reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

jak maluchy zasypiają

Jak długo trwa uspanie waszego dziecka


  • Wszystkich głosujących
    132
Szczególnie te wizualizacje mogą brzmieć głupio jak jakiś zen i w ogóle, no ale jak sobie coś wybraża człowiek to jego ciało na to reaguje, a świadomie nawet nie da się tak złożonej reakcji wywołać - możemy albo myśleć o oddechu, albo o mięsniach, a jak sobie wybrazimy że leżymy na pachnącej kwiatami łące to od razu i oddech się uspokaja i mieśnie rozluźniają i się zaycznamy uśmiechać.

Zapomniałam napisać że podczas śpiewania kołysanek tak lekko się uśmiecham - to też słychać w głosie i myślę że to jest pozytywnie odbierane przez słuchacza :)

Agnieszka
 
reklama
Aga - nie brzmi to wcale jak ZEN ;-)
Przyznaję Ci rację że nasz spokój bardzo pomaga wyciszyć i uspokoić się maluszkowi. Ja przed każdym wejściem do Szymka powtarzałam sobie to co chciałam mu powiedzieć: "wszystko jest w porządku, uczymy się tylko samodzielnie zasypiać, zobaczysz-to nic trudnego :-)". Myślę że mój spokojny ton głosu za każdym razem gdy mówiłam do niego (starając się aby usłyszał coś pomimo swojego krzyku, czy płaczu ;-)) bardzo mu pomagał. Ja naprawdę zachowywałam się tak jakby to samodzielne zasypianie było czymś najnaturalniejszym w świecie aż w końcu w to uwierzyłam :D i uwierzyłam że może się nam to udać :-). I udało się...
 
Kurcze przed chwila napisalam super dlugiego posta i mi Maly skasowal.:-)

Wiewio -zgadzam się że wiara jest najważniejsza, chociażby po to żeby się nie poddać. To po prostu podstawa - wiara i determinacja.

Nie potrafię opisać jak zmieniło się nasze życie to po prostu rewolucja, warto walczyć o dobre zasypianie! Dla siebie też, ale przede wszystkim dla dziecka. Ono tego naprawdę potrzebuje. Teraz kiedy Ignac jest wyspany cały czas bawi się sam na macie, nie marudzi, jest szczęśliwy i uśmiechnięty- wcześniej musiałam go prawie cały czas zabawiać i nosić na rękach.

Nie przypuszczałam że potrzebuje tyle snu! Teraz praktycznie dwie godziny to jego najdłuższy okres czuwania! Śpi cztery -pięć razy dziennie, w tym raz dłużej, mały śpioszek....

Właśnie idziemy spać do łóżeczka - wiem że Ignac zaśnie, ja będę mogła spokojnie się ubrać i zjeść a potem spacer :)

Pa!

Aga
 
Już zasnął :)

Jeszcze jedno - wiecie co, tak było ze mną -ja na początku nie miałam pojęcia że mamy problemy ze snem! człowiek ma tendencje do podejrzewania dziecko o wszystko - kolki, bóle, to że jest ciągle głodne, i tepe itede... Teraz widzę te same objawy co u Ignaca u znajomych dzieci - próbowałam zachwalić metodę samodzielnego zasypiania, ale ich rodzice nie wierzą że w tym tkwi problem. Uwazają na przykład że ich dziecko nie potrzebuje tyle snu w dizeń(ja tez tak myślałam) Ignacy na przykład bardzo ładnie spał w nocy (potem przestał.... jakiś krótki czas temu) więc byłam wyspana zadowolonai nie widziałam problemu.

Pozdrawiam wszystkich


Aga
 
Witam jestem mamą czteromiesięcznej Martynki Mam taką prośbę czy ktoś z WAS mógby mi posłać tę książkę Uśnij wreście Z GÓRY BARDZO DZIĘKUJĘ!!!Mój adres to juswoj26@interia.plJestem badzo ciekawa jaka tam jest ta metoda.Pozdrawiam
 
:-( Słuchajcie tą książkę można kupić w internecie - nie mówimy o dużym koszcie, cena wynosi 14 złotych, chociaż rozumiem że dochodzą jeszcze koszty wysyłki, no ale książka jest bardzo fajna i warto chyba wesprzeć inicjatywę autora, tłumacza i wydawcy przez zakupienie jej. :-(

Trzeba tylko troszkę poszukać, bo nie ma jej w każdej księgarni, w większości nakład jest wyczerpany - ale jak się wrzuci w google "uśnij wreszcie" to w którejś księgarni z kolei ona jest do kupienia. Zachęcam.

Namiary: "Uśnij wreszcie" dr Eduard Estivill, Sylvia de Bejar; wydawnictwo Muza, Warszawa 2001

Agnieszka
 
ja tez bardzo bym prosila o ksiazke USNIJ WRESZCIE, bo juz z mezem padamy i wszystko to idzie w zla strone.
chce przedsiewziac jakies kroki, nawet drastyczne.
czy moze mi ktos przeslac te ksiazke? bede BARDZO wdzieczna. cursiva@yandex.ru
 
reklama
Czesc, dziewczyny!

Zwracam się do tych, którym udalo się zastosowac metode z ksiazki „usnij wreszcie” w praktyce oraz tych, które zaczely tak działać, ale z jakichs powodow porzucily starania.

Czy w trakcie stosowania tej metody wasze dzieci mialy jakies nietypowe zachowania psychiczne czy fizjologiczne?

Ze dwa miesiące temu nasza 3-m-czna wówczas corka -nagle, bez zadnej widocznej przyczyny- przestala przesypiac noce: najpierw wyglądało to niewinnie, bo po prostu budzila się wypoczeta i chciala się bawic. Potem poszlo coraz gorzej, i mimo iż dokładaliśmy wszelkich staran, noc z dniem po prostu się zmieszlay. Co gorsza, wydłużały się okresu bujania do snu. Teraz zasypia TYLKO bujana przez meza (bron boze na siedząco!), po jakichs 2 godzinach „tanczenia” usypia plytko na 40 minut, przy probie zlozenia do łóżeczka – wrzask, a jeśli się nawet uda – to pobudka po 40-60 minutach i od nowa. W dzien jest spoko, ale w nocy totalne marudzenie, trze oczka, niemal placze ze zmeczenia – a zasnąć nie może. Ulge przynosi „tanczenie” na rekach meza, a potem znow patrz wyzej.
Opisuje to szczegolowo, bo to może (?) być wazne.

Zaznaczam, ze corka NIE ma kłopotów zoladkowych, NIE jest glodna i NIE ida jej zabki.

Po tym, jak kilka ostatnich nocy odbylo się w trybie „2 godz. noszenia-1 godz snu”, zdesperowani, sięgnęliśmy po książkę „usnij wreszcie”. Po prostu stwierdziliśmy, ze to ewidentnie zmierza w zlym kierunku, a co najgorsze – brak normalnego nocnego snu (który przeciez wczesniej był!!) na pewno nie sluzy corce, i ze musimy cos z tym zrobic nawet jeśli przy pomocy drastycznych srodkow.

Zaczelam w pn od drzemki. 15 minut placzu (czyli 5 wejsc do pokoju) – 2 godz. snu. Wieczorem kontynuowałam. 20 minut placzu (po 15 minutach – już z przerwami na ssanie paluszka) – 8 godz. snu (z przerwa na jedzenie, po którym pokręciła się i znow zasnęła). Byliśmy zachwyceni skutkami: 8 godz snu!!!! Nie mielismy tego co najmniej od miesiąca!

Ale we wtorek nadeszlo zmartwienie: Daszce wyraznie obniżył się „poziom szczescia” (mówiąc terminem tomagochi – pamiętacie, było kiedys cos takiego?). moja dziewczynka, chichrajaca do polowy rzeczy w mieszkaniu, uśmiechnęła się tylko raz, na widok meza, który wrócił z pracy. Miczala. Bawila się zabawkami, reagowala na gry w „kuku” etc, tylko ze jej to wcale nie weselilo. Swój skrzek, który u niej zastepuje na razie smmiech – wydala 2-3 razy, ale z kamienna twarza i wzrokiem wbitym gdzies w sufit (nie przesadzam!).
Oprocz tego strzelila 7 kupek, czego nigdy nie było, a dwie ostatnie były zielone (czego tez wczesniej nigdy nie było). Poza tym w tych od 4 po 7 pojawily się takie czerwone pajęczynki– wyglądało to jak pęknięte naczynka na udzie (jak ktos ma) – a to miala raz, jak jechaliśmy samochodem 200 km i strasznie się zgrzala ) potem zniknelo, a zadne badania nic nie wykazaly. Teraz tez zniknęło - dzis już kupka była normalna.

Wieczorem zasnerla ssama ze zmeczenia, a kiedy po 2 godz obudzila się, znow ja uśpiliśmy „ksiazkowo”, 20 min placzu dalo 6 godz smu, obudzila się o 3, maz ja zabral (wyszlo male nieporozumienie - nie dosłyszał „nie”), zasnęła znow jak się zmordowala zabawkami. Obudzila się w humorze.

Dzis cora zachowuje się normalnie, gaworzy, choc nadal się nie smieje sama z siebie. Martwie się strasznie. Może to jednak metoda nie na moje dziecko? Czy te 7 kup bylo ma tle nerwowym?

pomozcie doświadczeniem!
 
Do góry