KociaMatka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 16 Październik 2018
- Postów
- 1 653
Cześć dziewczyny.
Można tu u Was przycupnąć?
Napiszę coś o sobie/ o nas.
Mam 32, mąż 33 lata. Jesteśmy 4 lata po ślubie i przez cały ten czas się staramy.
Ja od wielu lat zmagam się z endometriozą. Po kilku miesiącach bez efektu mąż się przebadał i wyszedł problem pt. żylaki powrózka. Dość szybko miał umówioną operację, po której parametry nasienia wystrzeliły w kosmos. Byliśmy przebadani wzdłuż i wszerz. Miałam 4 bezowocne inseminacje.
Pomimo przeróżnych badań wzdłuż i wszerz- jakaś immunologia, genetyka, hormony itp. lekarze bagatelizowali mój problem permanentnego bólu brzucha. Na każdej wizycie dowiadywałam się, że mam płyn w miednicy mniejszej, ale taki urok endometriozy. Na ból- leki przeciwbólowe.
Myślę, że być może przez ciągłą obecność płynu, a więc i stanu zapalnego, żadna z inseminacji się nie udała.
W lutym tego roku zasięgnęłam porady dietetyczki i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ta kobieta odmieniła moje życie. Dzięki niej płyn z miednicy zniknął, jak również zapomniałam o bólu brzucha. Mniej więcej w tym samym czasie, co do dietetyczki, trafiłam też do ginekologa, który zdaje się patrzeć szerzej na organizm kobiety. Wiele z jego zaleceń pokrywa się z tymi od dietetyczki. Odkąd się do nich stosuję, komfort mojego życia zmienił się nie do poznania. Już nie boli, nie chcę umrzeć przy każdym okresie. Ogólnie czuję się lepiej.
I najwidoczniej dieta ma też efekt w moim brzuchu, ponieważ od maja nie ma ani śladu płynu zapalnego, a cysta endometrialna na jajniku zmniejszyła się z 2cm do 5mm.
W sierpniu tego roku miałam badanie drożności jajowodów- tu wszystko działa.
Tylko ciąży brak
Mieliśmy w planie in vitro, ale zrezygnowałam w ostatniej chwili przed wizytą w celu podpisania wszelkich dokumentów. Teraz myślę, że dobrze zrobiłam, bo z powodu ciągłego zapalenia w brzuchu, najprawdopodobniej ciąża by się nie utrzymała. Mam spory żal do lekarzy z kliniki niepłodności, że bagatelizowali ciągły stan zapalny, że nikt nie wpadł na to, że mogę mieć insulinooporność (dowiedziałam się o niej robiąc badania dla dietetyczki). Mam poczucie straconego czasu i pieniędzy.
Aktualnie dietę stosuję od lutego. Niestety nie trzymam się jej super restrykcyjnie, bo to nie jest takie proste zmienić przyzwyczajenia, które się miało przez ponad 30 lat, ale walczę, a mąż wspiera.
Teraz planujemy umówić się do tego nowego ginekologa i porozmawiać o inseminacji.
Może warto spróbować jeszcze raz?
Można tu u Was przycupnąć?
Napiszę coś o sobie/ o nas.
Mam 32, mąż 33 lata. Jesteśmy 4 lata po ślubie i przez cały ten czas się staramy.
Ja od wielu lat zmagam się z endometriozą. Po kilku miesiącach bez efektu mąż się przebadał i wyszedł problem pt. żylaki powrózka. Dość szybko miał umówioną operację, po której parametry nasienia wystrzeliły w kosmos. Byliśmy przebadani wzdłuż i wszerz. Miałam 4 bezowocne inseminacje.
Pomimo przeróżnych badań wzdłuż i wszerz- jakaś immunologia, genetyka, hormony itp. lekarze bagatelizowali mój problem permanentnego bólu brzucha. Na każdej wizycie dowiadywałam się, że mam płyn w miednicy mniejszej, ale taki urok endometriozy. Na ból- leki przeciwbólowe.
Myślę, że być może przez ciągłą obecność płynu, a więc i stanu zapalnego, żadna z inseminacji się nie udała.
W lutym tego roku zasięgnęłam porady dietetyczki i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ta kobieta odmieniła moje życie. Dzięki niej płyn z miednicy zniknął, jak również zapomniałam o bólu brzucha. Mniej więcej w tym samym czasie, co do dietetyczki, trafiłam też do ginekologa, który zdaje się patrzeć szerzej na organizm kobiety. Wiele z jego zaleceń pokrywa się z tymi od dietetyczki. Odkąd się do nich stosuję, komfort mojego życia zmienił się nie do poznania. Już nie boli, nie chcę umrzeć przy każdym okresie. Ogólnie czuję się lepiej.
I najwidoczniej dieta ma też efekt w moim brzuchu, ponieważ od maja nie ma ani śladu płynu zapalnego, a cysta endometrialna na jajniku zmniejszyła się z 2cm do 5mm.
W sierpniu tego roku miałam badanie drożności jajowodów- tu wszystko działa.
Tylko ciąży brak
Mieliśmy w planie in vitro, ale zrezygnowałam w ostatniej chwili przed wizytą w celu podpisania wszelkich dokumentów. Teraz myślę, że dobrze zrobiłam, bo z powodu ciągłego zapalenia w brzuchu, najprawdopodobniej ciąża by się nie utrzymała. Mam spory żal do lekarzy z kliniki niepłodności, że bagatelizowali ciągły stan zapalny, że nikt nie wpadł na to, że mogę mieć insulinooporność (dowiedziałam się o niej robiąc badania dla dietetyczki). Mam poczucie straconego czasu i pieniędzy.
Aktualnie dietę stosuję od lutego. Niestety nie trzymam się jej super restrykcyjnie, bo to nie jest takie proste zmienić przyzwyczajenia, które się miało przez ponad 30 lat, ale walczę, a mąż wspiera.
Teraz planujemy umówić się do tego nowego ginekologa i porozmawiać o inseminacji.
Może warto spróbować jeszcze raz?