To jest dla mnie w sumie trudny i ciężki temat. Po pierwsze trzeba wziąć pod uwagę, że rodziłam tam milion lat temu tj. w 2011 roku. Żył wtedy i szefował tam jeszcze prof. Dębski.
Wybrałam go bo oprócz tego, że był blisko i że prowadziłam ciąże u Dębskiego prywatnie to przede wszystkim miałam sentyment. Urodziłam się tam ja, urodził się tam mój tata, urodziła się tam moja babcia - dlatego też bardzo chciałam, żeby tam właśnie urodził się kolejny potomek naszej rodziny
no trochę pierd*lec. Same wizyt na IP wspominam dobrze. Bez tłumów, nie widziałam dosyłania, raczej wszyscy mili. Np. przy przyjęciu przyjmowali babkę do porodu, widać że typowe wrzeciono (przepraszam, jeżeli ktoś czuje się urażony) i między innymi powiedziała, że pali i to dużo - ja tego nie popieram, ale nikt jej nie oceniał, ani nie darł się na nią czy coś.
Wracając do mnie - to o co mam jakiś tam żal to dwie sprawy: pierwsza złe wyliczenie terminu porodu, przez co moje cc zostało wykonane przed terminem i mój syn został bez sensu lekkim ale jednak wcześniakiem. Druga to taka, że jak zapłaciłam pod stołem za cesarkę to w sumie wszyscy byli zadowoleni i nikt mnie nie próbował przekonać, że jestem młoda (21 lat) i że może warto jednak spróbować SN.
Samo cc wykonane ładnie, na każdym USG zachwycają się moją blizną w środku, że taka cienka, taka ładna, kto i gdzie robił cięcie. Cudownie wspominam też Panią anestezjolog oraz Panią Magdę z pooperacyjnej.
Potem niestety zaczął się już trochę koszmar - z braku miejsc (i to jest też ten kolejny powód dla którego tak bardzo zależy mi na pewności, że będę miała swoją salę jedynkę) trafiłam na patologię ciąży. A dziecko musiało zostać na dole bo wcześniak. Pionizacja byłą wtedy po 12h - ale u mnie w ogóle jej nie było bo położne na patologii mówiły, że one nie są tego żeby pomagać po porodzie. Jednocześnie nie chciano mi ani oddać dziecka, ani pozwolić do niego pójść bo "Pani jest za słaba". Jednym wsparciem była dla mnie koleżanka z sali - która trafiła tam bo urodziła skrajnego, ledwo żywego wcześniaka i nie chciano jej kłaść z położnicami. Po ponad 2 dobach wreszcie pozwolono mi zobaczyć dziecko i trafiliśmy na przeludnioną salę - na oko powinno być tam max. 3 łóżka, a było 5. Nie pamiętam ani położnych, ani co było do jedzenia, bo totalnie nikt w żaden sposób tak nikomu nie pomagał. Z karmieniem też nam nie szło i zero pomocy a z czasem okazało się, że dziecko ma tak przyrośnięte wędzidełko podjęzykowe, że język ma wręcz jak wąż na pół.
Drugie dziecko urodziłam 4 lata później w Orłowskim naturalnie. Szefem tam był właśnie lek. Leszek Jastrząb - od początku zapytał czy chcę rodzić naturalnie czy wolę CC. Zaczął mówić o plusach porodu naturalnego - ale nie że chamskie naciskanie, tylko delikatnie. Powiedział, że będzie czuwał, że zawsze mogę się wycofać. Był mega wsparciem choć nie musiał bo lekarze zwykle nie angażują się w poród naturalny. Jak urodziłam mówił o tym jaka jestem dzielna, jaka mądra - pierdoły ale naprawdę człowiekowi w takiej chwili rośnie serce. Tym bardziej że widziałam go pierwszy raz w życiu - nie zapłaciłam mu ani złotówki. Potem każdy obchód ze studentami zaczynał - a Pani Ola urodziła naturalnie po cesarskim cięciu. Żeby Państwo widzieli jaki to był piękny poród - pewnie był taki jak każdego, ale takie słowa w połogu dla mnie miały moc. Córka tak jak wspomniałam kilka stron temu wylądowała w drugiej dobie na OIOM z powodu spadającego tętna. Oprócz tego, że świetnie się nią zajęli, to też przy mnie od razu pojawiła się psycholog, zaproponowali leki uspokajające kompatybilne z KP, było wsparcie laktacyjne. Nawet 4 letni syn mógł mnie odwiedzić. Oczywiście lek. Jastrząb powiedział, że ja już jestem do wypisu, ale dopóki dziecko tego wypisu mieć nie będzie to mogę tam zostać tak długo jak chcę. A wiem, że w wielu szpitalach matkę się wypisuje. Jak przyjechała dziewczyna z dzieckiem, które po wypisie musiało niestety wrócić do szpitala to też załatwili przyjęcie matce na ginekologię, żeby mogła być z dzieckiem (tak, wiem że to nie legalne, ale chodzi o chęci). Także Bielański może i miał łazienkę w pokoju, ale nie było to warte tego co tam przeszłam.
U mnie niestety na to CC, które było zupełnie niepotrzebne bo poród córki wspominam fantastycznie. Nie mogę rodzić w Polsce, ani w domu, ani nawet w tzw. domu narodzin
Ja trochę też podziwiam, ale mam np. koleżankę co ma 3 dzieci i nigdy nie chcieli znać płci. Ubranka i pokój szykowali unisex. A mieli zawsze mega niespodziankę przy porodzie.
Sama nad tym myślałam, bo jednak mam już dziewczynkę i chłopca więc mi tak naprawdę wszystko jedno, ale wiem że moja córka oszaleje do grudnia nie wiedząc czy będzie mieć wymarzoną siostrę. No i w razie gdyby było chłopiec też chcę mieć czas ją przygotować i oswoić
To może też zależeć chyba od pracodawcy. Ja mam ubezpieczenie w pracy z Hesti, a pakiet medyczny z LuxMed - oni niby też mają szpital, ale akurat trochę zmienili zasady tych pakietów, ale ten porodowy jest w Trójmieście więc dla mnie np. bez sensu. Tzn. może jakby nie było w Warszawie to bym jechała, ale jak jet to już wolę na miejscu
To dziwne. Ja nawet betę mam w pakiecie. A z kartą ciąży to w ogóle masę badań. Ja do mniej więcej 7 tygodnia, jak nie będę wiedziała, że jest okej i mogę kupować produkt Medicoveru to korzystam z lux med bo mam pod pracą chyba z 4 placówki więc mega wygoda
Możliwe, że tak jest bo to z pracy. Bo jak odszukałam sobie tę rozmowę a grupie Warszawskiej to chodziło o to, że dziewczyna sama by sobie to wykupiła - a nie przez firmę w której pracuje.
Ogólnie według prawa ciężarna ma prawo w ciągu 7 dni roboczych dostać się do każdego specjalisty - ale to nie jest tak, że do konkretnego z imienia i nazwiska. I do tego jak masz np. poradnie przyszpitalną przy szpitalu położniczym to też może być ciężko o zastosowanie tego zapisu bo 90% pacjentek, jak nie 100% to ciężarne więc skarga i tak by nic nie dała
Ja mam teraz za tydzień i potem za kolejny tydzień nie wiem po jakiego grzyba umówiłam się na 13.05 czyli po dwóch dniach od wizyty z 11.05
muszę to sobie jakoś zamienić