Ja swojemu 3.11. jak wylądowałam na IP powiedziałam: siedź do grudnia. I siedzi.
ja swojemu tez powiedziałam siedź chociaz do konca pazdziernika, potem wyjśc nie chciał ;-)
Wiecie co dziewuszki, tak sobie dziś leżałam po południu z małym na łóżku, troszke sie przytulalismy ;-) i tak patrzyłam na niego, to już prawie 3 tygodnie od kiedy jest na świecie ten czas tak szybko leci i jak teraz pomyslę, jak wszyscy mnie straszyli, że ciąża wysokiego ryzyka, bardzo duże ryzyko poronienia, mało prawdopodobne, zebym donosiła a jak donosze, ze bedzie zdrowy przez te moja tarczyce, te tony leków na tarczyce i nadcisnienie.. jak teraz pomyslę, ze miałoby go nie być... Od razu mi sie oczy robia mokre. Tyle stresów miałam w tej ciąży, pamietacie jak endokrynolog powiedział mi, ze tylko 8 kobiet na 100 z moim schorzeniem rodzi zdrowe dzieci a reszta albo jest chora albo kobiety tracą ciąże i to zaawansowane, miałam wtedy taką depresje, ze już momentami było mi wszystko jedno chciałam odstawic te leki skoro i tak w kazdej chwili moglam stracic ciaze, teraz sobie myslę, ze nie wolno się poddawać, że cuda się zdarzają, i taki mały cud leży teraz obok mnie w kołysce i spi słodko. Może gdybym się poddała byłoby inaczej, na szczęście los przygotował dla nas inny scenariusz i bardzo sie z tego cieszę :-)
A tak mi sie zebrało na smuteczki, przepraszam
Ciekawe jak tam Salomii, mam nadzieję, że nie męczy sie za bardzo, tyle godzin....