Witam się dziewczynki po 2 dniowej nieobecności, naskrobałyście tyle, że jeszcze nie nadrobiłam. Opowiem Wam szybciutko co mi się przydarzyło bo lecę do fryzjera na farbowanie odrostów i podcięcie. Wyjeżdżaliśmy do Łeby na 2 dni i chcąc skrócić sobie drogę z tobołami poszłam przez taras a tam słaby deszcz, ja co prawda na płaskim ale schody śliskie i zjechałam z 6 schodów tak niefortunnie, że myślałam, że się już nie podniosę. M mówi, że kosmetyczki z rąk nie wypuściłam ;-)
Schody są obłożone kafelkami ale mają takie metalowe obrzeża. Gdybym uderzyła się głową myślę, że mogłabym się nawet zabić. A tak skończyło się na 3 sińcach na ręku, zbitym łokciu i olbrzymim sińcu na pośladku. Dopiero dzisiaj nabiera koloru, cały pośladek jest granatowy, dotknąć się nie mogę, siedzieć za bardzo też nie, leżeć też nie, masakra jakaś.
Poczytam Was sobie u fryzjera.
Miłego dnia :-):-):-)
Smerfeta nie daj się, trzymam kciuki. Zawsze możesz ich zaszantażować, że zamiast kilkugodzinnej nieobecności w pracy lub wcześniejszych wyjść, możesz brać kilka dni L4, powinno podziałać ;-):-)