(: Anka :)
Fanka BB :)
Hej!
E to nie tak ze ja odmawiam pomocy, ale po prostu mniej jej moge dac, zwlaszcza z zakazem zblizania sie do ojca, bo on po chemii.
Masz racje! Zawsze jest jakies dziecko faworyzowane. U mnei zawsze to byl moj mlodszy brat. Ja choc szybko skonczylam studia, i potem drugie, ukladam sobie zycie i mam prace. Nie prosze ich o pomoc finansowa, bo sobie radze... mam zawsze wieksze wymagania od nich niz brat marynarz, ktory pol roku imprezuje i nie mozna na niego za bardzo liczyc (taki lekkoduch), mieszka z nimi lub jezdzi po swiecie, jak nie jest na rejsie. Tak sie wygadalam bo strasznie mi to ciazy juz wiele miesiecy. Rozumiem ze mama stres przechodzi (ja tez sie stresuje tata) i zawsze chcialabym jej pomoc, ale jedyne co mam to to, ze najchetniej nie widzialaby mnie w domu (mowi mi przez telefon np. ze spotkamy sie za 2 tyg. bo nie ma teraz czasu). No i klotnie, ktorych po prostu musze unikac, bo lekarz mi zabrania nawet denerwowac sie... Ale nie chce wam marudzic bo wiadomo ze nic sie nie da zrobic, tylko trzeba jakos przetrwac zle dni. Chcialabym bardzo tego uniknac przy swoich dzieciach.
A ja dzis przejechalam sie na obciazenie glukoza. Siedzialam z bardzo niewyrazna mina, ale przetrwalam! W tym czasie chyba z 10 niemowlaczkow przewinelo sie w kolejce do laboratorium, wiec sie napatrzylam na malenstwa. Teraz niecierpliwie bede czekac na wynik, ze wszystko ok. Ciesze sie ze to juz za mna i jem sniadanie ;-)
Anka juz jakos tak to jest ze jak raz odmowisz pomocy rodzinie-mimo ze do tej pory niegdy tego nie robilas to juz jestes beee.
A ktos kto nigdy ni epomaga bo ma gdzies to jest ok-bo wkoncu nigdy nie pomagal i nikt od tej osoby pomocy nie oczekuje... chore to ale takie zycie... jak mowisz mamy swoje rodziny z M. i dziecmi i trzeba robic wszystko zeby bylo w porzadku u nas...
E to nie tak ze ja odmawiam pomocy, ale po prostu mniej jej moge dac, zwlaszcza z zakazem zblizania sie do ojca, bo on po chemii.
Anka rozumiem Cię doskonale, choć też staram sie poszukać punktu widzenia twojej mamy, wiesz, ja pamiętam jak 13 lat temu umierał dziadek w domu na raka i pamiętam, że mamy mojej, bo to jej tata był, w ogóle nie było w domu, my ciężarne potrzebujemy uwagi, potrzebujemy aby nas pytano jak się czujemy, jak się ma nasze maleństwo, bo dla nas w tej akurat chwili jest to coś najważniejszego, nie twierdzę, że tata jest dla Ciebie nieważny, bo z pewnością bardzo się martwisz, być może twoja mama tak bardzo boi się o stan zdrowia i życia twojego taty (choć nie wiem jakie łączą i łączyły ich relacje przez całe życie), że wszystko schodzi na drugi plan, być może nie pyta jak się czujesz, bo podświadomie boi się usłyszeć, nie daj boże, złych wieści, choć nie chcę jej tłumaczyć czy brać czyjejś strony, chyba tak jest już w rodzinach, że jedno z rodzeństwa jest "jakby bardziej..." dla rodziców,
też miałam pretensje, że moja mama do mojej siostry dzwoni codziennie, a do mnie raz na tydz, albo, że ona dostaje wsparcie finansowe, a mnie się nawet w czasie studiów nikt nie pytał czy mam za co żyć, a potem babcia mi powiedziała, że rodzice po prostu wiedzą, że ja sobie poradzę, bo jestem dojrzała i samodzielna, choć nie raz się kończyło, że jak im wypomniałam, że moja siostra ma od nich to i to, a ja muszę liczyć na siebie, to, że jestem o siostrę chorobliwie zazdrosna, więc dziś się nie odzywam, mama też nie pamięta, że jak byłam na drugim roku studiów, a tata pracował za granicą, i ona wylądowała w szpitalu, to ja rzuciłam wszystko i przyjechałam na jakiś czas do domu żeby przy niej być, i też myślę, że na starość, to ja będę musiała być tą córką, która będzie musiała jeździć opiekować się starymi rodzicami, bo druga robi doktorat i jeździ na zagraniczne stypendia, a ja nie robię nic tylko zakładam rodzinę.... widać tak już w rodzinach jest, ale jest jeden plus, Ci "gorzej" traktowani, czy ci co czują się odrzuceni przez rodziców, często są silniejszymi i bardziej zaradnymi życiowo ludźmi...
ale napisałam elaborat
Masz racje! Zawsze jest jakies dziecko faworyzowane. U mnei zawsze to byl moj mlodszy brat. Ja choc szybko skonczylam studia, i potem drugie, ukladam sobie zycie i mam prace. Nie prosze ich o pomoc finansowa, bo sobie radze... mam zawsze wieksze wymagania od nich niz brat marynarz, ktory pol roku imprezuje i nie mozna na niego za bardzo liczyc (taki lekkoduch), mieszka z nimi lub jezdzi po swiecie, jak nie jest na rejsie. Tak sie wygadalam bo strasznie mi to ciazy juz wiele miesiecy. Rozumiem ze mama stres przechodzi (ja tez sie stresuje tata) i zawsze chcialabym jej pomoc, ale jedyne co mam to to, ze najchetniej nie widzialaby mnie w domu (mowi mi przez telefon np. ze spotkamy sie za 2 tyg. bo nie ma teraz czasu). No i klotnie, ktorych po prostu musze unikac, bo lekarz mi zabrania nawet denerwowac sie... Ale nie chce wam marudzic bo wiadomo ze nic sie nie da zrobic, tylko trzeba jakos przetrwac zle dni. Chcialabym bardzo tego uniknac przy swoich dzieciach.
A ja dzis przejechalam sie na obciazenie glukoza. Siedzialam z bardzo niewyrazna mina, ale przetrwalam! W tym czasie chyba z 10 niemowlaczkow przewinelo sie w kolejce do laboratorium, wiec sie napatrzylam na malenstwa. Teraz niecierpliwie bede czekac na wynik, ze wszystko ok. Ciesze sie ze to juz za mna i jem sniadanie ;-)