reklama
minozka ciekawa teoria,tez mi to po glowie chodzilo,i wprawdzie przeczytam z ciekawosci ta ksiazke, (jak tylko uda mi sie ja otworzyc), ale i tak z wszelkimi naukami zamierzam jeszcze odczekac, bo moze wcale nie beda konieczne... chyba ze mnie wczesniej desperacja do tego zmusi
Ja nie zmuszam dzieci do kładzenia sie o stałej porze i zasypiania na rozkaz. Z autopsii wiem, że maja swoją godzinę, kiedy czują się zmęczone i ida spac. Oczywiscie, ze przygotowuje je wczesniej (zadnych zabaw pobudzajacych). W przypadku starszej - uczyłam ją zasypiac coraz wczesniej przez ok. 2 m-ce. Po prostu przesuwałam pewne czynności (kolacja, kąpiel).
Hania sama sobie wyregulowala te godziny. I wiem ze proby wczesniejszego kladzenia na sile - to byl zawrot glowy, piski, wrzaski, one sie denerwuja, ja sie denerwuje, maz sie denerwuje i kołomyja... a w efekcie dzieci zasypialy później niz normalnie. Ja po prostu nie mam sumienia postępowac z nimi "ksiązkowo".
Niechby to napisała najlepsza niania na świecie...
Hania sama sobie wyregulowala te godziny. I wiem ze proby wczesniejszego kladzenia na sile - to byl zawrot glowy, piski, wrzaski, one sie denerwuja, ja sie denerwuje, maz sie denerwuje i kołomyja... a w efekcie dzieci zasypialy później niz normalnie. Ja po prostu nie mam sumienia postępowac z nimi "ksiązkowo".
Niechby to napisała najlepsza niania na świecie...
Hej dziewczyny,
tyle sie tu o tej ksiazce pisze pochwal, dziewczyny rozsylaja ja sobie po nocach i dniach, a o efektach wychowywania z nia naszych szkrabow niewiele...
ja sama jeszcze nie przeczytalam do konca, ale juz mniej wiecej wiem na czym polega ta rewelacyjna metoda i mam mieszane uczucia, bo z jednej strony perspektywa przespanej nocy i troche spokoju w dzien neci oj neci, a zdrugiej jak przez te poczatki przebrnac??
czy ktoras sprobowala? czy jest jakis efekt i jak dlugo przyszlo nan czekac? czy potwierdzily sie czasy przewidywane przez autorow? czy stosowalyscie tylko metode na usypianie nocne, czy drzemki czy calosciowo, lacznie z tymi porami posilkow?
podzielcie sie doswiadczeniem, bo ja chyba w desperacji siegne po ta metode i ciekawa jestem czy warto...
dodam ze piszac to nie zdejmuje nogi z bujaczka i juz mnie pieta boli no i oddaje za tydzien malego babci na czas mojej pracy i watpie czy bedzie chciala go dyrdac przez pol dnia... :
pozdrawiam
mari
tyle sie tu o tej ksiazce pisze pochwal, dziewczyny rozsylaja ja sobie po nocach i dniach, a o efektach wychowywania z nia naszych szkrabow niewiele...
ja sama jeszcze nie przeczytalam do konca, ale juz mniej wiecej wiem na czym polega ta rewelacyjna metoda i mam mieszane uczucia, bo z jednej strony perspektywa przespanej nocy i troche spokoju w dzien neci oj neci, a zdrugiej jak przez te poczatki przebrnac??
czy ktoras sprobowala? czy jest jakis efekt i jak dlugo przyszlo nan czekac? czy potwierdzily sie czasy przewidywane przez autorow? czy stosowalyscie tylko metode na usypianie nocne, czy drzemki czy calosciowo, lacznie z tymi porami posilkow?
podzielcie sie doswiadczeniem, bo ja chyba w desperacji siegne po ta metode i ciekawa jestem czy warto...
dodam ze piszac to nie zdejmuje nogi z bujaczka i juz mnie pieta boli no i oddaje za tydzien malego babci na czas mojej pracy i watpie czy bedzie chciala go dyrdac przez pol dnia... :
pozdrawiam
mari
Ja spróbowalam, ale szybko sie poddalam, bo po 2h Julka wyla jak szalona niezaleznie czy bylam obok, czy nie. Poprostu wpadla biedna w histerie :-[ Jak tak sie pózniej zastanowilam, to doszlam do wniosku, ze usypianie dziecka przez glaskanie po glówce i nucenie kolysanek nie jest przeciez takie zle! Julka spokojnie zasypia, nawet w obcym otoczeniu i spi spokojnie. W nocy budzi sie ze 2 razy na cycka, ale tak naprawde mi to szczególnie nie przeszkadza. W koncu zanim sie obejrze, nie bedzie juz malutkim dzidziulem. Mysle, ze jak przyjdzie czas to sama przestanie budzic sie w nocy, nocne karmienia sa przeciez wazne.
Ale to moja opinia, pozdrawiam ;D ;D ;D
Ale to moja opinia, pozdrawiam ;D ;D ;D
kate332
lipcowe mamy'05
- Dołączył(a)
- 19 Czerwiec 2005
- Postów
- 3 133
bądź spokojna jesli chodzi o dryndanie babcie są mistrzyniami nie dają sie dziecku nawe skrzywic od razu porywają na ręce ja walcze z tym jak tylko sie pojawiają na horyzoncie bo jak wyjdą to klops ja musze biegac do wieczora po mieszkaniu z małym na ramieniu nie mówie ze ja nie nosze ale jak tylko sie da to kłade żeby odsapnąćmari pisze:dodam ze piszac to nie zdejmuje nogi z bujaczka i juz mnie pieta boli no i oddaje za tydzien malego babci na czas mojej pracy i watpie czy bedzie chciala go dyrdac przez pol dnia... :
ja bym chętnie spróbowała...ale nikt nie chce przesłać mi tej książki :-[...my mamy straszny problem ululać córcie....wczoraj zostawiliśmy ją w łóżeczku żeby usnęła tak biedna płakała, że serce mi pękło i ululałam ją tak jak zawsze szarpiąć wózkiem
reklama
EWCIK100
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 8 Sierpień 2005
- Postów
- 675
Ja na początku próbowałm tej metody, ale u mnie się nie sprawdziła, bo za każdym razem, gdy podchodziłam do malego, on po chwili uspokojenia zaczynał płakać jeszcze bardziej. Wtedy przeczytałam w książce "Pierwszy rok życia dziecka" o innej odmianie tej metody, bardziej mogłoby się wydawać drastycznej, bo polegającej na zostawianiu dziecka do skutku, żeby się wypłakało.
I u nas to się sprawdziło, bo po kilku minutach rozdzierającego płaczu, mały zaczynał marudzić, stękać, coraz rzadzej i coraz ciszej i w końcu zasypiał. Za pierwszym razem trwało to około godzinki, potem krócej, po trzech dniach (o ile dobrze pamiętam) był spokój. To samo w dzień. Teraz zasypia sam, bez cyca. Kładę go do łóżeczka, pa! pa!, wychodzę, zamykam drzwi i po paru minutach śpi. Jak obudzi się w nocy, poszarpie przez chwilę przytulankę, postęka i zasypia sam. Nigdy nie płacze.
Metodę z książki zastosowała moja koleżanka i po 11 miesiącach niespania powiedziała mi, że wreszcie się udało i mały zasnął sam. Wiem, że dokładnie przestrzegała wszystkich reguł i czasów podchodzenia do dziecka. Tak więc metoda działa! A wszystko zależy od dziecka, który sposób bardziej skutkuje.
I u nas to się sprawdziło, bo po kilku minutach rozdzierającego płaczu, mały zaczynał marudzić, stękać, coraz rzadzej i coraz ciszej i w końcu zasypiał. Za pierwszym razem trwało to około godzinki, potem krócej, po trzech dniach (o ile dobrze pamiętam) był spokój. To samo w dzień. Teraz zasypia sam, bez cyca. Kładę go do łóżeczka, pa! pa!, wychodzę, zamykam drzwi i po paru minutach śpi. Jak obudzi się w nocy, poszarpie przez chwilę przytulankę, postęka i zasypia sam. Nigdy nie płacze.
Metodę z książki zastosowała moja koleżanka i po 11 miesiącach niespania powiedziała mi, że wreszcie się udało i mały zasnął sam. Wiem, że dokładnie przestrzegała wszystkich reguł i czasów podchodzenia do dziecka. Tak więc metoda działa! A wszystko zależy od dziecka, który sposób bardziej skutkuje.
Podziel się: