Dziewczyny i ja się pochwalę
Dziś o 10:17 urodziłam synka Maksa, waga 3920 g, 10 pkt.
Termin ustalony na 18 grudnia, do szpitala miałam się stawić 25 gdyby nic nie ruszyło. Wczoraj wieczorem przeczuwałam, ze coś się zaczyna dziać i ok. 3:50 obudziły mnie bolesne skurcze co 4 min. Weszłam pod prysznic, ale się nie wyciszyły. Zadzwoniłam do swojej położnej, przyjechała mnie zbadać i mówi ze juz 5 cm rozwarcia. Po 6 byliśmy razem z mężem i położna w szpitalu, zrobiono mi szybko wymaz na covid i na porodówkę. Akcja postępowała dobrze, w drugiej fazie skurcze trochę się zmniejszyły i podano mi oksytocyne i po godzinie 10 (ponad godzina parcia) już trzymałam synka w ramionach. To był mój drugi poród, nie ukrywam, ze bolał, ale wydaje mi się, ze łatwiejszy niż pierwszy - mimo, ze córka ważyła 3350g.
Także dziewczyny trzymam za Was mocno kciuki, wszystko jest do przeżycia, a największą nagroda jest dzidzia trzymana w ramionach! Dużo zdrówka i dużo rumianych buziaczków