Evelevel, redferrari
Na NFZ mieliśmy umówione dwa terminy w maju i czerwcu w rudzie śląskiej ale nie pojechaliśmy (raz mąż brał antybiotyk, a drugim razem musiał pilnie wyjechać w delegacje) i przepadło... a potem to olałam... zarówno badania jak i inseminacje bo są wakacje. Powiedziałam ze do iui wrócę we wrześniu... a ze teraz wyszło przez przypadek tak jak wyszło (z czego się cieszę, bo wiem ze w ciąże w sumie zachodzę) i to nawet udało się bez leków .... ale i tak ze tak powiem „jak nie urok to sraczka” .... rozmawiałam z moim lekarzem z bociana... na razie zrobimy genetykę (w poniedzialek jadę oddać krew, nie wiem jak to zrobią, dziś był problem żeby mi upuścić pół fiolki... raz, ze nie mam żyły, dwa mam bardzo gęsta krew i skapuje po kropelce) a potem zobaczymy. Modlę się żeby to nie były kariotypy, bo na ta chwile jeśli by coś wyszło to dla mnie jest już temat zamknięty. Nie akceptuje słowa „dawca”. I tyle. Jeśli się okaże, ze to nie to, to doktorek mi mówił o przyjmowaniu jakichś sterydów, ale to chyba przy in vitro... przed czym tez się bardzo bronię.