Dzień doberek,
znów się dobudzić nie mogłam, do tego szaro, buro i ponuro, zimno się zrobiło, a ja nie mam żadnego płaszcza ciążowego, tzn. mam, ale taki cieniutki i już w nim zimno, więc prawie się mieszczę w mój normalny jesienny z wełny, jest miejsce i tymczasowo przeszyję guziki, ale potem to chyba trzeba będzie kupić coś na późną jesień i zimę, nie bardzo mi się chce, bo te płaszcze kosztują tyle co zwykłe, a ja tych zimowych mam 3, więc co ja potem z 4 płaszczem zrobię, kupić za 300 zł, pochodze chwilę i będzie leżeć...
Anka rozumiem Cię doskonale, choć też staram sie poszukać punktu widzenia twojej mamy, wiesz, ja pamiętam jak 13 lat temu umierał dziadek w domu na raka i pamiętam, że mamy mojej, bo to jej tata był, w ogóle nie było w domu, my ciężarne potrzebujemy uwagi, potrzebujemy aby nas pytano jak się czujemy, jak się ma nasze maleństwo, bo dla nas w tej akurat chwili jest to coś najważniejszego, nie twierdzę, że tata jest dla Ciebie nieważny, bo z pewnością bardzo się martwisz, być może twoja mama tak bardzo boi się o stan zdrowia i życia twojego taty (choć nie wiem jakie łączą i łączyły ich relacje przez całe życie), że wszystko schodzi na drugi plan, być może nie pyta jak się czujesz, bo podświadomie boi się usłyszeć, nie daj boże, złych wieści, choć nie chcę jej tłumaczyć czy brać czyjejś strony, chyba tak jest już w rodzinach, że jedno z rodzeństwa jest "jakby bardziej..." dla rodziców,
też miałam pretensje, że moja mama do mojej siostry dzwoni codziennie, a do mnie raz na tydz, albo, że ona dostaje wsparcie finansowe, a mnie się nawet w czasie studiów nikt nie pytał czy mam za co żyć, a potem babcia mi powiedziała, że rodzice po prostu wiedzą, że ja sobie poradzę, bo jestem dojrzała i samodzielna, choć nie raz się kończyło, że jak im wypomniałam, że moja siostra ma od nich to i to, a ja muszę liczyć na siebie, to, że jestem o siostrę chorobliwie zazdrosna, więc dziś się nie odzywam, mama też nie pamięta, że jak byłam na drugim roku studiów, a tata pracował za granicą, i ona wylądowała w szpitalu, to ja rzuciłam wszystko i przyjechałam na jakiś czas do domu żeby przy niej być, i też myślę, że na starość, to ja będę musiała być tą córką, która będzie musiała jeździć opiekować się starymi rodzicami, bo druga robi doktorat i jeździ na zagraniczne stypendia, a ja nie robię nic tylko zakładam rodzinę.... widać tak już w rodzinach jest, ale jest jeden plus, Ci "gorzej" traktowani, czy ci co czują się odrzuceni przez rodziców, często są silniejszymi i bardziej zaradnymi życiowo ludźmi...
ale napisałam elaborat