No ogolnie to juz dlugo to trwa. Rok temu w marcu poszlismy do kliniki i niedrozny mam niby jeden jajowod, wyniki meza wg tamtego gina byly bardzo dobre. Po 3 cyklach stymulowanych udalo sie zajsc naturalnie, w czerwcu, we wrzesniu poronilam,puste jajo, mialam lyzeczkowanie. W listopdzie covid i jednoczenie kolejna ciaza, beta urosla do 900 i spadla, nie bylo widac pecherzyka na usg, pryszlo krwawienie. Potem zalecone odczekanie cyklu po covid i u meza nasienie sie pogorszylo po tym dziadostwie. I w styczniu nerwica mnie dojechala, wiec te starania nie byly za mocne, bo psychika siadla. W tamtym miesiacu poszlam do nowej kliniki, stwerdzil ze on stawia na slabe nasienie i watpi w moja niedroznosc. Niestety byla owulka z jajnika niedorznego wiec kazal dzialac bez insemnacji i zrobic mu na zlosc i zajsc w ciaze
a jak nie to robimy inseminacje, a jak nie to laparoskopia w szpitalu i jakis tam ma pomysl. Powiedzial, ze spokojnie bedzie dziecko. No ale nie udalo sie zrobic na zlosc w tym cyklu i ide dzis i bede sie dowiadywac co tam. Zrobilam juz badania z krwi na hiv, rozyczke itd. Jeszcze posiew z pochwy zostal i chlamydia. I boje sie, ze w tym posiewie cos mi moze wyjsc, bo mialam tez jakies infekcje grzybicze czesto. ;/