Dziewczyny kochane,
drogi Marku (;-)) jeszcze raz dziękuje x 100
Ja wiem, że jak czytacie moje ostatnie wpisy, że niby super, ale..zawsze jest jakieś ale..to musi to być trochę wkurzające.
Tak sobie dziś nad tym rozmyśliwałam;-) I wiecie dlaczego tak jest? Bo ja chyba boje się cieszyć, żeby nie okazało sie to przedwczesne. Pewnie inaczej by było, gdybym na ostatniej wizycie u naszej neurolog, teraz w czerwcu, nie usłyszała, że stopy beznadziejne, że miednica, kręgosłup, łopatki, klatka itd.. Kurka, boję sie, że ta pionizacja za szybko jednak.. Boje się, że za chwile będziemy miec poważny problem ze stopami. To nie są bezpodstawne obawy. Mam cichą nadzieję, ze po wizycie u dr od skolioz bede spokojniejsza (albo nie). No nie wiem.
Ale jak by nie było - ciesze się jak cholera, że moja kochana franca chodzic będzie, a jednocześnie - jak to matka - obawiam się, co dalej nam wylizie. I gdzieś tam w tyle głowy łazi mi po głowie przepuklina Frania (miał ją ogromną). Chirurg po operacji powiedział mi, że okres pionizacji będzie decydujący. jeśli "nie strzeli" to będzie super. Zakładam, że nie strzeli.
A co do osiągnięc - mamy wreszcie element z 10 miesiąca, którego nam brakowało - Franc zaczął sie turnać
Niedawno pisałam, że cwiczy namietnie obroty z brzucha na plecy a od jakis 4-5 dni turla sie jak szalony
Powoli się młodemu luki w rozwoju fizycznym wypełniają
A narazie Franek od sobotniego popołudnia do szału nas doprowadza. Nie wiemy czy to pogoda czy chęć sięgnięcia wyżej, w każdym razie dzis po raz pierwszy trzeba było przerwać rehabilitacje po pół godzinie. Franek nie dał ze sobą zrobić NIC. Miał taką wściekliznę, że coś strasznego. Ale jutro ma byc wreszcie ładna pogoda. Alleluja. Może i naszym robaczkom humory sie poprawią