hej dziewczyny, mialam badania i coz... tak sobie, z malym wszystko w porzadku, ma juz 45 cm, 2100 g, caly czas jest obrocony glowka w dol, wiec tutaj nic sie nie zmienilo, dzisiaj bawil sie pepowina, prezentowal wszystko co najcenniejsze, ssal kciuk, jest sliczny
))))... natomiast reszta troszke gorzej, jeszcze w zeszlym tygodniu szyjka miala gdzies 1 cm, a teraz po weekndzie tylko 0,5 cm
, a rozwarcie jest juz na 2 cm, coz lekarz oczywiscie, ze bedziemy walczyc dalej i probowac malego w srodeczku troszke przytrzymac, mowi, ze sie da... ostatnio za duzo nerwow mialam chyba... badania krwi mi robia czesto przez moja anemie, wiec tutaj to jest jak jest... oczywiscie zaczela mi leciec krew z nosa, ja od dawna tak mam,a w poprzedniej ciazy i teraz w obecnej to standard od czasu do czasu, serduszko mojego dzieciecia monitoruja codziennie, wiec bije jak dzwon, ale malemu sie starsznie spieszy... starsznie mi smutno, bo juz rec zalamuje, nawet nie wiecie jak Wam zazdroszcze, jestescie w domkach, macie mezow na wyciagniecie reki, te ktore maja dzieci moga byc z nimi... ja po moich przezyciach i wszystkich moich problemach zdrowotnych nauczylam sie byc niepoprawna optymistka, cieszyc sie kazdym dniem i chwytac kazda chwila, byc zwariowana dziewczyna bez wzgledu na wszystko i taka jestem, moj maz mowi, z ejestem jak tajfun i niczym tajfun wtargnelam w jego zycie... super, ale czasami brak mi sil, bo chcialabym chociaz jedna z moich ciaz normalnie przezyc, a tu sie nie da.... ale ok dosc smutkow, niedlugo ma przyjsc moj lekarz i obgadamy pare spraw... trzmam za Was kciuki i brzuszki, trzymajcie za Nas... sciskam wszystkie
Mla- tak pisze ze swojego laptopa, bez telefonu i lapka chyba bym w tym szpitalu calkiem zeswirowala i nie mialabym kontaktu ze swiatem; mieszkamy w malibu w Californii