Ja tam się cieszę, że moje dziecko póki co pozwala mi siedzieć z przodu Gdyby było inaczej, siedziałabym z nim i ani bym słowem nie pisnęła, że mi źle Ale lubię siedzieć z Mężem i cieszę się, że mogę dalej tak jeździć.
W ogóle jestem zdania, że nie powinno się większości rzeczy w swoim życiu ustawiać pod nowo narodzone dziecko, o ile nie ma takiej konieczności. My od początku jemy obiady razem. Nigdy nie było tak jak np. u mojego Brata, że najpierw je on, a Żona zajmuje się dzieckiem, a potem odwrotnie. Teściową ostatnio musiałam przystopować, bo podała wszystkim obiad, a sama chciała się zająć Frankiem, ale wytłumaczyłam jej, że on wie, że musi poczekać na zabawę jak dorośli jedzą - i rzeczywiście bawił się grzecznie przy stole, a my wszyscy razem mogliśmy zjeść.
I tak jest z wieloma innymi rzeczami. Może mam wyjątkowo grzeczne dziecko, skoro mi się te plany udaje wprowadzić w życie, ale wolę myśleć, że to raczej kwestia konsekwencji
***
A co się dzieje z Bodzinką? Nie odzywa się. Wyjechali gdzieś na wakacje? Bo chyba coś przeoczyłam...
W ogóle jestem zdania, że nie powinno się większości rzeczy w swoim życiu ustawiać pod nowo narodzone dziecko, o ile nie ma takiej konieczności. My od początku jemy obiady razem. Nigdy nie było tak jak np. u mojego Brata, że najpierw je on, a Żona zajmuje się dzieckiem, a potem odwrotnie. Teściową ostatnio musiałam przystopować, bo podała wszystkim obiad, a sama chciała się zająć Frankiem, ale wytłumaczyłam jej, że on wie, że musi poczekać na zabawę jak dorośli jedzą - i rzeczywiście bawił się grzecznie przy stole, a my wszyscy razem mogliśmy zjeść.
I tak jest z wieloma innymi rzeczami. Może mam wyjątkowo grzeczne dziecko, skoro mi się te plany udaje wprowadzić w życie, ale wolę myśleć, że to raczej kwestia konsekwencji
***
A co się dzieje z Bodzinką? Nie odzywa się. Wyjechali gdzieś na wakacje? Bo chyba coś przeoczyłam...