Uffffff nadrobiłam te 20 stron. Niestety ja też odwiedzam przyszpitalny hotel
wczoraj wieczorem pojawiło się krwawienie, a że ostatnio kiedy krwawiłam to skończyło się na łyżeczkowaniu... to wiecie same... wyglądało na dużo a akurat nie miałam wkładki :/ na izbie nie było lekarza i nie zrobili usg
lekarz wybiegł na blok do pilnego przypadku. Położna kazała pokazać ile tej krwi to podniosłam sukienke i pokazuje
zadzwoniła na blok i mówi że ta pani faktycznie krwawi - w tym momencie myślałam że padnę. I przyjeli mnie bez badania... Na szczęście druga (wredna) położna się postarała i zbadała tętno. Szukała szukała i znalazła. Odetchnęłam trochę... Zabrali na wózku na oddział i po 1.5 godziny miałam usg. takie szybkie tylko czy wody są i czy serduszko bije bo lekarz obawiał się wód najbardziej. Ale wody na miejscu, dziecko na miejscu i jeszcze beztrosko przebierał nóżkami. Jak badał szyjkę to widać było gówkę i jakby nigdy nic machał sobie rączką. No ja tu prawie ducha wyzionęłam a on w najlepsze harcował
nic nie znalazł więc zostałam na obserwacji. Jak już na spokojnie mogłam się iść przebrać i podmyć to obejrzałam tą bieliznę i nogi i więcej tam było strachu niż krwi... ale że ciepło i uda miałam pewnie trochę spocone... wiadomo... Dzisiaj jeszcze raz usg żeby dokładniej obejrzeć łożysko i też wszystko w porządku. Nawet doktor był tak miły że odpalił 3d i wydrukował mi fotkę jak się maluszek buźką przytula do ściany macicy
jeśli w nocy nic się nie zmieni to wypiszą mnie do 13. Uffffffff. Za to lekarz potwierdził na 100% że chłopak