Witam po weekendzie
Na szczęście wyszło nieco słonko, bo mieszkanie nam się tak przez te dwa dni wychłodziło, że szok...
Wesele udane
Obyło się bez skurczy, ale tylko dlatego, że Mąż mnie siłą trzymał na krześle i w zasadzie tylko fokstroty tańczyliśmy. W połowie jednej samby sama zrezygnowałam, bo za dużo jednak było podskakiwania... Dobrze, że nie było kamery, bo nie chciałabym widzieć, jak wyglądałam na parkiecie - jak taki wieloryb wyrzucony na brzeg, w ostatnich podrygach
Dobrze, że ludzi z greenpeace'u nie było
Trochę nudno na weselu jak się nie tańczy wiele, ale wytrwaliśmy do północy i po oczepinach zmyliśmy się do domu. Na szczęście pogoda była rewelacyjna. Jeden dzień taki w całym tygodniu - cud jakiś
I pierwszy raz widziałam coś takiego, że pan młody przez cały ślub wycierał oczy. Wyszedł z czerwonymi jak królik. Strasznie się chłopak wzruszył. Ogromnie się cieszę, że wesele i ślub tak się udały, bo to niesamowicie dobrzy ludzie - należało im się.
Maluszek zadowolony, bo wszyscy go wygłaskali
I chyba mu się podobało, bo do tej pory podskakuje. Ale to już raczej był nasz ostatni wyjazd w rodzinne strony. 160 km to dużo. Kolejny raz pewnie na Wielkanoc
Plan na dziś - odpoczywanie po weekendzie