Hej, mam 24 lata i jestem w zwiazku z facetem ktory ma prawie 2 letnie dziecko z poprzedniego zwiazku. Poznalam go gdy maly mial roczek, pol roku po rozstaniu z jego matka. Na poczatku bylam pozytywnie nastawiona do dziecka mimo ze nigdy nie lubilam dzieci, ale teraz cos sie zmienilo. D. poznal swoja byla na studiach i po zaledwie 9 miesiacach zwiazku zdecydowali sie za dziecko (uwazam ze to bardzo nie odpowiedzialne, by w tak mlodym wieku podjac tak wazna decyzje, na dodatek z osoba ktorej sie zbyt dobrze nie zna). Od poczatku matka dziecka powiedziala ze nie zgadza sie abym widywala malego ale z racji tego ze D. zabieral go ze soba do rodzinnej miejscowosci jak mial akurat wolne od szkoly to i tak go widywalam. Po kilku miesiacach byla postawila warunek ze musze sie z nia spotkac zeby oficjalnie widywac sie z jej synem. Odmowilam, D. stoi po mojej stronie wiec kontakt z dzieckiem od czasu do czasu mam. Do tego wszystkiego dochodzi matka D. czyli ‘tesciowa’ niby mila, ale jak po czasie sie okazalo strasznie kontrolujaca kobieta, ktora nie da sobie nic powiedziec i uwaza ze ma zawsze racje. Jak D. przyjezdzal sam to zawsze spal u mnie ale jak przyjezdzal z malym to zazwyczaj u swoich rodzicow (mimo ze oboje byli w domu a maly spal juz od 19, to D. nie mogl do mnie przyjsc chociaz na chwile) i to zaczelo mnie denerwowac wiec kupilam lozeczko i wszystko czego dzieci potrzebuja zeby maly mogl byc z nami a nie ze oni u jego rodzicow a ja sama. Jak jego matka sie dowiedziala ze maly mialby zaczac tutaj nocowac to powiedziala ze sie nie zgadza bo to nie bedzie dla niego dobre, ze wrazie pozaru droga ewakuacyjna jej sie nie podoba i ze bedzie mial lepiej u niej, zgodzila sie zeby D. spal u mnie ale malego nie odda.(D. ze wzgledu na studia jest zalezny finansowo od matki wiec nie chcial sie jej zbytnio sprzeciwiac, probowal kilka razy ale to na nic). Bylo mi bardzo przykro bo sie stralam a tu z oby stron niechec do tego zebym przebywala z malym, wiec sie poddalam. Teraz nie znosze malego, nic mi niby nie zrobil ale uwazam ze zabiera mi wiele radosci ze zwiazku, jak jestesmy sami to jest cudownie i nawet nie mysle o tym ze on istnieje ale przewaznie jak mamy jakies plany to okazuje sie ze D. akurat go ma i nie mozemy czego zrobic. Bylam kilka razy u niego w weekendy jak mial malego, tylko nasza trojka, takie nudy ze nie moge, zajmowanie sie dzieckiem to straszny obowiazek, czekalam tylko zeby maly poszedl spac zebysmy mogli sobie wieczorem film obejrzec. Najgorsze jest to ze on wyglada jak replika swojej matki, maja taka sama twarz i po zadnym wzgledem nie przypomina D. Jak patrze na malego to widze byla i potwierdzenie ze to jakies obce dziecko. Jak D. go przytula to nie mysle ze to mile bo okazuje uczucie swojemy dziecku tylko ze okazuje uczucie swojej bylej bo maly ma 50% jej genow. Maly jest w pewnym sensie przeszkoda do naszego cudownego zycia. D. chcial sie starac o pelna opieke nad malym bo jego byla zachowywala sie przez jakis czas jak stuknieta ale teraz dal sobie spokoj bo odkad dostala pismo od prawnika to sie zaczela normalnie zachowywac. Za miesiac D. konczy studia i przeprowadza sie do mnie. Widze ze jemu tez az tak nie zalezy na tym zeby spedzac z malym tak duzo czasu chociazby przez to ze juz nie chce stalej opieki i ze sie cieszy jak jest tylko ze mna a maly u dziadkow, no i mowi ze myslal ze bedzie inaczej i ze wychowywanie jest latwiejsze. Bardzo duzo o tym rozmawiamy, ja reaguje emocjonalnie na wszystko co tyczy sie malego i mam juz dosc ciaglego placzu. Kocham D. bardzo i wiem ze on mnie tez, swietnie sie dogadujemu, on probuje mnie zrozumiec mimo ze to trudne, jest dla mnie wsparciem i mowi ze sobie poradzimy. Maly niestety nie zniknie, a rozstanie nie wchodzi w gre. Czasami czuje sie jak wredna krowa gdy mowie tak o dziecku ale nie umiem sobie z tym poradzic. Ci ktorzy sa w podobnej sytuacjii na pewno zrozumieja.
Przepraszam za bledy, prosze o parade jak zmienic nastawienie albo co mozemy zrobic, ja albo D. zeby jakos to przetrwac.
Przepraszam za bledy, prosze o parade jak zmienic nastawienie albo co mozemy zrobic, ja albo D. zeby jakos to przetrwac.