochę to dla mnie za bolesne. Rodziłam na inflanckiej wiedziałam już że córcia nie żyje . Powiem tyle zależy na kogo się trafi. Była jedna położna , która była super martwiła się o mnie i właściwie ona pomogła mi przez to jakoś przejść.Gdyby nie ona nie wiem jak bym dała rada. Natomiast dzień wcześcniej i dzień później była tragedia. Właściwie traktowano mnie jak intruza. Lekarze omijali mnie szerokim łukiem. Nawet jedna pani dr na obchodzie nie zajrzała do kart bo po co i z uśmiechem na ustach zapytała czy wszytsko w porządku. Miałam ochotę ją zabić. Powiedziałam tylko tyle - nie moje dziecko nie żyje. Trochę zrobiło jej sie głupio i ma za swoje.
Samego szpitala nie wspominam najlepiej,ale myśłe że nie zależnei jaki by był i tak nie wspominałabym go dobrze.Nikt dziecka mi nie pokazał.Widziałam ją tyle co jak ją rodziłam i trzymała pni dr na rękach.Podsumowując zdarzaja sie ludzie którzy mają jeszcze troche serca dla innych.Ale zbyt wielu traktuje ten zawód bardzo przedmiotowo i ewidentnie zapomniało co przysiegali i chyba stracili do tego serce już dawno albo nigdy go nie mieli.
 
Ostatnia edycja:
Ja na Inflancką trafiłam po odejściu wód. Dostałam pełno ligniny i kazano mi czekać na poronienie. Rano przeniosłam się do innego szpitala gdzie zrobiono mi wiele badań i dwa tygodnie nic złego sie nie dzialo.dopiero później skurcze.przynajmniej starali si ei próbowali. Na Inflanckiej odrazu mnie skreślili.
 
Ja chciałam dodać jeszcze kilka słów - przed porodem leżałam nogami do góry ponad miesiąc w małym powiatowym szpitalu i tam opieka była naprawdę wspaniała - lekarze zaglądali kilka razy dziennie, siostry robiły kawę, wszyscy byli mili. Naprawdę - normalnie prawie w "jak na dobre i na złe" - tylko sala 5 osobowa i zakończenie smutne. Stamtąd po tym miesiącu przewieźli mnie do dużego szpitala(w którym mają sprzęt do ratowania wcześniaków) - a tam już wszystko potoczyło się zupełnie nie tak jak powinno.Najgorsze jednak chyba było to,że leżałam (po odejściu wod płodowych) na sali z dziewczyną,która czekała na poród, a lekarze, którzy do mnie przychodzili - mówili mi że moje dziecko nie przeżyje, informowali o tym że mogę je ochrzcić itp. Myślę że i dla tej dziewczyny też nie było to dobre.Bo przecież słyszała wszystko.
Smutne było też to - że gdy jeszcze leżałam w ciąży i córcia kopała - to lekarze mówili w ramach pocieszenia - "będzie miała pani jeszcze dzieci.Aaa ma już pani synka?to trzeba się cieszyć tym jednym."
RANY - ale moje drugie dziecko jeszcze żyło - a oni już ją skazali...
A przecież 24-25 tygodniowe dzieci przeżywają.Ale wiem to dopiero teraz.A tak to ja nawet nie wiem czy ją ratowali...Bo pediatra który mnie odwiedził przed porodem - powiedział, że takie dzieci nie mają szans, a jeśli przeżyje to nie będzie chodzić, mówić, słyszeć...
Eh no nic.Za dużo chyba napisałam.Ale to wszystko wciąż siedzi we mnie i tak już będzie.
 
Na Starynkiewicza i mimo iż tam było dużo lepeij zawsze będę się zastanawiała czy w jeszcze innym szpitalu skończyłoby się wszystko dobrze. Tym bardziej, ze dzien w ktorym przyszly skurcze(po dwoch tyg od odejscia wód)zaczął sie od bólu plecow.lekarze mowili,ze to od lezenia(moze i tak bylo),ale ja zawsze bede sie zastanawiala czy wlasnei dlatego nei zakonczylo sie skurczami. ginekologicznie zbadali mnei po prawie calym dniu narzekan na ból plecow.moze dlatego ze rano mnei badali i wszystko wygladalo normalnie
 
niestety takie sa nasze szpitale, jak samemu sie nie wyprosi to nic nie wiesz, sami nic nie powiedzą , nie zrobią. Tylko jak jak człowiek sie na tym nie zna
 
Najgorsze, ze niewiadomo jaki szpital wybrac kolejnym razem,ktory mam nadzieje przyjdzie i zakonczy sie dobrze. Zwlaszcze,ze ja nawet nie znam przyczyn odejscia wód:( nic mnie nie bolało,crp bylo w normie.
 
reklama
Najgorsze, ze niewiadomo jaki szpital wybrac kolejnym razem,ktory mam nadzieje przyjdzie i zakonczy sie dobrze. Zwlaszcze,ze ja nawet nie znam przyczyn odejscia wód:( nic mnie nie bolało,crp bylo w normie.
chyba taki gdzie twój lekarz jest znany i może coś zadziałać. Przynajmniej ja tak zamierzam zrobić. Bo chyba to mi zostało.
 
Do góry