Witajcie dziewczyny. Chyba potrzebuję wsparcia
Zapieram się ostatnio rękoma i nogami by nikogo nie męczyć tym tematem, ale nikt z grona rodziny ani znajomych nie jest w temacie inseminacji, więc kolejne "będzie dobrze", "myśl pozytywnie" itd zaczyna mnie męczyć. Jestem swieżakiem, staramy się o dziecko od 1,5 roku. W tym roku zgłosiliśmy się do kliniki niepłodności. Nie powinnam narzekać bo wiem że wiele z was stara się już dłużej ale próby inseminacji które mieliśmy (efektywnie 1) bo lekarz z kliniki drugi raz przegapił moją owulację. Moje wyniki z krwi poza tarczycą są pozytywne. Z tarczycą nie mialam nigdy problemu. Dopiero w klinice przy regularnym pobieraniu krwi okazało się ze wartości są podwyższone. Jeden lekarz twierdzi że tarczyca nie wpływa na zapłodnienie, drugi tak. Teraz gdy zapytałam, co będziemy robić dalej, czy może potrzebna jest jakaś pomóc hormonalna przed zabiegiem, skoro pęcherzyk nie chciał urosnąć do odpowiedniego rozmiaru a potem pękł niewiadomo kiedy, to powiedziano mi że powinniśmy zastanowić się nad invitro. Jestem poniekąd zirytowana, skoro wyniki moje i mojego partnera nie wskazują na nic poważnego, to dlaczego lekarze od razu pchają nas w in vitro? Co o tym sądzicie ? Jeszcze dodam, że według lekarzy wyniki spermy wskazują na to że tu może być problem, ale gdy poprosiłam o wyniki na piśmie, okazuje się że ilość i ruchliwosc plemnikow nie jest wcale zła a nawet się poprawiła. Nie wiem sama co myśleć. Przepraszam za tak długiego posta. Musiałam to wyrzucić z siebie. Proszę o jakąkolwiek poradę lub opinie. Dziękuję i pozdrawiam was serdecznie! J.