dara
Zaciekawiona BB
- Dołączył(a)
- 3 Lipiec 2006
- Postów
- 50
Czesc, dziewczyny!
Zwracam się do tych, którym udalo się zastosowac metode z ksiazki „usnij wreszcie” w praktyce oraz tych, które zaczely tak działać, ale z jakichs powodow porzucily starania.
Czy w trakcie stosowania tej metody wasze dzieci mialy jakies nietypowe zachowania psychiczne czy fizjologiczne?
Ze dwa miesiące temu nasza 3-m-czna wówczas corka -nagle, bez zadnej widocznej przyczyny- przestala przesypiac noce: najpierw wyglądało to niewinnie, bo po prostu budzila się wypoczeta i chciala się bawic. Potem poszlo coraz gorzej, i mimo iż dokładaliśmy wszelkich staran, noc z dniem po prostu się zmieszlay. Co gorsza, wydłużały się okresu bujania do snu. Teraz zasypia TYLKO bujana przez meza (bron boze na siedząco!), po jakichs 2 godzinach „tanczenia” usypia plytko na 40 minut, przy probie zlozenia do łóżeczka – wrzask, a jeśli się nawet uda – to pobudka po 40-60 minutach i od nowa. W dzien jest spoko, ale w nocy totalne marudzenie, trze oczka, niemal placze ze zmeczenia – a zasnąć nie może. Ulge przynosi „tanczenie” na rekach meza, a potem znow patrz wyzej.
Opisuje to szczegolowo, bo to może (?) być wazne.
Zaznaczam, ze corka NIE ma kłopotów zoladkowych, NIE jest glodna i NIE ida jej zabki.
Po tym, jak kilka ostatnich nocy odbylo się w trybie „2 godz. noszenia-1 godz snu”, zdesperowani, sięgnęliśmy po książkę „usnij wreszcie”. Po prostu stwierdziliśmy, ze to ewidentnie zmierza w zlym kierunku, a co najgorsze – brak normalnego nocnego snu (który przeciez wczesniej był!!) na pewno nie sluzy corce, i ze musimy cos z tym zrobic nawet jeśli przy pomocy drastycznych srodkow.
Zaczelam w pn od drzemki. 15 minut placzu (czyli 5 wejsc do pokoju) – 2 godz. snu. Wieczorem kontynuowałam. 20 minut placzu (po 15 minutach – już z przerwami na ssanie paluszka) – 8 godz. snu (z przerwa na jedzenie, po którym pokręciła się i znow zasnęła). Byliśmy zachwyceni skutkami: 8 godz snu!!!! Nie mielismy tego co najmniej od miesiąca!
Ale we wtorek nadeszlo zmartwienie: Daszce wyraznie obniżył się „poziom szczescia” (mówiąc terminem tomagochi – pamiętacie, było kiedys cos takiego?). moja dziewczynka, chichrajaca do polowy rzeczy w mieszkaniu, uśmiechnęła się tylko raz, na widok meza, który wrócił z pracy. Miczala. Bawila się zabawkami, reagowala na gry w „kuku” etc, tylko ze jej to wcale nie weselilo. Swój skrzek, który u niej zastepuje na razie smmiech – wydala 2-3 razy, ale z kamienna twarza i wzrokiem wbitym gdzies w sufit (nie przesadzam!).
Oprocz tego strzelila 7 kupek, czego nigdy nie było, a dwie ostatnie były zielone (czego tez wczesniej nigdy nie było). Poza tym w tych od 4 po 7 pojawily się takie czerwone pajęczynki– wyglądało to jak pęknięte naczynka na udzie (jak ktos ma) – a to miala raz, jak jechaliśmy samochodem 200 km i strasznie się zgrzala ) potem zniknelo, a zadne badania nic nie wykazaly. Teraz tez zniknęło - dzis już kupka była normalna.
Wieczorem zasnerla ssama ze zmeczenia, a kiedy po 2 godz obudzila się, znow ja uśpiliśmy „ksiazkowo”, 20 min placzu dalo 6 godz smu, obudzila się o 3, maz ja zabral (wyszlo male nieporozumienie - nie dosłyszał „nie”), zasnęła znow jak się zmordowala zabawkami. Obudzila się w humorze.
Dzis cora zachowuje się normalnie, gaworzy, choc nadal się nie smieje sama z siebie. Martwie się strasznie. Może to jednak metoda nie na moje dziecko? Czy te 7 kup bylo ma tle nerwowym?
pomozcie doświadczeniem!
Zwracam się do tych, którym udalo się zastosowac metode z ksiazki „usnij wreszcie” w praktyce oraz tych, które zaczely tak działać, ale z jakichs powodow porzucily starania.
Czy w trakcie stosowania tej metody wasze dzieci mialy jakies nietypowe zachowania psychiczne czy fizjologiczne?
Ze dwa miesiące temu nasza 3-m-czna wówczas corka -nagle, bez zadnej widocznej przyczyny- przestala przesypiac noce: najpierw wyglądało to niewinnie, bo po prostu budzila się wypoczeta i chciala się bawic. Potem poszlo coraz gorzej, i mimo iż dokładaliśmy wszelkich staran, noc z dniem po prostu się zmieszlay. Co gorsza, wydłużały się okresu bujania do snu. Teraz zasypia TYLKO bujana przez meza (bron boze na siedząco!), po jakichs 2 godzinach „tanczenia” usypia plytko na 40 minut, przy probie zlozenia do łóżeczka – wrzask, a jeśli się nawet uda – to pobudka po 40-60 minutach i od nowa. W dzien jest spoko, ale w nocy totalne marudzenie, trze oczka, niemal placze ze zmeczenia – a zasnąć nie może. Ulge przynosi „tanczenie” na rekach meza, a potem znow patrz wyzej.
Opisuje to szczegolowo, bo to może (?) być wazne.
Zaznaczam, ze corka NIE ma kłopotów zoladkowych, NIE jest glodna i NIE ida jej zabki.
Po tym, jak kilka ostatnich nocy odbylo się w trybie „2 godz. noszenia-1 godz snu”, zdesperowani, sięgnęliśmy po książkę „usnij wreszcie”. Po prostu stwierdziliśmy, ze to ewidentnie zmierza w zlym kierunku, a co najgorsze – brak normalnego nocnego snu (który przeciez wczesniej był!!) na pewno nie sluzy corce, i ze musimy cos z tym zrobic nawet jeśli przy pomocy drastycznych srodkow.
Zaczelam w pn od drzemki. 15 minut placzu (czyli 5 wejsc do pokoju) – 2 godz. snu. Wieczorem kontynuowałam. 20 minut placzu (po 15 minutach – już z przerwami na ssanie paluszka) – 8 godz. snu (z przerwa na jedzenie, po którym pokręciła się i znow zasnęła). Byliśmy zachwyceni skutkami: 8 godz snu!!!! Nie mielismy tego co najmniej od miesiąca!
Ale we wtorek nadeszlo zmartwienie: Daszce wyraznie obniżył się „poziom szczescia” (mówiąc terminem tomagochi – pamiętacie, było kiedys cos takiego?). moja dziewczynka, chichrajaca do polowy rzeczy w mieszkaniu, uśmiechnęła się tylko raz, na widok meza, który wrócił z pracy. Miczala. Bawila się zabawkami, reagowala na gry w „kuku” etc, tylko ze jej to wcale nie weselilo. Swój skrzek, który u niej zastepuje na razie smmiech – wydala 2-3 razy, ale z kamienna twarza i wzrokiem wbitym gdzies w sufit (nie przesadzam!).
Oprocz tego strzelila 7 kupek, czego nigdy nie było, a dwie ostatnie były zielone (czego tez wczesniej nigdy nie było). Poza tym w tych od 4 po 7 pojawily się takie czerwone pajęczynki– wyglądało to jak pęknięte naczynka na udzie (jak ktos ma) – a to miala raz, jak jechaliśmy samochodem 200 km i strasznie się zgrzala ) potem zniknelo, a zadne badania nic nie wykazaly. Teraz tez zniknęło - dzis już kupka była normalna.
Wieczorem zasnerla ssama ze zmeczenia, a kiedy po 2 godz obudzila się, znow ja uśpiliśmy „ksiazkowo”, 20 min placzu dalo 6 godz smu, obudzila się o 3, maz ja zabral (wyszlo male nieporozumienie - nie dosłyszał „nie”), zasnęła znow jak się zmordowala zabawkami. Obudzila się w humorze.
Dzis cora zachowuje się normalnie, gaworzy, choc nadal się nie smieje sama z siebie. Martwie się strasznie. Może to jednak metoda nie na moje dziecko? Czy te 7 kup bylo ma tle nerwowym?
pomozcie doświadczeniem!