reklama
ja karmię piersią już pół roku i będę jeszcze trochę dlatego zaznaczyłam opcję ponad pół roku. zamierzam pociągnąć "temat" przynajmniej do 9 miesiąca - zobaczymy jak się uda, bo pracuję i mimo odciągania mleka mam go mniej w piersiach. Piotruś już ma zastąpiony jeden posiłek mleczny posiłkiem ze słoiczka, oprócz tego pije soczki i je mus jabłkowy.
próbowałam mu też wprowadzić sztuczne mleko, ale ma skazę białkową i po NAN HA wyskakuje mu wysypka a Bebilonu Pepti pić nie chce.
próbowałam mu też wprowadzić sztuczne mleko, ale ma skazę białkową i po NAN HA wyskakuje mu wysypka a Bebilonu Pepti pić nie chce.
omcia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Październik 2005
- Postów
- 419
Bartek 25 lutego skończy 2 latka, a ja go nadal karmię piersią . Pije wieczorem przed snem (po obfitej - ostatnimi czasy - kolacji) i rano przed wstaniem... Chciałam karmić do 2 urodzin i cieszę się, że nam się to udaje. Jak na razie mały nie wykazuje chęci odstawienia się od piersi
aga29
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 16 Maj 2005
- Postów
- 2 282
Karmilam niecale trzy miesiace, maly nie chcial ssac, poniewaz mialam plaslkie brodawki, do tego mleka tez nie mialam duzo. Myslalam, ze pomoga mi nakladki silikonowe, ale ich maly wogole nie chcial wziac do ust tylko plakal. Pozniej probowalam laktakorem i karmienie sie skonczylo. Chcialam karmic pol roku,wiecej nie, a udalo sie tylko niespelna 3 miechy.
elisabeth
Październik '06 i '09
- Dołączył(a)
- 7 Luty 2007
- Postów
- 4 427
Ja należę do tych mam, które baaardzo krótko karmiły piersią. W trakcie całej ciąży planowałam jak to fajnie będzie karmić dzidziusia własną piersią, niestety życie niesie ze sobą tyle niespodzianek, że ciężko jest coś przewidzieć. Swój pokarm podawałam zaledwie 10dni, a złożyło się na to kilka wątków:
-miałam cesarkę, a co za tym idzie i zmniejszona laktację,
-wklęśnięte brodawki,
-leniwe dziecko, i rada połoznej żeby odciągnąć pokarm i podać butelką-w drugiej dobie życia maluszka(myślę, że to rozleniwiło go jeszcze bardziej,
-i najgorsze: miłam źle zszytą ranę po cięciu, cały tydzień mocno gorączkowałam, okazało się, że zrobił mi sie krwiak pod skórą, pękł mi szew i popłynęła ropa... wiem okropnie to brzmi, ale tak było, żeby wyleczyć ranę mój ginekolog zapisał mi antybiotyk, który brałam przez tydzień i głównie to spowodowało, że musiałam odstawić synka od piersi.
Nawet nie wiecie jak się obwiniałam za to że nie karmię piersią. Uważam, że w dużej mierze jest to wina wszystkich tych dookoła, którzy krzyczą jakie to ważne jest karmienie piersią, za wszelką cenę! Może to jest prawda, ale nikt w trakcie ciąży nie mówi kobiecie, że zdarza się tak ,że nie zawsze jest się w stanie wykarmić własne dziecko. Potem są wyrzuty sumienia, myśli, że jest się złą matką. Pamiętam jak podchodziłam do synka z butelką w reku i łzami w oczach, że nie daje mu tego co najlepsze... własnego pokarmu!!! Teraz z perspektywy czasu wiem, że dawałam mu co najlepsze... miłość!!! Szkoda tylko, że nigdzie o tym nie piszą, gazety krzyczą tylko- pierś, pierś, pierś! Ja byłam wychowana na sztucznym pokarmie, byłam zdowa, moje dziecko też jest zdrowe, bo po prostu dbam o nie najlepiej jak tylko potrafię!
Ale się rozpisałam, chyba nie powinnam aż tyle, pewnie nikt tego nie przeczyta, ale chyba leżało mi to na wątrobie i musiałam to z siebie wyrzucić.
A swoja drogą, to chciałabym wiedzieć czy są tu takie kobiety, które też króciutko karmiły piersią? Odezwijcie się!
-miałam cesarkę, a co za tym idzie i zmniejszona laktację,
-wklęśnięte brodawki,
-leniwe dziecko, i rada połoznej żeby odciągnąć pokarm i podać butelką-w drugiej dobie życia maluszka(myślę, że to rozleniwiło go jeszcze bardziej,
-i najgorsze: miłam źle zszytą ranę po cięciu, cały tydzień mocno gorączkowałam, okazało się, że zrobił mi sie krwiak pod skórą, pękł mi szew i popłynęła ropa... wiem okropnie to brzmi, ale tak było, żeby wyleczyć ranę mój ginekolog zapisał mi antybiotyk, który brałam przez tydzień i głównie to spowodowało, że musiałam odstawić synka od piersi.
Nawet nie wiecie jak się obwiniałam za to że nie karmię piersią. Uważam, że w dużej mierze jest to wina wszystkich tych dookoła, którzy krzyczą jakie to ważne jest karmienie piersią, za wszelką cenę! Może to jest prawda, ale nikt w trakcie ciąży nie mówi kobiecie, że zdarza się tak ,że nie zawsze jest się w stanie wykarmić własne dziecko. Potem są wyrzuty sumienia, myśli, że jest się złą matką. Pamiętam jak podchodziłam do synka z butelką w reku i łzami w oczach, że nie daje mu tego co najlepsze... własnego pokarmu!!! Teraz z perspektywy czasu wiem, że dawałam mu co najlepsze... miłość!!! Szkoda tylko, że nigdzie o tym nie piszą, gazety krzyczą tylko- pierś, pierś, pierś! Ja byłam wychowana na sztucznym pokarmie, byłam zdowa, moje dziecko też jest zdrowe, bo po prostu dbam o nie najlepiej jak tylko potrafię!
Ale się rozpisałam, chyba nie powinnam aż tyle, pewnie nikt tego nie przeczyta, ale chyba leżało mi to na wątrobie i musiałam to z siebie wyrzucić.
A swoja drogą, to chciałabym wiedzieć czy są tu takie kobiety, które też króciutko karmiły piersią? Odezwijcie się!
reklama
Ale się rozpisałam, chyba nie powinnam aż tyle, pewnie nikt tego nie przeczyta, ale chyba leżało mi to na wątrobie i musiałam to z siebie wyrzucić.
czyta, czyta Elisabeth, najgorsze co można mieć to poczucie winy. Różnie się w życiu układa, bywa że mimo wielkich chęci karmić dziecka piersią się nie da, bo samo dziecko z różnych powodów odmawia ssania. Wcale nie jesteś gorsza tylko przez to, że karmisz synka z butelki. Fakt wiele się mówi o zaletach karmienia piersią, może dlatego, że wiele kobiet rezygnuje z takiego karmienia nie z powodów zdrowotnych, nie dlatego że mają mało pokarmu albo dziecko nie chce ssać itp, tylko dlatego, że z butelki karmi się wygodniej. Nigdy przenigdy nie uznałabym, że matka która karmi z butelki jest w jakimś stopniu gorsza od tej, która daje pierś. Może tylko tyle, że nie może doświadczyć widoku małego dziecięcego dziubka składającego się do cyca. Ja wiem ile wysiłku kosztuje utrzymanie laktacji, bo już dwa razy przechodziłam kryzys i mimo tego, że jedna pierś ze względu na mastopatię i pozatykane kanaliki mlekowe daje mniej mleka, to udaje mi się karmić do dziś. Ale wiem też, że laktacja rodzi się w głowie a nie w piersiach i tego się trzymam.
Nie ważne jak karmisz: piersią czy butelką, najważniejsza jest miłość, którą daje się dziecku. I chyba o to chodzi :-)
Moja kuzynka prawie w ogóle nie karmiła piersią. Urodziła przez cesarkę miesiąc wcześniej, córcia była w inkubatorze. Była malutka i nie chciała ssać piersi, bo nie miała siły. A jak nie miała siły ssać to była głodna i płakała. A kuzynka traciła pokarm w piersiach mimo prób odciągania. Niestety zanim laktacja na dobre się zaczęła już się skończyła. Mała jest zatem na butelce właściwie od urodzenia. W zasadzie nie ma problemów zdrowotnych oprócz tych, które wynikają z niedojrzałości organizmu związanych z wcześniejszym porodem.
Podziel się: