Nati to witaj i Ty po drugiej stronie lustra
Ale bez strachu, ja inv wspominam lepiej niz moje 3 iui,te mnie zmaltretowaly psychicznie bardzo.
i dziewczyny nie zalujcie wydanej kasy, zawsze mogło sie udać przecież. Najważniejsze chyba w odpowiednim momencie powiedzieć sobie STOP.
Tu chyba Piaska napisała, jesli sie mylę proszę mnie poprawić, ze o inv nie ma mowy i zamierza zrobic 8-11 iui.
Tak tylko moze napisać ktoś kto jest na początku drogi. Bo pomijając kasę i czas, ktory moze nie wszystkich goni to iui jest bardzo dużym obciążeniem psychicznym. To nie jest żaden luzik i nie da sie żyć dawnym życiem i trzaskac iui. Chyba, ze tylko ja mam takie odczucie weteranki?
Do tego dochodzi jeszcze partner. Dlaczego nawet jak byli początkowo przeciwni inv potem zmieniają zdanie? Bo to po czasie jest tak samo dla nich obciążające i zaczynaja sie czuć jak worek z nasieniem, jak reproduktor.
To kolezanka z naszego wątku miała poważny kryzys w związku, a podstawa wlasnie było nie co innego jak trzaskanie iui na akord.
I ja nie mowie, ze iui sie nie udaje! Trzeba tylko miec świadomość, ze nie jest dla każdego i zeby wiedzieć , kiedy zmienic ścieżkę.
Bo to przerażające inv tez nie jest dla każdego, nie jest cudem, a jedynie moze sie nim stać. Daje 30% szans.
Wlasnie 4 koleżanki z naszego wątku są w trakcie procedury i nie jest to ich pierwsza próba...
Ewis wlasnie poniosła porażkę. A reszta dziewczyn ciagle walczy.
Przepraszam jeżeli któraś z Was urazilam lub wystraszylam swoimi słowami.
Ale jestem dzis bardzo blisko myślami z dziewczynami, ktore kiedyś wierzyly w jedna tylko sluszna drogę zwana iui...
I strasznie sie boje o te dziewczyny, bo dla Nich innych furtek juz nie ma