PannaAdrianna
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Kwiecień 2019
- Postów
- 170
Ufff, nadrobiłam zaległości... ponad 20 stron zaczęłam odpisywać, odeszłam na "chwilę" od kompa i już znowu, kolejne 5 stron nieziemsko płodne jesteście dziewczyny
Witam wszystkie nowe grudniowe mamusie, życzę książkowych ciąż.
Wszystkim mamusiom, które wizytowały w ciągu ostatnich dwóch dni gratuluję zdrowych i uroczych dzieciaczków zazdroszczę szczególnie tym, które są już po prenatalnych (nam zostało 5 dni wyczekiwania) ale zapewniam, że gorąco Wam kibicuję.
Ja zaliczyłam wczoraj małą przygodę, okazało się, że jednak ciąża wpływa również na moje nastawienie, choć wcześniej wydawało mi się, że hormony wpłynęły na mnie w niewielkim stopniu... ale od początku:
Wracając co łóżka z nocnego siku walnęłam się stopą o kant łóżka, bolało trochę ale że byłam półprzytomna to nie do końca to zarejestrowałam. Wstałam rano z bolącą stopą, palec zaczął robić się coraz bardzie brunatno-fioletowy więc zadzwoniłam do enel-medu zapytać co mam robić. Umówili mnie na 17.00 do ortopedy w szpitalu, pech chciał że po drodze złapały nas korki i zamiast o 16.45 (jak lubię) zgłosiłam się do recepcji o 16.59, szybka ankieta, mierzenie temperatury i odesłali mnie do gabinetu nr 4 (był blisko). Pod gabinetem rozsiadłam się o 17.02 przyzwyczajona, że lekarz wywołuje pacjentów. Ku mojemu zdziwieniu, lekarz nie wyszedł a o 17.08 do gabinetu zapukał pacjent, który siedział przed gabinetem jeszcze przede mną, i wszedł. Zdziwiona poszłam do rejestracji pytać czy mam czekać na wywołanie czy wchodzić, usłyszałam że czekać więc wróciłam na krzesełko. Po jego wyjściu o 17.20 zapukałam... cisza... zapukałam raz jeszcze i nie słysząc żadnego komunikatu, po prostu weszłam do gabinetu. Mówię co i jak a pan doktor, że on mnie 3 razy wołał... ogarnął mnie lekki wqrw bo siedziałam jak pipa czekając aż mnie zawoła... fakt, spóźniłam się 2 minuty ale no bez przesady, bardzo rzadko wchodzi się do gabinetu punktualnie... Doktor w zaparte, że on mnie wołał itd. odniosłam wrażenie, że chciał mnie spławić ale się nie dałam! W końcu odpuścił i pyta co mnie sprowadza, opowiadam po czym pokazuję palec. Obmacał, mówi mi, że żeby się dowiedzieć czy nie jest złamany potrzebuję prześwietlenia... mówię, że jestem w 12 tyg. ciąży, mówi że no cóż to jest ryzyko ale... pytam czy zostanę jakoś zabezpieczona, mówi, że tak więc dobra, idę po skierowanie i na badanie RTG. Wchodzę i od razu mówię babce w pracowni RTG, że jestem w ciąży a ona w popłoch, czy lekarz o tym wie itd. W końcu odesłała mnie do niego po skierowanie w którym jasno ma określić, że jest to konieczne na którym złożę oświadczenie, że wiem, że jest to ryzykowne. Koniec końców odpuściłam, zapytałam lekarza czym ryzykuję nie robiąc RTG... usłyszałam, że nie będę jedynie wiedzieć czy jest złamany czy nie, unieruchomił mi palec i wróciłam do domu.
Kandydatury na moderatorki super cieszę się, że już wkrótce wątek będzie dla nas nieco bardziej swobodny
Witam wszystkie nowe grudniowe mamusie, życzę książkowych ciąż.
Wszystkim mamusiom, które wizytowały w ciągu ostatnich dwóch dni gratuluję zdrowych i uroczych dzieciaczków zazdroszczę szczególnie tym, które są już po prenatalnych (nam zostało 5 dni wyczekiwania) ale zapewniam, że gorąco Wam kibicuję.
Ja zaliczyłam wczoraj małą przygodę, okazało się, że jednak ciąża wpływa również na moje nastawienie, choć wcześniej wydawało mi się, że hormony wpłynęły na mnie w niewielkim stopniu... ale od początku:
Wracając co łóżka z nocnego siku walnęłam się stopą o kant łóżka, bolało trochę ale że byłam półprzytomna to nie do końca to zarejestrowałam. Wstałam rano z bolącą stopą, palec zaczął robić się coraz bardzie brunatno-fioletowy więc zadzwoniłam do enel-medu zapytać co mam robić. Umówili mnie na 17.00 do ortopedy w szpitalu, pech chciał że po drodze złapały nas korki i zamiast o 16.45 (jak lubię) zgłosiłam się do recepcji o 16.59, szybka ankieta, mierzenie temperatury i odesłali mnie do gabinetu nr 4 (był blisko). Pod gabinetem rozsiadłam się o 17.02 przyzwyczajona, że lekarz wywołuje pacjentów. Ku mojemu zdziwieniu, lekarz nie wyszedł a o 17.08 do gabinetu zapukał pacjent, który siedział przed gabinetem jeszcze przede mną, i wszedł. Zdziwiona poszłam do rejestracji pytać czy mam czekać na wywołanie czy wchodzić, usłyszałam że czekać więc wróciłam na krzesełko. Po jego wyjściu o 17.20 zapukałam... cisza... zapukałam raz jeszcze i nie słysząc żadnego komunikatu, po prostu weszłam do gabinetu. Mówię co i jak a pan doktor, że on mnie 3 razy wołał... ogarnął mnie lekki wqrw bo siedziałam jak pipa czekając aż mnie zawoła... fakt, spóźniłam się 2 minuty ale no bez przesady, bardzo rzadko wchodzi się do gabinetu punktualnie... Doktor w zaparte, że on mnie wołał itd. odniosłam wrażenie, że chciał mnie spławić ale się nie dałam! W końcu odpuścił i pyta co mnie sprowadza, opowiadam po czym pokazuję palec. Obmacał, mówi mi, że żeby się dowiedzieć czy nie jest złamany potrzebuję prześwietlenia... mówię, że jestem w 12 tyg. ciąży, mówi że no cóż to jest ryzyko ale... pytam czy zostanę jakoś zabezpieczona, mówi, że tak więc dobra, idę po skierowanie i na badanie RTG. Wchodzę i od razu mówię babce w pracowni RTG, że jestem w ciąży a ona w popłoch, czy lekarz o tym wie itd. W końcu odesłała mnie do niego po skierowanie w którym jasno ma określić, że jest to konieczne na którym złożę oświadczenie, że wiem, że jest to ryzykowne. Koniec końców odpuściłam, zapytałam lekarza czym ryzykuję nie robiąc RTG... usłyszałam, że nie będę jedynie wiedzieć czy jest złamany czy nie, unieruchomił mi palec i wróciłam do domu.
Kandydatury na moderatorki super cieszę się, że już wkrótce wątek będzie dla nas nieco bardziej swobodny