reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Jak schudnąć po porodzie?

reklama
Ja się leczyłam na zaburzenia odżywiania, w zasadzie od 24 do 29 roku życia na zmianę byłam na rygorystycznej diecie -> wmawiałam sobie, że się akceptuję -> jadłam wszystko, czego nie mogłam na diecie -> tyłam -> "brałam się za siebie" -> zero efektów -> dieta 700 kcal i tak w kółko. Leczenie pomagało dopóki brałam leki. Pilnowanie tego co jadłam oznaczało sprawdzanie każdej etykiety, ważenie każdego produktu, ogromne wyrzuty sumienia za przekroczoną o gram porcję na dany posiłek, czasem wymioty, czasem wysiłek fizyczny do przesady. Mnie też uruchamia "pilnuję tego co jem", bo właśnie z tym mi wie kojarzy to pilnowanie.
Potem były starania o dziecko, cukrzyca, pcos, więc znów dieta, tym razem zdrowa, ale co z tego, skoro była to dieta, a nie styl życia. Zaszłam w ciążę, urodziłam dwójkę dzieci i zaczęłam pracować nad swoją głową. I nagle się okazało, że wcale nie chce mi się żreć, a jak mam ochotę na maka, to po prostu jem. Jedzenie jest dla mnie, a nie ja dla jedzenia. Od dwóch lat ważę tyle samo bez żadnej diety, po prostu biorę leki na tarczycę, zalecone witaminy, a jak wstanę z tyłkiem rano, to siadam na kanapie ok 21, bo stale coś mam w domu do zrobienia. Wyniki, które wpływają na wagę mam okej.

Generalnie mam opanowane lub uśpione te choroby, którymi się zasłaniają otyłe osoby, czyli pcos, niedoczynność tarczycy, IO... To oczywiście zrobiłam u lekarzy, był okres, że co miesiąc miałam badania krwi, żeby sprawdzić jak postępy. Zabrałam się za swoje zdrowie, psychiczne i fizyczne, a figurę olałam, chciałam się po prostu dobrze czuć. Kiedyś połowę zakupów na tydzień zjadałam po powrocie ze sklepu, dzisiaj otwieram lodówkę, popatrzę chwilę i stwierdzam, że w sumie nie chce mi się jeść. Kiedyś ważyłam się codziennie, dzisiaj przed wizytą u endo. Kiedyś myślałam, że rozmiar 42 to wyrok i coś najgorszego, a dzisiaj uważam, że rozmiar ubrania o niczym nie świadczy, bo każdy ma inną budowę, a ubrania szyją dla androidow chyba, nie dla prawdziwych kobiet.

Podsumowując - przebadać się pod kątem hormonów, cukrów i wszystkiego, co może zaburzać metabolizm. Zajrzeć w głąb siebie i zastanowić się, co mi zastępuje to żarcie. Dojść do wniosku, że nasze ciało jest piękne takie jakie jest, o ile jest zdrowe. Z czasem, jeśli masz wyniki ok, nie żresz, szanujesz swoje ciało i panujesz nad nim, to schudniesz. Nie musisz patrzeć na każdą etykietę, nie musisz spędzać godzin w siłowni, możesz zjeść coś słodkiego i jakiś fast food.
Dokładnie tak :)
 
reklama
Ja dodam coś od siebie, nie jako osoba z nadwagą ale osoba, która od X czasu spędziła na dietach.

Liczenie kalorii, aby sobie odmówić jest według mnie szalone. Prosta zasada chudnięcia, to sorry ale mniej żreć a więcej się ruszać. Wystarczy nakładać sobie mniejsze porcje.

Przeszłam przez różne diety. Diety 1000 kcal, diety 1200 kcal, diety 1400 kcal, diety 1500 kcal... żeby nie było, każda zapisywana przez "yntelygentnego" dietetyka, który myśli, że dorosła kobieta aby zachować wszelkie prawidłowe funkcje organizmu przy wzroście 175 może jeść tyle kcal co dziecko w wieku przedszkolnym. 😉

Czym skończyła się historia? A warianty były różne:
A) brak schudnięcia bo organizm przechodzi w tryb przetrwania
B) gwałtowny spadek ponad kilogram tygodniowo -> CYK, EFEKT JOJO!

Uważam, warto sprawdzać etykiety. Ale po to, żeby wiedzieć czy produkt jest pełnowartościowy czy jest zwykłym shitem.
Na dzień dzisiejszy jestem mocna przeciwniczka pseudodietetyków, napoi 0 które rozwalają serducho i wątrobę nie mówiąc o tym że aspartam jest kancerogenny, dużo przyjemnego dla siebie ruchu (sztuka znaleźć aktywność która daje nam RADOŚĆ), dieta jako indywidualny sposób odżywiania pt. chcę schudnąć więc ograniczę łakocie, ograniczę przekąski słone, zjem więcej warzyw które mi smakują.

Uważam, że kluczem do utrzymania wagi jest postępowanie tak, jak nam to odpowiada. Możemy coś ograniczyć, ale nie wolno jest niczego całkowicie wykreślać, chyba że mamy alergie. Życie jest po to, żeby nim żyć a nie katować się głupimi, głodowymi dietami od specjalistów którzy dyplom wygrali właśnie chyba w chipsach. 😉
 
Ja dodam coś od siebie, nie jako osoba z nadwagą ale osoba, która od X czasu spędziła na dietach.

Liczenie kalorii, aby sobie odmówić jest według mnie szalone. Prosta zasada chudnięcia, to sorry ale mniej żreć a więcej się ruszać. Wystarczy nakładać sobie mniejsze porcje.

Przeszłam przez różne diety. Diety 1000 kcal, diety 1200 kcal, diety 1400 kcal, diety 1500 kcal... żeby nie było, każda zapisywana przez "yntelygentnego" dietetyka, który myśli, że dorosła kobieta aby zachować wszelkie prawidłowe funkcje organizmu przy wzroście 175 może jeść tyle kcal co dziecko w wieku przedszkolnym. 😉

Czym skończyła się historia? A warianty były różne:
A) brak schudnięcia bo organizm przechodzi w tryb przetrwania
B) gwałtowny spadek ponad kilogram tygodniowo -> CYK, EFEKT JOJO!

Uważam, warto sprawdzać etykiety. Ale po to, żeby wiedzieć czy produkt jest pełnowartościowy czy jest zwykłym shitem.
Na dzień dzisiejszy jestem mocna przeciwniczka pseudodietetyków, napoi 0 które rozwalają serducho i wątrobę nie mówiąc o tym że aspartam jest kancerogenny, dużo przyjemnego dla siebie ruchu (sztuka znaleźć aktywność która daje nam RADOŚĆ), dieta jako indywidualny sposób odżywiania pt. chcę schudnąć więc ograniczę łakocie, ograniczę przekąski słone, zjem więcej warzyw które mi smakują.

Uważam, że kluczem do utrzymania wagi jest postępowanie tak, jak nam to odpowiada. Możemy coś ograniczyć, ale nie wolno jest niczego całkowicie wykreślać, chyba że mamy alergie. Życie jest po to, żeby nim żyć a nie katować się głupimi, głodowymi dietami od specjalistów którzy dyplom wygrali właśnie chyba w chipsach. 😉
Piękne słowa.

Psychika jest kluczowa w schudnięciu. Właśnie obejrzałam się w lustrze przed pracą. Włosów mam tyle na łbie, co zepsuta lalka. Po anemii z zeszłego lata wypadła mi połowa kłaków. Przyjmuję to co trzeba, głowę smaruję, peelinguję, nieważne. Kiedyś bym się wstydziła wyjść do ludzi i myślałabym, że łysiną robię konkurencję słońcu.
Teraz mam to w pompie. Idę do pracy, nie na konkurs piękności w Gwatemali ;)
 
Ja jeszcze dodam że moja dietetyczka: po pierwsze wysłała mnie równolegle na terapię, po drugie wolała ze mną omówić zasady zdrowego odżywiania niż rozpisywać mi gramaturę i kalorie. Sama mam często problemy z akceptacją siebie, mam swoje mechanizmy ale wiem co mi szkodzi a co jest zdrowym podejściem.
 
Co więcej, pamiętam jak parę lat temu płakałam po nocach. Byłam u ginekolog na kontroli, powiedziała, "nic dziwnego, że ma Pani zaburzenia miesiączkowania przy takiej wadze" - wówczas 175 cm wzrostu, waga 70 kg. Wogóle to "ale ma Pani rozstępy na udach fioletowe, proszę się wziąć za siebie".

Kiedyś popłakałam się, bo rodzina zaczęła mnie dopytywać dopatrując się zaokrąglenia w podbrzuszu, "czy to już". Nie ważne, że to wynikało z odłożonego tam tłuszczu, zwykłego najedzenia czy nawet głupich wzdęć, no bo przecież, to takie nieludzkie. Jak nie jest tam płasko, to ciąża.

Zanim do tego wszystkiego doszło
, żeby było zabawniej - robiłam po 15- 20 tyś kroków w pracy. Miałam turbo metabolizm, wyrabiałam lepszą normę paląc papierosy niż niejeden komin fabryczny. Waga? Niespełna 50 kg. Wizyty lekarskie - "ale proszę wziąć się za siebie i przytyć". ;) Wzięłam. Rzuciłam palenie -> + 20 kg na wadze. Wówczas płacz.

Nie palę już ponad 3 lata, zaraz 4. Dziś czekam aż przyjdą mi jeansy, rozmiar XL. W biodrach to mam z 110cm jak nie lepiej, ale waga niższa. Czy przejmuję się? Nie. Przecież sobie tej d00py nie obetnę. :D
 
Użyłam tego sformułowania, odpowiadając dziewczynie która w ten sposób to ujęła. Ja założę bikini i nie mam z tym problemu, nie nie używam zwrotu ze muszę na coś zasłużyć… poprostu zrzucam wagę bo lepiej się czuję, ale założę strój mając te wagę większa,
Ale wiem że stać mnie na więcej, czasem mi się nie chce ale nie widzę w tym problemu, ja też sporo trenuje. Nigdy nie stosowałam żadnych diet, nigdy się nie głodziłam.
Poza tym ja nigdy nie miałam nadwagi… ja mam do zrzucenia 2 kilo które mi przeszkadzają, lubię swoje ciało, jem wszystko.
I u mnie mniej żreć nie przejdzie, bo nie jem nie wiadomo jak dużo, ja muszę się ruszać i nie jedynym moim celem jest zrzucić 2 kilo, ale też nabrać mięśni i się ujędrnić… więc…. Sorry, zależy do czego ktoś dąży.
 
reklama
Do góry