Niuni, gratulacje z okazji ślubu! Nic się nie martw, będziesz tak zaaferowana, że żadne mdłości nie będą mieć do Ciebie dostępu.
Co do zachcianek, to jestem zawiedziona, bo u mnie znowu nic. Mój ekstrem, to były te szprotki owijane plastrami żółtego sera gdzieś koło 7-8 tygodnia. I teraz mi się nic nie chce. Nawet nie mam przewagi smakowej słodkie - kwaśne. Raz mam chęć na czekoladę (ale w ilości umiarkowanej) a innym razem na kanapkę ze smalcem i ogórka. Ale wszystko w normie.
No i znowu mój mąż sobie przy mnie nie użyje ani nie będzie miał się z czego śmiać. Nie pamiętam czy o tym pisałam, ale kiedyś koleżanka mi mówiła, że w pierwszej ciąży jej ulubionym daniem była kapusta kiszona z mlekiem. Jadała to z wielkim smakiem dziwiąc się czemu nie wpadła na takie połączenie skoro to takie pycha. No i spróbowała po ciąży, a efekt wylądował w kiblu. A w drugiej ciąży było to samo, smak na tę oryginalną potrawę powrócił. W ogóle odżywiała się dość ekscentrycznie. Jej mąż wychodził z domu jak zaczynała jeść obiad łącząc np. śledzie z pączkami.
Aż żałuję że tak nie mam.
Co do zachcianek, to jestem zawiedziona, bo u mnie znowu nic. Mój ekstrem, to były te szprotki owijane plastrami żółtego sera gdzieś koło 7-8 tygodnia. I teraz mi się nic nie chce. Nawet nie mam przewagi smakowej słodkie - kwaśne. Raz mam chęć na czekoladę (ale w ilości umiarkowanej) a innym razem na kanapkę ze smalcem i ogórka. Ale wszystko w normie.
No i znowu mój mąż sobie przy mnie nie użyje ani nie będzie miał się z czego śmiać. Nie pamiętam czy o tym pisałam, ale kiedyś koleżanka mi mówiła, że w pierwszej ciąży jej ulubionym daniem była kapusta kiszona z mlekiem. Jadała to z wielkim smakiem dziwiąc się czemu nie wpadła na takie połączenie skoro to takie pycha. No i spróbowała po ciąży, a efekt wylądował w kiblu. A w drugiej ciąży było to samo, smak na tę oryginalną potrawę powrócił. W ogóle odżywiała się dość ekscentrycznie. Jej mąż wychodził z domu jak zaczynała jeść obiad łącząc np. śledzie z pączkami.
Aż żałuję że tak nie mam.