reklama
Witam Was serdecznie.
Po paru miesiącach czytaniu waszych postów postanowiłam, że dołączę do Was i napisze moją historię o staranie.
Ja i mój mąż jesteśmy zdrowi, nie leczymy się na żadne przewlekle choroby co mogłoby przeszkadzać w poczęciu. A jednak po 6 miesiącach braku ciąży zapisałam się do lekarza specjalisty w tym temacie, który przyjmował w szpitalu na fundusz. Przebadał mnie ginekologicznie ale tylko mężowi zlecił zbadać nasienie a mi nie zlecił żadnych badań. Zdziwiło mnie to ale ok. Zrobił badania i wyszło, że jego plemniki są mało ruchliwe. Lekarz od razu stwierdził, że są wolne ale do inseminacji jak najbardziej się dobre. Aby doszło do inseminacji jedyne co musiałam to przez 3 cykle sprawdzić czy są pęcherzyki i endometrium prawidłowe. Mąż na początku był przeciwny inseminacji, bo pierwszy raz o niej słyszał no i zawiedziony „swoją męskością”. Ale zanim go przekonałam mijały kolejne miesiące niepowodzeń. Zaczęłam dalej czytać i szukać. Znalazłam kolejny państwowy program leczenia niepłodności i znowu zapisałam się do kolejnego szpitala. Jak czytałam to tak ładnie pisali i mówili na filmikach, że przebadają, że znajdą problem, pomogą itp. No i oczywiście na NFZ. Ucieszyłam się, że w końcu mnie przebadają i pomogą. I tak miałam zrobione badania z krwi i drożność jajowodów. Badania wyszły prawidłowe, żadnych nieprawidłowości. Po drożności kazano nam się starać 3 miesiące naturalnie. No niestety też się nie udało. Umówiłam się na następną wizytę z nadzieją, że będziemy szukać dalej przyczyny, w końcu był to program leczenia niepłodności. Diagnoza lekarz dosłownie ścięła mnie z nóg. Wprost mi powiedział, że jest to niepłodność idiopatyczna. Inseminacja nie ma sensu cytat lekarza „bo ile bym nie wlewała nasienia to i tak nie ma sensu” Jak się zapytałam o inne badania to nie chciał słyszeć. I jedyne co on zaleca to In vitro. I nic więcej nie chciał rozmawiać bo się bardzo śpieszył i wręcz zostałam wyproszona z pokoju. A jak później poczytałam o nim to się okazało, że jest zwolennikiem metody In vitro. Po kilku dniach jak doszłam do siebie popytałam koleżanek aby mi poleciły lekarza, bo już miałam dość programów leczenia niepłodności na NFZ. Wybrałam lekarza i udałam się na wizytę. Na pierwszej wizycie dostałam listę badań do zrobienia. Z badań wyszło, że ma niedoczynność tarczy i hiperprolaktynemie czynnościową (wysoką prolaktynę po obciążeniu). Dostałam leki i mieliśmy się starać naturalnie przez 4 miesiące. No i tym razem się nie udało i nawet lekarz był zdziwiony brakiem ciąży. Następny krok inseminacja, która była przeprowadzona na cyklu naturalnym. Sam zabieg strasznie mnie bolał, ponieważ okazało się że mam szyjkę macicy wygiętą w S. I sam lekarz nie spodziewał się tego po mnie, powiedział że taki przypadek miał z 20 lat temu. I stał się cud 1 IUI i ciąża. Ale radość nie trwała długo bo w 8 tygodni i 23 grudnia zarodek ostatecznie obumarł…
Obecnie przygotowuję się do 2 IUI
Nie mogłam napisać krócej, bo chciałam się z Wami podzielić nie tylko samą IUI ale też podejściem lekarzy ich sposobie leczenia i tym wspaniałym programem z walką z niepłodność na NFZ.
Pozdrawiam
Po paru miesiącach czytaniu waszych postów postanowiłam, że dołączę do Was i napisze moją historię o staranie.
Ja i mój mąż jesteśmy zdrowi, nie leczymy się na żadne przewlekle choroby co mogłoby przeszkadzać w poczęciu. A jednak po 6 miesiącach braku ciąży zapisałam się do lekarza specjalisty w tym temacie, który przyjmował w szpitalu na fundusz. Przebadał mnie ginekologicznie ale tylko mężowi zlecił zbadać nasienie a mi nie zlecił żadnych badań. Zdziwiło mnie to ale ok. Zrobił badania i wyszło, że jego plemniki są mało ruchliwe. Lekarz od razu stwierdził, że są wolne ale do inseminacji jak najbardziej się dobre. Aby doszło do inseminacji jedyne co musiałam to przez 3 cykle sprawdzić czy są pęcherzyki i endometrium prawidłowe. Mąż na początku był przeciwny inseminacji, bo pierwszy raz o niej słyszał no i zawiedziony „swoją męskością”. Ale zanim go przekonałam mijały kolejne miesiące niepowodzeń. Zaczęłam dalej czytać i szukać. Znalazłam kolejny państwowy program leczenia niepłodności i znowu zapisałam się do kolejnego szpitala. Jak czytałam to tak ładnie pisali i mówili na filmikach, że przebadają, że znajdą problem, pomogą itp. No i oczywiście na NFZ. Ucieszyłam się, że w końcu mnie przebadają i pomogą. I tak miałam zrobione badania z krwi i drożność jajowodów. Badania wyszły prawidłowe, żadnych nieprawidłowości. Po drożności kazano nam się starać 3 miesiące naturalnie. No niestety też się nie udało. Umówiłam się na następną wizytę z nadzieją, że będziemy szukać dalej przyczyny, w końcu był to program leczenia niepłodności. Diagnoza lekarz dosłownie ścięła mnie z nóg. Wprost mi powiedział, że jest to niepłodność idiopatyczna. Inseminacja nie ma sensu cytat lekarza „bo ile bym nie wlewała nasienia to i tak nie ma sensu” Jak się zapytałam o inne badania to nie chciał słyszeć. I jedyne co on zaleca to In vitro. I nic więcej nie chciał rozmawiać bo się bardzo śpieszył i wręcz zostałam wyproszona z pokoju. A jak później poczytałam o nim to się okazało, że jest zwolennikiem metody In vitro. Po kilku dniach jak doszłam do siebie popytałam koleżanek aby mi poleciły lekarza, bo już miałam dość programów leczenia niepłodności na NFZ. Wybrałam lekarza i udałam się na wizytę. Na pierwszej wizycie dostałam listę badań do zrobienia. Z badań wyszło, że ma niedoczynność tarczy i hiperprolaktynemie czynnościową (wysoką prolaktynę po obciążeniu). Dostałam leki i mieliśmy się starać naturalnie przez 4 miesiące. No i tym razem się nie udało i nawet lekarz był zdziwiony brakiem ciąży. Następny krok inseminacja, która była przeprowadzona na cyklu naturalnym. Sam zabieg strasznie mnie bolał, ponieważ okazało się że mam szyjkę macicy wygiętą w S. I sam lekarz nie spodziewał się tego po mnie, powiedział że taki przypadek miał z 20 lat temu. I stał się cud 1 IUI i ciąża. Ale radość nie trwała długo bo w 8 tygodni i 23 grudnia zarodek ostatecznie obumarł…
Obecnie przygotowuję się do 2 IUI
Nie mogłam napisać krócej, bo chciałam się z Wami podzielić nie tylko samą IUI ale też podejściem lekarzy ich sposobie leczenia i tym wspaniałym programem z walką z niepłodność na NFZ.
Pozdrawiam
Ostatnia edycja:
Paraply
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Czerwiec 2019
- Postów
- 3 180
Neonek no niestety lekarze na NFZ tak się właśnie przykładają do swojej pracy. Przykre to bardzo... Ja bylam na początku swojej drogi u lekarza, co prawda nie na NFZ ale zwykłego ginekologa,ktory nie zajmuje się leczeniem niepłodności. Jak zapytałam o jakieś badania to mówil, że młoda jestem (34 lata) i nie ma potrzeby. I tak się bujałam 10 miesięcy aż w końcu trafiłam do kliniki leczenia niepłodności i od razu dostałam listę badań do zrobienia. No i wyszło jedno nie tak, drugie... Tyle czasu straciłam.
Jeśli chodzi o iui to jeśli badanie hsg wyjdzie ok to chyba podejdę do max 3. Więcej nie ma sensu. Jeśli się tyle razy nie udało to raczej za kolejnym też się nie uda.
Jeśli chodzi o iui to jeśli badanie hsg wyjdzie ok to chyba podejdę do max 3. Więcej nie ma sensu. Jeśli się tyle razy nie udało to raczej za kolejnym też się nie uda.
Cześć dziewczyny, może mi podpowiecie. Lekarz kazał brać duphaston od 3 dnia po IUI przez 10 dni. Mówił też, żeby to brać do wyniku testu. I tu daty się nie nakładają. Wychodzi, że w sobotę powinnam ostatni raz wziąć duphaston a test zrobię w poniedziałek, czyli wynik wieczorem najszybciej. To mam brać ten duphaston do poniedziałku?
Hankaa
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Listopad 2019
- Postów
- 4 671
Ja zawsze biorę do testuCześć dziewczyny, może mi podpowiecie. Lekarz kazał brać duphaston od 3 dnia po IUI przez 10 dni. Mówił też, żeby to brać do wyniku testu. I tu daty się nie nakładają. Wychodzi, że w sobotę powinnam ostatni raz wziąć duphaston a test zrobię w poniedziałek, czyli wynik wieczorem najszybciej. To mam brać ten duphaston do poniedziałku?
Moj maz konczy w tym roku 42 lata wuec w sumue tez chce miec jeszcze sily wychowac dzieckoNic dziwnego, chciałby jeszcze mieć siłę, żeby z synem pograć w piłkę
Ja myślę wstępnie o czterech podejściach, ale zobaczymy.
Cześć:-) musiałaś przejść trudna drogę. Ważne żeby trafić na kompetentnego lekarza. Z nfz miałam doczynienia i tez raczej rozczarowanie. Choc moja dr zleciła panel hormonalny. Ale terminy do niej były odległe i czułam się samotna w walce. Co dwa mies wizyta. Przy staraniach brak mozliwosci regularnego monitoringu raczej to niepowazne.Witam Was serdecznie.
Po paru miesiącach czytaniu waszych postów postanowiłam, że dołączę do Was i napisze moją historię o staranie.
Ja i mój mąż jesteśmy zdrowi, nie leczymy się na żadne przewlekle choroby co mogłoby przeszkadzać w poczęciu. A jednak po 6 miesiącach braku ciąży zapisałam się do lekarza specjalisty w tym temacie, który przyjmował w szpitalu na fundusz. Przebadał mnie ginekologicznie ale tylko mężowi zlecił zbadać nasienie a mi nie zlecił żadnych badań. Zdziwiło mnie to ale ok. Zrobił badania i wyszło, że jego plemniki są mało ruchliwe. Lekarz od razu stwierdził, że są wolne ale do inseminacji jak najbardziej się dobre. Aby doszło do inseminacji jedyne co musiałam to przez 3 cykle sprawdzić czy są pęcherzyki i endometrium prawidłowe. Mąż na początku był przeciwny inseminacji, bo pierwszy raz o niej słyszał no i zawiedziony „swoją męskością”. Ale zanim go przekonałam mijały kolejne miesiące niepowodzeń. Zaczęłam dalej czytać i szukać. Znalazłam kolejny państwowy program leczenia niepłodności i znowu zapisałam się do kolejnego szpitala. Jak czytałam to tak ładnie pisali i mówili na filmikach, że przebadają, że znajdą problem, pomogą itp. No i oczywiście na NFZ. Ucieszyłam się, że w końcu mnie przebadają i pomogą. I tak miałam zrobione badania z krwi i drożność jajowodów. Badania wyszły prawidłowe, żadnych nieprawidłowości. Po drożności kazano nam się starać 3 miesiące naturalnie. No niestety też się nie udało. Umówiłam się na następną wizytę z nadzieją, że będziemy szukać dalej przyczyny, w końcu był to program leczenia niepłodności. Diagnoza lekarz dosłownie ścięła mnie z nóg. Wprost mi powiedział, że jest to niepłodność idiopatyczna. Inseminacja nie ma sensu cytat lekarza „bo ile bym nie wlewała nasienia to i tak nie ma sensu” Jak się zapytałam o inne badania to nie chciał słyszeć. I jedyne co on zaleca to In vitro. I nic więcej nie chciał rozmawiać bo się bardzo śpieszył i wręcz zostałam wyproszona z pokoju. A jak później poczytałam o nim to się okazało, że jest zwolennikiem metody In vitro. Po kilku dniach jak doszłam do siebie popytałam koleżanek aby mi poleciły lekarza, bo już miałam dość programów leczenia niepłodności na NFZ. Wybrałam lekarza i udałam się na wizytę. Na pierwszej wizycie dostałam listę badań do zrobienia. Z badań wyszło, że ma niedoczynność tarczy i hiperprolaktynemie czynnościową (wysoką prolaktynę po obciążeniu). Dostałam leki i mieliśmy się starać naturalnie przez 4 miesiące. No i tym razem się nie udało i nawet lekarz był zdziwiony brakiem ciąży. Następny krok inseminacja, która była przeprowadzona na cyklu naturalnym. Sam zabieg strasznie mnie bolał, ponieważ okazało się że mam szyjkę macicy wygiętą w S. I sam lekarz nie spodziewał się tego po mnie, powiedział że taki przypadek miał z 20 lat temu. I stał się cud 1 IUI i ciąża. Ale radość nie trwała długo bo w 8 tygodni i 23 grudnia zarodek ostatecznie obumarł…
Obecnie przygotowuję się do 2 IUI
Nie mogłam napisać krócej, bo chciałam się z Wami podzielić nie tylko samą IUI ale też podejściem lekarzy ich sposobie leczenia i tym wspaniałym programem z walką z niepłodność na NFZ.
Pozdrawiam
Cześć dziewczyny, może mi podpowiecie. Lekarz kazał brać duphaston od 3 dnia po IUI przez 10 dni. Mówił też, żeby to brać do wyniku testu. I tu daty się nie nakładają. Wychodzi, że w sobotę powinnam ostatni raz wziąć duphaston a test zrobię w poniedziałek, czyli wynik wieczorem najszybciej. To mam brać ten duphaston do poniedziałku?
reklama
Podziel się: