Hej z wieczorka! Dzięki za słowa uznania i życzonka zdrówka, napewno jakoś damy radę to przetrwać, ale jest cholernie ciężko... ja to ja, ale Misia jest wykończona, normalnie nic nie chce słyszeć, tylko cały czas do mnie rączki wyciąga i płacze z bólu, nic nie pomaga - żadne farmaceutyki nie załatwiają sprawy, może jedynie łagodzą ból, bo gorączka się utrzymuje 38,5 (na szczęście w uchu, więc załóżmy że 38) Wiecie, co jest najgorsze, ona ma całą buźkę już opuchniętą od tych zębów, oczy przekrwione icałe zaczerwienione powieki ... no i cały czas patrzy na mnie tymi oczkami pełnymi łez i wyciąga łapki.......... Ja tego nie mogę znieść - bo spać to ja nie muszę przez następny tydzień jeśli tylko ma jej być lepiej! A jak na nią spojrzę to jeszcze mój mały rosomaczek się do mnie uśmiecha - boże jak ja ją kocham za to! No nic, jak już pisałam jest dzielna jak Robin Hood, bo ja sobie nawet nie mogę wyobrazić tego bólu!!
Teraz dostała turbo dawkę p/bólowych i p/gorączkowych zaleconą przez lekarz i po godzinnej walce z bólem padła z wyczerpania, mam nadzieję, że trochę pośpi, bo ledwo żyje ten mój bączek!
Joeey - bardzo się cieszę, że tatuś stanął na wysokości zadania!! Trzymajcie się cieplutko i dbajcie o siebie - cała czwóreczka!!!
ewela - pewnie że dam radę! co? ja mam nie dać? W końcu twardka jestem, nie miętka!!!
Klucha - dziękujemy najlepszej kuleżance z podwórka!!!
P.S. Chciałam tylko ogłosić wszem i wobec, że Klucha ma serducho wielkie jak dzwon i zawsze można na nią liczyć!!