Cześć dziewczyny. Odzywam się tutaj czasami, ale czytam Wasze historie codziennie.
mieliśmy mieć kolejna próbę inseminacji w tym miesiącu, bo przy pierwszej mój mąż się 'zestresował' i nic z tego nie wyszło. No i historia działa się od nowa, CLO, wizyta w trakcie miesiączki, monitoring, zastrzyk i następny dzień inseminacjia. Tylko, że niestety znowu do Niej nie doszło, bo mąż miał wręcz tragiczne wyniki, lekarz powiedział, że nie ma sensu robić IUI z takimi wynikami, przepisał mu inne leki, przerwa w staraniach i za 2 miesiące badanie nasienia. No i znowu rozczarownie, płacz itd. No i tak minęły 2 tygodnie i wczoraj mój mąż zaczął narzekać na ból jajka I z godziny na godzinę było coraz gorzej, wiec pojechaliśmy na SOR, spędziliśmy tam 5h, zapalenie najądrza i jądra, konsultacja urologiczna dzisiaj koniecznie. No i właśnie.. po konsultacji okazało się, że... MA ŻYLAKI. I to już na pograniczu tragedii. Leczymy stan zapalny i działamy z żylakami. To była przyczyną jego tragicznych wyników nasienia. Troche jestem zła dlaczego w klinice nie wpadli na pomysł, żeby zbadać mu jajka? Płaciliśmy nie mało pieniążków, myślałam, że jesteśmy w dobrych rękach, ufałam naszemu lekarzowi, a tu taka niespodzianka. Troszeczkę to przykre