Fakt, życie całkowicie zostało przewartościowane. To wszystko brzmi, jak scenariusz filmu, głupiego dramatu, wyciskacza łez. Zawsze się myśli, ze to spotyka innych, ale mnie nie. Nigdy nie brałam pod uwagę, żeby mogło kiedykolwiek spotkać to mnie. Wszystko przez ten rok przestało być ważne. Czasem słucham innych, jak opowiadają o codzienności martwiąc się, że bluzka nie taka przyszła, czy kupił mięso nieświeże, jakby to był dramat życia... a to wszystko nic nie znaczy. Dziś mam nadzieje na lepsze czasy, ale nie potrafię planować. Przyznam, ze w podświadomości mam przeczucie, ze i tak nie donoszę i nie urodzę tego dziecka... to pewnie tylko lęk wygrywa z rzeczywistością, przecież w końcu musi być lepiej.