lilonka
Smerfikowa mama
U nas właściwie tylko moja mama wie, że się leczmy w klinice i że podchodzimy do iui, a potem ewentualnie do in vitro. Emek nie chcę żeby komukolwiek rozpowiadać, bo dla niego jest to strasznie trudne. Dla nas to jest trudne. Gdyby nie mama, to nie wiem czy dałabym radę po tym jak dostaliśmy pierwsze wyniki, emek się załamał totalnie, chiał się rozwodzić, żeby mi życia nie marnować i w ogóle. A ja w nocy ryczałam, a od rana uparcie mu powtarzałam, że da się to poprawić i że będziemy walczyć. I faktycznie do kuracji witaminowej skoczyły nam wyniki z 1,7 mln/ml do 8 mln.