reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Gotowe dania dla maluszków, czyli kontrowersyjne SŁOICZKI

Witam,
Niestety ja twierdze podobnie, uważam, że mimo wszystko w takich słoiczkach jest pewna ilość chemii. Ja swojej córeczce od 8 miesiaca życia podaje tylko swoje zupki i obiadki. Nic prostszego:)) Gotuje wiekszą ilośc, porcjuje do słoiczków i mroże:)) Jedna porcja wystarcza mi na tydzień, a czasmi dłużej, mała wcina ąz miło patrzeć:)) Poza tym weź pod uwag, że w tych słoiczkach sa naprawdę śladowe ilości mięska, wystarczy, że raz ugotujesz sama zupki dla maluszka to zobaczysz jaka jest różnica:) Życze powodzenia
 
reklama
kasia820 pisze:
Witam,
Niestety ja twierdze podobnie, uważam, że mimo wszystko w takich słoiczkach jest pewna ilość chemii. Ja swojej córeczce od 8 miesiaca życia podaje tylko swoje zupki i obiadki. Nic prostszego:)) Gotuje wiekszą ilośc, porcjuje do słoiczków i mroże:)) Jedna porcja wystarcza mi na tydzień, a czasmi dłużej, mała wcina ąz miło patrzeć:)) Poza tym weź pod uwag, że w tych słoiczkach sa naprawdę śladowe ilości mięska, wystarczy, że raz ugotujesz sama zupki dla maluszka to zobaczysz jaka jest różnica:) Życze powodzenia


ja gotuje sama ale i podaje na zmiane zupki gerbera - widze ze ewa je chetniej zupy moje niz gerbera - mojej zupki ewa zje 190-200ml a gerbera - mniej wiecej od 130 - 150 gram ... wiec jest znaczna rozniac - z tym ze teraz bywa roznie z czasem - jak mam czas i ochote i sily to gotuje - ale staram sie to robic raz w miesiacu - pozniej mroze i wyciagam juz gotowe - gotuje tylko i mixuje i mniamusne jedzonko juz jest ....
 
Kasia820 - a na jakiej podstawie tak twierdzisz? Masz jakieś dowody, czy ot tak, wydaje Ci się, że jest i już?
 
Wystarczy skosztować danie ze słoiczka, przecież to czuć, że zawiera mniej mięska, a jak nie czujesz to można przeczytac zawartośc na etykiecie słoiczka, maja zazwyczaj 8% mięsa. A jeżeli chodzi o chemie to na pewno nie ma jej za wiele, może jakieś śladowe ilośći, ale uważam, że w gotowej żywności ona po prostu zawsze jest. (zgodnie z normami jedzenia dla dzieci). Ja też na początku karmiłam mojego maluszka słoiczkami i dopiero jak malutka zaczeła 8 miesiąc zaczełam podawac swoje obiadki. Sa przynajmniej świeże i bez takich wypełniaczy typu skrobia kukurydziana:) Samo mięsko i warzywka z ekologicznych upraw:)
 
Mnie nie chodziło o ilość mięsa.
Chodzi mi o "chemię" - jakie konkretnie związki mogą tam być?
No bo skrobia kukurydziana czy ryżowa to nie przecież nie chemia, przynajmniej nie w tym znaczeniu, o jaki nam tu chodzi.
Konserwowane jest termicznie i witaminą C - no to już jest jakaś chemia... ale co poza tym?
A te ekologiczne warzywa i mięso skąd masz? Własne?
Ja jestem z Warszawy i chętnie bym taką żywność kupowała, ale nie wiem gdzie, żeby to było pewne. No bo przecież nie ma powodu wierzyć sprzedawcy na targu, który postawi tabliczkę "ekologiczne", albo na opakowaniach od jajek nazwa farmy "ekologiczna" podczas gdy jajka oznaczone cyfrą 3, co niestety oznacza najgorszy typ hodowli, taki gdzie kury w ciasnych klatkach srają sobie na głowy.
Ja podaję zarówno słoiczki, jak i własnoręcznie przyrządzane jedzenie, z tym że ilościowo dominują te pierwsze.
 
Nie wiem konkretnie jaka chemia, ale zapewniam Cię, że jej śladowe ilości są w obiadkach ze słoiczków, wystarczy spojrzeć na unijne "normy" gotowej żywności. Ja mieszkam w niewielkiej miejscowości dlatego mam warzywa z prawdziwych ekologicznych upraw, od ludzi, którzy po prostu maja takie hodowle. Swoja drogą ja bym prędzej była w stanie uwierzyć takiemu dziadkowi z targu, niż producentom tej żywności w słoiczkach. Ale każdy ma swoje zdanie i podaje swoim dzieciom co uwaza za słuszne. Tak jak mówie - też dawałam córeczce słoiczki, bo na poczatku nie za bardzo wiedziałm co i jak mam jej gotowac, ale teraz wydaje mi się, że obiadki robione przezemnie mają bardziej wyraźne smaki, w słoiczkach wszystko smakuje podobnie..Poza tym uważam, że nie mozna dac się zwariować!! Owszem trzeba uważać na to co podajemy własnym dzieciom, ale bez przesady, jak w przyszłości Twoje dziecko zje obiad u koleżanki będziesz pytała jej rodziców czy mieli warzywa z ekologicznych upraw? ;D
 
No, ja też uważam, że nie można dać się zwariować - w obie strony. Dlatego robię i takie, i takie jedzenie, a dominują słoiczki nie dlatego, że je uważam za dużo zdrowsze (choć myślę, że są w miarę OK), tylko nie mam czasu i ochoty codziennie gotować. I robię z tego, co mam, nie zadręczając się specjalnie myśleniem o chemii. Natomiast wolałabym zdrowe jedzenie dla całej rodziny, stąd pytanie o źródła. Szukam sklepów, gdzie byłyby ekologiczne warzywa i mięso i nie w cenie 15 zl za kilo marchewki. ::) Co do dziadka z targu, to nie ufam, bo sama mam rodzinę na wsi, i wiem niestety, co sypią do swoich upraw, i jak kompletnie sami są nieświadomi szkodliwości tych rzeczy. A to tacy statystyczni polscy chłopi,niestety.
 
Pozwolę sobie wtrącić słówko do Waszej dyskusji:

Co do polskiej ekologicznej żywności: to może kiedyś, ale już nie teraz. Podam tu przykład pomidorów. Tak chwalone, polskie pomidory szklarniowe uprawiane są w ten sposób, że ich korzonki nigdy nie widziały ziemi. Rosną w jakiejś dziwnej, chemicznej mieszance, do której dodaje się nawozy w ilościach ogromnych, bo chodzi o to, zeby szybko urosły. Gdy owoce na krzaczku są już dość duże do szklarni wpuszcza się specjalny gaz, pod wpływem którego pomidorki w ciągu kilku godzin czerwienieją i trafiają do sprzedaży. To oczywiście tylko pomidory, których nasze dzieci nie jedzą zbyt wiele. Ale myślę, że w ten sposób produkuje się większość warzyw szklarniowych, a i te rosnące na polach wspomagane są chemią.
Nie wierzę w zapewnienia babuliny na targu, że jej warzywka są świeżutkie i zdrowe. Taka babcia może mieć działkę zaraz przy ruchliwej drodze i zupełnie nie zdawać sobie sprawy z tego, że jej marchewka może być zatruta ołowiem.

Ilość mięska w gotowych przetworach dla niemowląt jest zaaprobowana przez lekarzy i dietetyków. I na pewno jest odpowiednia do możliwości trawiennych niedojrzałego układu pokarmowego. Polacy generalnie jedzą zbyt dużo mięsa i już od niemowlęctwa taki styl jedzenia wprowadzają do diety swoich dzieci.

Normy unijne, w których niestety orientuję się tylko ogólnie, rzeczywiście dopuszczają dość duże ilości dodatków chemicznych do żywności. O wiele więcej niż używano kiedyś np. do tradycyjnych polskich wędlin. Ale normy te dotyczą jedzenia dla dorosłych. Jeżeli chodzi o jedzenie dla niemowląt, to tu nie ma żartów i nikt nie zgadza się na konserwowanie żywności inne niż termiczne czy dodawanie kolagenowych czy sojowych wypełniaczy.
 
EWCIK100 pisze:
Nie wierzę w zapewnienia babuliny na targu, że jej warzywka są świeżutkie i zdrowe. Taka babcia może mieć działkę zaraz przy ruchliwej drodze i zupełnie nie zdawać sobie sprawy z tego, że jej marchewka może być zatruta ołowiem.

Dokładnie tak, ile razy widzi się jadąc samochodem jak tuż przy ruchliwej trasie rosną sobie zboża, warzywa, sady owocowe.... dlatego prędzej uwierzę w to, co napisane na słoiczku, bo wydaje mi się, że firmy produkujące takie jedzenie są przynajmniej od czasu do czasu kontrolowane, niż w to, co mi obiecuje pani na straganie. Przecież się nigdy nie przyzna, że ma ogródek przy E7.

Nie ma co przeginać w żadną stronę, ale pytanie główne w wątku było, czy słoiczki zawierają dużo chemii. Moim skromnym zdaniem ,jeśli wogóle, to raczej śladowe ilości.
pozdrawiam

nikita
 
reklama
Do góry