Witam,
jestem nowa i jak każdej supermamie wydawalo się ze nie będę potrzebować pomocy, ale nie!
Córa ma prawie 7 m i nie umie sama zasnąć.
Umiała jeszczce 2 miesiące temu!
Karmiłam, odkładałam i zasypiała sama w swoim łóżeczku. Bosko
od 2m coś się zepsuło i usypianie to masakra. Misia jak tylko robi się senna, zaczyna wyć, jak zasypia, to wyje i nie chce się "poddać" i zasnąć.
usypia tylko na "przytulaka" w łóżeczku. ( trzymam za rączki, bo drze oczy)
Do tego doszło klękanie i stanie przy poręczy.
Karmię piersią ( uczyliśmy odstawiania od piersi do snu ) ale mała je zupki i kaszki na wieczór. Mamy też stały rytm. 20 kąpiel, kaszka, położenie do łóżeczka, 5 minut czytania bajek i 20.30 sen. ( Smoczki odpadają - mała myśli ze to zabawka)
Zaczyna nam brakowac inwencji. Metoda podnoszenia i odkladnia Tracy Hogg powoduje spazmy jak Misia wyczuje materacyk. Metoda wchodzenia i wychodzenia ( 5,10, 15min) konczy sie 2, 3 godzinnym rykiem.
Najgorzej jest w nocy, bo mała budzi się jak w zegarku o 24 i 4 itd ( czyli maks 3 godziny snu) Po 7 miesiącach można mieć dość.
Drzemki w dzień tez ma o stałych porach - 10.30, 14.30, czasem, ale to zadko - 17.30. Zasypia przy piersi ok, albo metodą przytulaka. - Jak gdzies wyjdę z nią, to wyje, bo sama sie nie ułoży.
Jest coraz gorzej, bo mała jest bardzo żywa, teraz zaczęla mi stawac w łózeczku a ja jestem śmiertelnie zmęczona i wiem, że jak teraz się nie pomęczę, to później będzie gorzej.( ząbki na horyzoncie)
Czy jakaś mama poradziła sobie z nauką usypiania małego żywczyka? Czy cokolwiek zadziałało? Help!