hej kobietki :-)
maluda śpi więc napiszę w skrócie co u nas...
aaaa zacznę od tego, że dziewczyny w dwupaku niech się nie martwią - nie znacie dnia ani godziny :-) ja jestem tego dowodem. w czwartek było wszystko ok, a w piątek już leżałam w szpitalu :-) tak więc
sarka, gufi, tunia kto to wie co się wydarzy...
mój mały to straszny krzykacz i raczej mało je. tzn. dużo ale niezbyt często i to mnie marwti. ale pediatrzy go oglądali już przez to na wszystkie strony i badania robili i niby wszystko ok więc mam się nie przejmować. łatwo powiedzieć... a jak zacznie krzyczeć (bo dosłownie to nie płacz tylko okropny krzyk) to jest tylko jeden sposób na uspokojenie go - kąpiel :-) sama kąpiel może i nie, potem go muszę smarować pudodermem i ubrać itego nie lubi ale zaraz potem zasypia jak aniołek i potrafi kilka godzin przespać. i to chyba powód jego humorów - ma dosyć mocny wyprysk poporodowy i to go prawdopodobnie swędzi i mu dokucza. w szpitalu jak krzyczał to go położne nawet 3 razy dziennie kąpaly i zaraz zasypiał taki odświeżony. no w zasadzie to chyba to najbardziej dokucza - ma być kąpany w oilatum i smarowany pudodermem.
poza tym to jest slodki na maksa... a mój mąż mnie zaskakuje. w nocy mało spaliśmy więc mowiliśmy, że w dzień jak tylko Miki zaśnie to idziemy spać a małż siedzi i się wpatruje w synusia i jest nim zauroczony!! w życiu go nie widziałam, żeby coś na nim zrobiło takie wrażenie. a w nocy też ledwo mały się ruszył w łózeczku to mój A już był przy nim :-) tak więc jak musiałam karmić to małego dostawałam do łóżka i tyle :-)
a i jeszcze napiszę, że poród okropny. ale opiszę go w jakiejś wolnej chwili na odpowiednim wątku. chociaż położna, która ze mną była i lekarka, która przychodziła co 10 minut i zostawała jak długo trzeba było były naprawdę świetne. naa sam koniec nawet mój gin się zjawił i jakoś tak mi się lepiej zrobiło :-) a sam pobyt w szpitalu bez zastrzeżeń. na każdym kroku pomoc. położne pomagały we wszystkim jak tylko była potrzeba. ledwo maluszki płakaly to wpadały sprawdzać co jest, uczyły karmić, pomagały przewijać tym co nie umiały. i w ogole strasznie cierpliwe babki i odpowiadały na każde pytanie. biegały nam do pediatrów z maluszkami jak tylko coś nas zmartwiło itd. były na każde zawołanie. ja miałam chwilę, że myślalam że usiądę i zacznę ryczeć razem z małym jak krzyczał a ja nie miałam już pojecia co mu jest (zanim odkryły, że dokuczają mu te chrostki) i położna siedziała ze mną pół nocy i jakoś pomagała. w końcu i tak tylko kąpiel pomogla hehe ale karmienie na początku to też była masakra i dzięki nim jest ok bo wytłumaczyły na spokojnie jak najlepiej itd. choć brodawki już mam strasznie poranione i bez kapturków już karmić nie będę.
tak więc jeżeli chodzi o wybór szpitala to jak dla mnie najlepszy z najlepszych!!! cieszę się, że nie pojechałam na polną... (poznanianki wiedzą o co biega
)