Witajcie po weekendzie. Odzyłam dziś, wyjątkowo nic mnie nie boli.
Co do obowiązków domowych... Pochodzę z domu, w którym to kobiety ogarnialy dom i do tego w swoim domu nigdy nie odpuszczę. Nie uznaje "Mąż pomaga w domu", to tak samo jego dom, jego dzieci i jego bałagan. Dbamy o dom razem. Fakt, ze moj maz zapomina o wstawianiu prania, ale chetnie rozwiesza. Jak nie pracowałam to większość robiłam ja i jest to dla mnie zrozumiałe. Nie oznaczalo to, że M nie robił nic i przychodził na gotowe. Nigdy.
Rok temu wróciłam do pracy i było nam ciężko, bo doszło nam obowiązków. Zatrudnilismy pomoc raz w tygodniu do gruntownieszego sprzetniecia mieszkania. Niedługo z niej rezygnujemy, bo przestała się sprawdzać. Ale dzięki temu mieliśmy więcej czasu dla dzieci. Jak już pójdę na L4 to pewnie poradzimy sobie bez pomocy.
Niedawno, jeszcze zanim okazało się, że jestem w ciąży, podpytywalam mamę co by było gdybyśmy mieli jeszcze jedno dziecko. Odpowiedziała, że przydałaby mi się dziewczynka, by mi pomagała. K...a ... nigdy... Jak będzie dziewczynka to i tak w naszym domu każdy jest traktowany równo.