reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Dziewczyny, czy przechodzenie dziecka przez kanał rodny to najgorsza część porodu?

Ness, ness, ness... Zastanawia mnie jedno - czy Ty jesteś ekspertem każdej dziedziny na świecie czy tylko udzielasz "rad" na każdym możliwym wątku, aby uciec od rzeczywistości? Jakim cudem, przy półtora rocznym dziecku masz czas na siedzenie nosem w telefonie 24h/7 i czytanie wszystkich tematów + wypowiadanie się, udzielając niekompetentnych rad?
Jeśli nie masz pojęcia na dany temat to bądź tak łaskawa i po prostu się nie wypowiadaj, aniżeli masz komuś źle doradzić Twoim negatywnym nastawieniem do życia, macierzyństwa i generalnie wszystkiego ( nie mówię tylko o tym wątku, ale też o innych, w których się udzielasz).

Hmm i właśnie o tym mówię. Mówisz, że coś jest brednią, bo sama tego nie doświadczyłaś. Ale może spójrz na to, że jest mnóstwo kobiet, które tego doświadczyły i jednak to nie są brednie?

No właśnie! Nie rodziłaś naturalnie, więc nie masz prawa wypowiadać się za kobiety, które rodziły naturalnie i lekceważyć ich przeżyć, szczególnie tych dobrych ( bo przecież Ty miałaś same złe doświadczenia związane z dzieckiem, z tego co wszędzie piszesz). Ja rodziłam naturalnie, porod miałam bardzo trudny, traumatyczny na tamten moment i bardzo bolesny. Od pierwszych skurczy do urodzenia córki minęło 12h, same parte 1,5h. Nie umiałam wyprzeć córki, więc lekarz kładł mi się na brzuchu i mi ją wyciskał ( tak tak wiem, to nielegalne, ale było konieczne). Ostatecznie byłam nacinana, co czułam i bardzo bolało. Ale gdy córka się urodziła to tak, poczułam ulgę i momentalnie nic nie czułam! Nie wierzysz? Nie musisz. Nie przeżyłaś tego, więc jak możesz wiedzieć i się wypowiadać za nas, za te które miały ciężkie porody 😉 Aha, jeszcze dodam i potwierdzę, że moja córka tym, że pojawiła się na świecie WYNAGRODZIŁA mi cały ten ból, który był przed porodem, w trakcie porodu, po porodzie i w połogu ( który miałam też bardzo trudny, bo nie umiałam na dupie usiąść przez półtorej miesiąca). Jeśli ktoś pragnął mieć dziecko, starał się o nie to myślę, że pojawienie się dziecka jest tutaj kluczem do wszystkich emocji. I owszem, nie u każdej kobiety tak będzie, nawet tej, która pragnęła dziecka, ale to żadne "brednie" jak to określiłaś.
A wiesz co na tamten moment było najważniejsze? To, żeby była zdrowa i wszystko było z nią w porządku, bo urodziła się niedotleniona i leżała pod tlenem całą dobę. I jasne, że to wszystko mnie bolało, ale gdy miałam ją obok to o tym bólu nie myślałam, bo dzięki temu miałam ją w ramionach.

Ktoś kto planuje ciąże, albo zwyczajnie po prostu już w tej ciąży jest to przygotowuje się psychicznie do tego, że poród po prostu boli, czy to naturalny czy cesarka.
Dziecko nie wynagradza niczego? Hm, to szkoda mi Twojego synka, bo widać, że jest dla Ciebie uciążliwy i jesteś nieszczęśliwa w roli matki ( to wszystko pisałaś na innych wątkach, więc tego nie wymyśliłam).

Zgadzam sie. Dziecko nie jest po to by Ci coś wynagradzać, szczególnie ból poporodowy. Dziecko jest po to, bo się je chciało, po to by tworzyć z nim rodzinę i wspólne relacje i więzi.

Na zakończenie, ness, taka rada - zajmij się swoim prywatnym życiem a w szczególności poświęć więcej czasu i uwagi swojemu dziecku. Bo to teraz najlepszy moment by popchnąć dziecko do prawidłowego rozwijania się, zachowania i relacji między mamą a dzieckiem. Jeśli jesteś nieszczęśliwa to idź na jakąś terapię albo coś, ale nie wyrzucaj swojej frustracji i negatywizmu tutaj na forum, gdzie mnóstwo młodych mam, najczęściej pierworodek wchodzą tutaj aby dostać rzetelnej i pomocnej odpowiedzi, a w zamian za to czytają Twoje odpowiedzi, które są wiecznie negatywne, pełne pesymizmu a co najgorsze, są niekompetentne, bo nie można być ekspertem albo chociaż mieć wiedzy na każdy temat.

Nie rób innym krzywdy Twoimi głupimi radami ( nie mówię tylko o tym wątku) i ogranicz swoje wypowiedzi do takiego minimum, abyś miała pewność, że masz jakiekolwiek rozsądne pojęcie o tym co piszesz.

A do reszty dziewczyn - uważajcie na @ness. i jej wypowiedzi. Jest jak cień, wyśledzi każdy wątek i każdą wypowiedź. Trzymajcie się 😉
Podobasz mi się :)
 
reklama
Popieram wasze spostrzeżenia o @ness. Mnie od jakiegoś czasu zastanawia jakim cudem ma tyle czasu na siedzenie na forum mimo nowej pracy i opieki nad dzieckiem high need (jak go nazywa). A mzoe to wcale nie high need baby? Może po prostu potrzebuje więcej uwagi własnej matki? Może dlatego ostatanio krzyczy i zachowuje się agresywnie bo chce, żeby matka go wreszcie dostrzegła?
 
Wracając do tematu to u mnie też tak było faza parcia była bolesna na swój sposób (miałam znieczulenie więc nie było to 100%), ale po wyjściu dziecka ból zniknął. Totalnie, zero. I nie że przez bąbelka tylko po prostu. I np. dla mnie osoby po cc to było coś nowego, mega wręcz dziwnego bo jednak po cc ból odczuwam czasem do dzisiaj (11 lat). I dla mnie faktycznie ten poród naturalny vs. cc to było coś innego, coś magicznego. Być może gdyby miała tylko cc nie umiałabym tak tego odebrać. No i ja odwrtonie do obecnych tu przez całą pierwszą i drugą ciąże byłam karmiona tragicznymi porodami naturalnymi (i dlatego zdecydowałam się na pierwsze cc) więc tym bardziej szok
 
Nie czytałam wątku, ale opowiem wam mój poród, bo był.... śmieszny. 😏
Miałam zaplanowane CC na zimno, z powodów matczynych. Nie z powodu dziecka. Poszłam grzecznie na oddział w wyznaczonym terminie, żeby zrobić badania i być na czczo. :)
Ok godziny 21.00 zrobiło mi się dziwnie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Kręciłam się w łóżku. Spacerowałam. W pewnym momencie zaczęły boleć mnie plecy, z tyłu na dole, dość mocno. Prosiłam o Nurofen lub nospę dziewczyny, niestety nikt nic nie miał. Zrezygnowana poszłam do dyżurki pielęgniarek po coś od bólu, ale mnie przegoniły, bo "tu są prawdziwe porody, idź nie przeszkadzaj". Dobra. Poszłam. Całą noc chodziłam po korytarzu, wychodziłam na balkon, łapałam się za barierki i wypinałam do tyłu zadek pochylając się i rozciągając te koszmarnie bolące plecki. Nad ranem, była może z 5.00 🤔 poczułam, że zdecydowanie chce zrobić kupę. No ewidentnie, bardzo mocno, ale coś mi nie szło. 🙄 Zmartwiona poszłam do położnych i poprosiłam o lewatywę, bo inaczej zapaskudzę im stół, a o 11.00 mam przecież mieć planowy zabieg CC. Jedna położna poszła naszykować wylewkę, ale drugą coś tknęło i wzięła mnie na badanie na fotel. Okazało się .... że mam 8 cm rozwarcia!!! 😱 Normalnie rodzę, a ja tego nie zauważyłam! Spodziewałam się wrzasków, krwi na ścianach, mega bólu itp, a nic takiego się nie wydarzyło. Wróciła druga położna, potem lekarz i wszyscy radośnie mnie badali. Niestety, po badaniu lekarza i jego "masażu szyjki macicy", zaczęło boleć tak, że nie wiedziałam nawet, że umiem tak soczyście i donośnie kląć. Robotnicy budowlani mogliby się uczyć, brać korepetycje ode mnie. 🤭 Bolało jak diabli i czując zbliżający się skurcz klełam jak wściekła. :D Może ze dwa razy udało mi się wziąć głęboki oddech odpowiednio wcześnie i bolało mniej. Oddech naprawdę mocno łagodzi ból. Nie wolno oddychać na skurczu, trzeba odpowiednio przed. No i słuchajcie, na szybko wzięli mnie na salę, nawet dość nie odczekali i dziabali na żywca. 😳 Miało już nie boleć. Ech. Omal im ze stołu nie zeskoczyłam, a darłam się... 🙄 Trzymali i przywiązali ręce do stołu. Nogami normalnie se ruszałam i podnosiłam. Zaszywanie było już całkiem spoko, bo znieczulenie dobrze działało. Na widok maleństwa popłakałam się ze szczęścia. Nie mogłam znieść jak go nawet na chwilę zabierali. Taki dziki, zwierzęcy instynkt mi się włączył. 😊

Przebijcie mnie. Żeby nie zauważyć, że się rodzi, to chyba tylko ja potrafię. 🤭😅😂
A położne, niewiele lepsze. Całą noc im paradowałam przed nosem i pojękiwałam. Można się bawić? 😂
 
Ostatnia edycja:
Nie czytałam wątku, ale opowiem wam mój poród, bo był.... śmieszny. 😏
Miałam zaplanowane CC na zimno, z powodów matczynych. Nie z powodu dziecka. Poszłam grzecznie na oddział w wyznaczonym terminie, żeby zrobić badania i być na czczo. :)
Ok godziny 21.00 zrobiło mi się dziwnie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Kręciłam się w łóżku. Spacerowałam. W pewnym momencie zaczęły boleć mnie plecy, z tyłu na dole, dość mocno. Prosiłam o Nurofen lub nospę dziewczyny, niestety nikt nic nie miał. Zrezygnowana poszłam do dyżurki pielęgniarek po coś od bólu, ale mnie przegoniły, bo "tu są prawdziwe porody, idź nie przeszkadzaj". Dobra. Poszłam. Całą noc chodziłam po korytarzu, wychodziłam na balkon, łapałam się za barierki i wypinałam do tyłu zadek pochylając się i rozciągając te koszmarnie bolące plecki. Nad ranem, była może z 5.00 🤔 poczułam, że zdecydowanie chce zrobić kupę. No ewidentnie, bardzo mocno, ale mi nie szło. 🙄 Zmartwiona poszłam do położnych i poprosiłam o lewatywę, bo inaczej zapaskudzę im stół, a o 11.00 mam przecież mieć planowy zabieg CC. Jedna położna poszła naszykować wylewkę, ale drugą coś tknęło i wzięła mnie na badanie na fotel. Okazało się .... że mam 8 cm rozwarcia!!! 😱 Normalnie rodzę, a ja tego nie zauważyłam! Spodziewałam się wrzasków, krwi na ścianach, mega bólu itp, a nic takiego się nie wydarzyło. Wróciła druga położna, potem lekarz i wszyscy radośnie mnie badali. Niestety, po badaniu lekarza i jego "masażu szyjki macicy", zaczęło boleć tak, że nie wiedziałam nawet, że umiem tak soczyście i donośnie kląć. Robotnicy budowlani mogliby się uczyć, brać korepetycje ode mnie. 🤭 Bolało jak diabli i czując zbliżający się skurcz klełam jak wściekła. :D Może ze dwa razy udało mi się wziąć głęboki oddech odpowiednio wcześnie i bolało mniej. Oddech naprawdę mocno łagodzi ból. Nie wolno oddychać na skurczu, trzeba odpowiednio przed. No i słuchajcie, na szybko wzięli mnie na salę, nawet dość nie odczekali i dziabali na żywca. 😳 Miało już nie boleć. Ech. Omal im ze stołu nie zeskoczyłam, a darłam się... 🙄 Trzymali i przywiązali do stołu. Nogami normalnie se ruszałam i podnosiłam. Zaszywanie było już całkiem spoko, bo znieczulenie dobrze działało. Na widok maleństwa popłakałam się ze szczęścia. Nie mogłam znieść jak go nawet na chwilę zabierali. Taki dziki, zwierzęcy instynkt mi się włączył. 😊

Przebijcie mnie. Żeby nie zauważyć, że się rodzi, to chyba tylko ja potrafię. 🤭😅😂
A położne, niewiele lepsze. Całą noc im paradowałam przed nosem i pojękiwałam. Można się bawić? 😂
Przy opisie o kupie bałam się, że napiszesz, że urodziłaś w łazience 🙈 napiszesz czemu miałaś zaplanowaną cesarke? Jeśli nie chcesz to rozumiem. Po prostu jestem ciekawa, bo aż się prosiło o poród naturalny, bardziej sprzyjających warunków nie można sobie wymarzyć 😃
 
Przy opisie o kupie bałam się, że napiszesz, że urodziłaś w łazience 🙈 napiszesz czemu miałaś zaplanowaną cesarke? Jeśli nie chcesz to rozumiem. Po prostu jestem ciekawa, bo aż się prosiło o poród naturalny, bardziej sprzyjających warunków nie można sobie wymarzyć 😃
I jeszcze dziecieczek był malutki. Mała główka. 2900 miał, ale pępowina 4 razy owinięta na szyjce. Był siny, dostawał tlen i dopiero w 7 minucie dali mu 1 pkt za kolor.

Mam problem z oczami. Odkleja mi się siatkówka, mam zwapnienia. Co gdzie i na czym nie wiem. Wiem, że okulista zabronił mi rodzić. I nie chodzi nawet o tą wadę, a te rozwarstwianie. Mam duże minusy. W sumie mój jedyny minus. 🥰

A wiesz, że dyżurny lekarz nawet się mnie pytał, czy może pani jednak urodzi naturalnie, bo dzieciak malutki? Przemyślałam chwilę i nie, nie chciałam. Przypomniałam sobie wszystkie sceny z porodów na filmach. Wyszło na to, że dobrze zrobiłam, bo on by się zdrowy nie urodził. Nie wiem czy przeżył by poród z tą pępowiną? Dlatego nie zaczął wychodzić. :( Dobrze, że nie próbowałam naturalnie i nie zrobiłam mu krzywdy.
 
reklama
I jeszcze dziecieczek był malutki. Mała główka. 2900 miał, ale pępowina 4 razy owinięta na szyjce. Był siny, dostawał tlen i dopiero w 7 minucie dali mu 1 pkt za kolor.

Mam problem z oczami. Odkleja mi się siatkówka, mam zwapnienia. Co gdzie i na czym nie wiem. Wiem, że okulista zabronił mi rodzić. I nie chodzi nawet o tą wadę, a te rozwarstwianie. Mam duże minusy. W sumie mój jedyny minus. 🥰

A wiesz, że dyżurny lekarz nawet się mnie pytał, czy może pani jednak urodzi naturalnie, bo dzieciak malutki? Przemyślałam chwilę i nie, nie chciałam. Przypomniałam sobie wszystkie sceny z porodów na filmach. Wyszło na to, że dobrze zrobiłam, bo on by się zdrowy nie urodził. Nie wiem czy przeżył by poród z tą pępowiną? Dlatego nie zaczął wychodzić. :( Dobrze, że nie próbowałam naturalnie i nie zrobiłam mu krzywdy.
Mój maluch był owiniety wkolo szyi i to tylko raz, ale mial krotką pepowine i to wystarczylo zeby podczas wywolywania porodu zaczelo mu spadać tętno. Zdecydowano sie na cesarke i pozniejddowiedzialam sie ze nie urodzilby sie żywy, bo udusilby sie w kanale rodnym. Za to Tesciowa rodzila wiele razy i mowi ze kazde dziecko miala pozawijane jak wezem strazackim a i tak sie rodzily. Wszystko jest indywidualne.
 
Do góry