reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Jak sobie radzicie z samotnością w ciązy??

Ja też czuję się samotna. Niby mam pod nosem rodzinę, ciągle przebywam wśród ludzi, ale nie ma jego. poza tym i tak ciągle się kłócimy, nie możemy się ze sobą dogadać. Trwamy w związku na odległość (400km) od roku. A ja jeszcze niespodzianka- zaszłam w ciążę. On widocznie jeszcze nie dorósł do dorosłego życia i chyba się rozstaliśmy. Nie wiem. Ale nie odzywamy się w ogóle do siebie.
Bardzo mi przykro ze znalazlas sie w takiej sytuacji ale z tego co piszesz to Twój mężczyzna rzeczywiscie nie dorosl do doroslego zycia lub po prostu sie boi... Wiem co czujesz uwierz mi. Przez dwa lata tkwilam w nieszczesliwym i nieudanym malzenstwie... bez nadzieji i wiary ze cokolwiek sie zmieni ze jeszcze bede szczesliwa... I wiesz co pewnego dnia postanowilam zaryzykowac i odeszlam od niego.. wzielam rozwod i znalazlam cudownego czlowieka z ktorym teraz zamierzam wziasc slub i stworzyc szczesliwa rodzine. Bylam o tyle w dobrej sytuacji ze nie mialam dzieci z pierwszym mezem wiec teraz nic nas nie laczy. Jestem bardzo szczesliwa choc i choc moj narzeczony jest teraz za granica to kazdego dnia pokazuje mi jak bardzo kocha mnie i naszego dzidziusia... wspiera mnie choc to trudne na odleglosc. Ale wiem ze jesli dwoje ludzi sie naprawde kocha to nawet chwilowa odleglosc nie jest przeszkoda. Bardzo za nim tesknie, choc rozmawiamy codziennie... ale wiadomo to nie to samo. Chce Ci powiedziec zebys uwierzyla w to ze bedziesz szczesliwa, ze zaslugujesz na szczescie. I jesli masz byc nie szczesliwa to zyj dla dziecka ktore nosisz nie dla kogos kto Cie nie docenia czy nie troszczy sie o Was!! Ktos mi kiedys powiedzial "Po zlym zawsze przychodzi dobre" I wiesz co wreszcie w to uwierzylam!! Ty tez uwierz... Jakbys chciala z kims porozmawiac to zawsze mozesz napisac do mnie... Zycze Ci wszystkiego dobrego... i cudownego zdrowego maluszka... I zebys sie jakos dogadala z jego tata... moze powienniscie szczerze porozmawiac??? jasnic sobie cala sytuacje??? Sprobuj zrobic pierwszy krok.. czasami warto... a jak on faktycznie okaze sie niedojrzaly to nie trac na niego czasu!!
 
reklama
Problem tkwi w tym, że on się bardzo cieszy z dzidziusia, bardzo mnie kocha, ale...nie może zapomnieć o nieciekawej przeszłości. Przeszłości, która jest już za nami. Miał się przeprowadzić do Warszawy (do miasta, w którym mieszkam), ale nie ma pieniędzy, ma kryzys w pracy. Boi się, jak to będzie, że sobie nie poradzi. Mi zależy, gadam mu, ale co z tego, że pogadam jak on nic nie robi? No i ta odległość jest frustrująca...
Mówisz o wierze w szczęście. Ja teraz z nim, albo bez niego (mam nadzieję, że kiedyś się obudzi) muszę tworzyć swój własny świat, by kruszynce niczego nie brakowało. A przede wszystkim...Muszę się mnie denerwować! Muszę się panować. Choć to czasem trudne.
Ale smęcę. Trudno mi. Bardzo mi zależy na tym, byśmy tworzyli rodzinę...
I może to trochę szczeniackie, ale...ja myślę, że on mi jest przeznaczony. To moja pierwsza i tak na prawdę jedyna miłość.
 
Chyba trochę chaotyczny post? Ajj...
Wiesz....jak chcesz możemy sobie nawzajem smęcić :) Bo jak czytałam Twoje poprzednie posty, to jesteś w 20 tyg ciąży, no i nie masz do kogo gęby otworzyć :) ja jestem w 18 tyg ;)
 
Moim zdaniem to nie jest szczeniackie bo ja tez wierze w taka milosc. I mysle ze spotkalam swoja druga polowke!! Ja mieszkam w Polsce a moj ukochany w Holandii... tez dzieli nam sporo km ale dajemy rade. Musicie sie jakos dogadac... ja wierze ze Wam sie uda jesli naprawde sie kochacie!! :-) Trzeba wierzyc i walczyc o swoje szczescie!! Ja sie zdecydowalam wyjechac do obcego kraju gdzie nikogo nie znam zaraz po narodzinach naszego maluszka. Bede z dala od rodziny ale prznajmniej bedziemy razem :-) No pewnie ze mozemy popisac i posmecic sobie:-) Zawsze razniej:-) A dzis dostalam dobre wiesci ze moj narzeczony przyjezdza juz 6grudnia wiec jeszcze tydzien. Jestem bardzo szczesliwa:-) Jak minal Ci dzien?
 
Dzień szybko zleciał na niczym. Myślałam o tym, żeby się do niego odezwać.
A ten suwaczek to wchodzisz w swój profil i wklejasz kod do okienka...coś tam było z sygnaturą...W każdym bądź razie wklejasz ten kod do okna sygnatury :)
A czy nie masz czasami tak, że chcesz pogadać z kimś na temat ciąży? Bo ja mam :) I wszyscy mają mnie dosyć. hihi :))
 
mi matka zarzuca ,że za bardzo się tą ciążą przejmuję......a jak można się nie przejmować???mąż za bardzo się nie wczuwa,niestety:-(
i zostaję sama z pierwszymi kopami:-),lękami(boję się tej cholernej grypy) i nieznanym(to pierwsza ciąża)
 
Wkleiłam go w to okienko sygnatury ale nic nie dało :wściekła/y: Mi dzien też jakoś zleciał. Jasne że mam ochote pogadac z kims o ciązy, moich obawach itd... Wczoraj moja znajoma urodziła zdrową córeczke kilka minut po 20.00 :-):-) Ja na narzeczonego nie moge złego słowa powiedziec bo oszalał na punkcie dziecka.. a z rodzicami moimi to też raczej stali sie nadopiekuńczy... nawet reklamowki lekkiej nie daja mi nosic... tyle ze nie da sie z nimi pogadac tak jak z kolezanka.. wiadomo... A grypy? tez sie panicznie boje... dzieki Bogu narazie udało mi sie nie zachorowac... codziennie pije actimel, herbate z cytryna, sokiem malinowym i miodem... jak narazie skutkowalo... polecam:-):-) .... tez chce ten suwaczek :-(
 
A jakie macie plany na dzis???? Bo ja chce sie zabrac za porzadki w szafkach ale opornie mi to idzie :-D i udało mi sie wreszcie wstawic suwaczek hihi
 
reklama
doberek wszystkim:-)
Samotność .....słowo o wielkim znaczeniu prawda....
Ja obecnie jestem w zwiazku,kocham i czuje się bardzo kochana....ale nie zawsze tak było....
Mam dwoje dzieci z mężem.....jestesmy w trakcie rozwodu ,ten człowiek niechce mi go tak łatwo dac.....ale nie dlatego ,że mu na dzieciach zalezy...niechce podzialu majatku...zwleka,odwleka .Doprowadza mnie do szału....
Byłam samotna ....w czasie kiedy byłam mezatka.....mieszkałąm z dziecmi i z mezem....ale wsumie mieszkalam tak jakby sama z dziecmi i z nałogiem meza...
niebyl ten człowiek agresywny,nigdy nie podniusł nanas reki ale pił....wracał z pracy siadał przed kompem i pił....tak codziennie....miał swoj pokój,mieszkał wsumie z nami ,ale sam....
obrzydzał mnie....niemogłam na niego patrzec...nie potrafiłam sie zblirzyc....
wtedy poznalam kogos....
nigdy w zyciu bym nie przypuszczala ,ze bedziemy razem....
zwyczajnie kolega kuzynki....ja tu w kraju ,a on na emigracji....rozmowy nocne przez neta...pisanie....potem juz niebyło dnia bez siebie.....wsumie kawal zycia swojego nawzajem sobie przedstawilismy....nie spotykalismy sie ....
minol prawie rok ,a my nadal codziennie na laczach razem.....telefon goracy od rozmow.....
w miedzyczasie wyszlam poraz kolejny z praopozycja do meza o leczeniu....oczywiscie mnie wysmial....zaczol podnosic glos ,potem sie tlumaczyl ze byl pijany...
pewnego dnia bardzo zle sie czulam....bbolala mnie glowa wrecz pekala....dzieci były u mamy a ja sie zwijalam z bolu....zadzwonilam do meza ze ma przyjechac bo musze do szpitala ,zaraz mi glowe rozwali....zjadlam 12 tabletek i nie pomoglo.....uslyszalam w telefonie ,ze przesadzam i ze teraz niema czasu .....wieczorem zadzwonil przyjaciel,niewiem co mowilam ,bylam na wpol przytomna...musialo byc zle z tego co mowilam mu....doslownie po 20 minutach od jego telefonu ktos zaczol sie dobijac do drzwi ,a ze nie byly zamkniete to weszli....bylam juz nieprzytomna....Przyjaciel<a teraz partner> zadzwonił z zagranicy na pogotowie ,wezwal....przyjechali ....zabrali mnie,okazalo sie ,ze mialam wylew zewnetrzny....
po okolo 6 miesiacach postanowilam sie wyniesc z dziecmi z tamtego domu....
teraz jest dobrze....nie jestem juz sama.....a przeszlosc....juz niedlugo sie tej przeszlosci pozbede......i powoli ...powoli bede budowac przyszlosc....
 
Do góry