Cześć Dziewczynki!
Sto lat mnie nie było, wiem. Mogę tylko powiedzieć - przepraszam!
Moje życie pędzi, jak szalone. Przystaje tylko kiedy jestem z Emilką, ale mała od 4 tyg jest na zupełnym detoksie komputerowo-telewizyjnym i nie da się przy niej zajrzeć do kompa. No a jak zaśnie, wolę nie wchodzić do pokoju i nie stukać w klawisze (moje "biuro" to teraz jej pokój), bo sen ma ostatnio lekki. Tak więc żyję bokami i staram się robić przynajmniej to, co niezbędne.
W pracy jak zwykle nawał, do tego ta pogoda, która wszystko spowalnia i sprawia, że się odechciewa. Dzisiaj zbuntowało mi się auto, więc jestem uziemiona. Mała u babci, a ja umyłam lodówkę, wyprałam zasłony i zaraz startuję z porządkami w szafkach kuchennych.
Miśka ostatnio robi duże postępy. Przede wszystkim JE moje potrawy. Nie muszę kupować już zupek, bo po wizycie u przyjaciółki, która ma dzieci, Miśce się odmieniło i zaczęła jeść tak, jak one
Poza tym odkryła chodzenie do tyłu i wcale nie boi się upadku, a wręcz mam wrażenie, że na niego czeka
Nauczyła się też wchodzić na sofę - po krzesełku, albo i bez, a i to kończy się czasem wielkim "bach". Tak więc mam oczy dookoła głowy, a i tak nie da się uniknąć guzów. W nocy bez zmian - śpi po 3h i woła jeść. Ale ostatnio zmniejszamy ilość wsypywanego mleka do wody i będziemy próbowali stopniowo przejść na samą wodę. Mam nadzieję, że się uda.
Idę poczytać, co u Was i Waszych maluchów