reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Imię dla dziecka

Oj, zołza, zdziwiłabyś się- ja znam dwie małe chanelle (czy jak tam to się pisze?) i obie są z ubogich rodzin...
Moja mama i ciotka są psychologami i mówią, że zawsze jak przyjdzie do poradnii dziecko o imieniu Anastazja, Roksana, Chanelle, Vanessa, Afrodyta itd., to często jest z patologicznej, alkoholowej rodziny.

Moja teściowa nigdy wprost nie mówi, że jej się coś nie podoba, ale b. mnie irytuje swoim zachowaniem. Mówię jej, że będzie Mieszko a ona "ee, dla mnie to będzie żabunia- tak będę mówić do niego, albo niuniuś" niech no spróbuje. W ogóle ona jest taka infantylna, ze czasem już nie wytrzymuję. I kupuje takie badziewie dla naszego synka, że już się obawiam chwili kiedy zacznie nas tym wszystkim obdarowywać... na szczęście póki co nie może się rozstać z tymi rzeczami i kumuluje je u siebie w szafach .

Ironia, a mi się podoba jeszcze Witold (dla dorosłego) Witek (dla nastolatka0 i Wituś (dla szkraba)
oraz
analogicznie Jerzy, Jurek a na małego można wołać Jerzyk:)))
co Ty na to?
A Staś?

oj nie bardzo by u nas wypaliły kazde imie kojarzy nam sie z kim niefajnym ;)
 
reklama
Ja też znam Chanelle... dziewczynka z bardzo biednej rodziny, która obecnie jest jedną z najlepiej zapowiadających się młodych skrzypaczek w naszym kraju. Uczy się w szkole w Bielsku.

Czytam o waszych teściowych i czuję taką wdzięczność za moją... to jest cudowna kobieta. SPokojna, dobra i bardzo mądra. Nie ma żadnego problemu z dogadaniem się, jest tolerancyjna i nigdy nie narzucała mi swojego zdania. Naprawdę jak czytam wase opowieści to zaczynam to doceniać!
traschka a czy mieszkasz z nimi? :) bo jesli tak to nie myślałabym inaczej o tesciach bo bym sie uewarunkowała i zycia nie miała, ale póki są daleko to mi wali co myślą o mnie :) i mogę troche ich przystopować zwłaszcza że ostatnio ciagle ma jakieś uwagi....a ja uwazam że skoro nie jestem od niej zależna finansowo to niech swoje rady trzyma dla siebie :)

gorzej jak ona bedzie od nas zalezna finansowo a tez tak moze być....mogą byc wtedy draki bo nie bardzo mi się to uśmiecha.... :-/
 
Ironia nie no, co ty! NIe mieszkam z teściami ani rodzicami:) Nie wytrzymałabym ani z jednymi ani z drugimi choć wszystkim bardzo lubię i cenię. Ale ja potrzebuję spokoju i decydowania samemu co dla mnie najlepsze, nienawidzę gdy ktoś się wtrąca a jakieś wspólne kompromisy są niezbędne kiedy mieszka się wspólnie.
 
gorzej jak ona bedzie od nas zalezna finansowo a tez tak moze być....mogą byc wtedy draki bo nie bardzo mi się to uśmiecha.... :-/

Poruszyłaś mój drażliwy temat,wiem coś o tym bo mam nad tym kontrole,niestety.Ale czasami mam ochote powiedzieć a w zasadzie wykrzyczeć mężowi
"nie pytaj sie do cholery czy możesz mamie wysłać .......":wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:
Ja wiem polecą na mnie gromy,w końcu to kiedyś nasi rodzice na nas łożyli ,i role sie odwracaja.Tylko do cholery jasnej czemu jakoś inni sobie daja rade ????To boli zwłaszcza że rzadko słyszę "dziękuje"
 
Tusen rzeczywiście trudny temat... wiele zależy od tego czy rodzice rzeczywiście sami sobie nie radzą czy po prostu tak im wygodnie. Gdybym ja znalazła się kiedyś w sytuacji, że moi rodzice (lub tak samo teściowie) znaleźli się w ciężkiej sytuacji na pewno byśmy im pomogli, w ramach możliwości oczywiście. Ale nasi rodzice niesamowici pomagali nam przez całe życie. Znaczną część tego co mamy - mamy dzięki ich pomocy. Mieszkanie, auto, studia, kursy...mama do dziś zabiera mnie na zakupy ubraniowe a teść właśnie finansuje kafelki na podłogę do naszego przedpokoju. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ja miałabym im nie pomóc...
 
Arseniusz Belzebub Myszon :D czego to ludzie nie wymyślą. A dziecko męczy się później póki nie będzie samo mogło imienia zmienić ...

Co do pomocy rodzicom i teściom - uważam, że jeśli będzie taka potrzeba, to jest to oczywiste, że będziemy pomagać. Teraz mieszkamy z teściami, ale nie ma żadnych konfliktów, wręcz przeciwnie, sami o wszystkim decydujemy, mamy w domu praktycznie osobne mieszkanie, dostaliśmy na początek dwa pokoje i własną kuchnię, coby sporów między dwiema gospodyniami nie było i przez cały dzień możemy się nie widzieć, jeśli nie mamy ochoty. Nie wyobrażam sobie natomiast mieszkania z jednymi czy drugimi rodzicami w mieszkaniu w bloku, gdzie wszyscy sobie na głowie siedzą. Przez jakiś czas podczas studiów tak mieszkałam z rodzicami i siostrą, jej mężem i dzieckiem, wystarczy. Wszystko zależy właśnie od dogadania się.
 
Ostatnia edycja:
Ja mieszkałam z teściami 1,5 roku bo czekaliśmy na odbiór domku. To było straszneeeeee. Niby mieliśmy dla siebie całą górę, ale kuchnia wspólna więc było zglądanie garów, doradzanie na siłę jak coś powinno się robić i podtuczanie synusia. Bo ja jestem okropną żoną i nie używam smalcu:D a przecież smalczyk taaaki zdrowy... No i są efekty tej diety. M ma przekroczony cholesterol i od roku nie możemy tego zwalczyć:( Zazdroszczę tym, które mają bezkonfliktowe teściówki.
 
Silva oj przypuszczam, że gdybym mieszkała z teściami to temat jedzenia byłby koszmarem. Lubię zdrowe jedzenie, nie jestem jakąś fanatyczką i zdarza mi się zjeść w McDonaldzie ale ogólnie staram się gotować zdrowe posiłki. U męża natomiast panuje kult jedzenia. Tam dzień zaczyna się przy śniadaniu i aż do kolacji nie wstaje się od stołu, na którym najzdrowszy jest pomidor... i chyba nic więcej. Jasne, dobre jest takie jedzonko, te mięcha w sosach, ziemniory, tłuste ciasta, ale od czasu do czasu. U nich je się tylko to. I w ogromnych ilościach! Kiedy nałożę sobie normalną porcję obiadu a ją zjem to od razu nakładają mi drugą taką samą! Bo przecież dobre i się zmarnuje! KOszmar... dla nich ważąc 70 kg jestem chudzielcem i kiepsko wyglądam. Cała rodzina jest OGROMNA. Mój M. przy 196 cm waży 120 kg i jest chyba najszczuplejszy z nich wszystkich...
 
reklama
My jeszcze przed ślubem ustaliłyśmy z teściową co i jak. Dwa miesiące po ślubie nasza kuchnia była gotowa i nie ma wtrącania się do zmywania czy gotowania. Teściowa powtarza, że syn widział, kogo bierze i teraz to już tylko jego sprawa :D Każda ma własny rozkład dnia i nie przejmuje się sprawami drugiej :) Jak mamy ochotę, to zapraszamy się na kawusię i ciacho albo (jeszcze przed ciążą) na domowe nalewki, podrzucamy sobie od czasu do czasu przepis czy gotową sałatkę na spróbowanie i jest ok :D

silva a mi dietetyczka powiedziała kiedyś, że łyżka smalcu raz na jakiś czas faktycznie jest wskazana, lepiej smażyć mięso na smalcu, bo to ten sam rodzaj tłuszczu, poza tym jest o wiele zdrowszy niż utwardzane margaryny... sama robię smalec w domu i oboje z mężem mamy dobre wyniki.
 
Do góry