Pisałam Wam w piątek, że mam infekcję dróg moczowych. Wczoraj powtórzyłam badanie moczu i niestety nie ma mowy o pomyłce. Czekam jeszcze na wyniki posiewu (do kilku dni). Miałam teleporadę i lekarz wypisał mi receptę na Urofuraginum. Jak go spytałam, czy to bezpieczne dla płodu, to enigmatycznie odpowiedział, że nigdy nie wiadomo. Poczytałam o tym w necie i generalnie wszędzie jest info, żeby kategorycznie tego nie brać w 1 trymestrze, nawet w ulotce :/ Na różnych forach dziewczyny pisały pół na pół (jak znajdowałam archiwalne wątki): jedne, że też brały i jest ok, inne, że konsultowały z drugim lekarzem i ten zakazywał. Nawet znalazłam 2 komentarze, że dziewczyny straciły ciąże... Oczywiście nie wiedzą, czy to miało związek z tym antybiotykiem, ale niepewność na zawsze pozostała. Zdecydowałąm tego nie brać... Biorę urosept oraz żurawinę i bardzo dużo piję. Pytanie, czy jestem w stanie zwalczyć tak liczne bakterie bez antybiotyku? Miałyście kiedyś taką sytuację? Już sama nie wiem, co robić, czy mniejszym złem jest furagina czy bakterie w moczu. Nie znalazłąm nigdzie info na wpływ tych bakterii na płód, tylko na matkę. Także mam nadzieję trochę je zwalczyć swoimi chałupniczymi metodami i jakoś przeciągnąć do II trymestru, gdy już można stosować furaginę (jestem 6+4). Co sądzicie?