Wszystko jest do zrobienia, owszem, ale jak mniej więcej się ułoży
Praktycznie cały ostatni rok studiów byłam w ciąży. Chodziłam na wszystkie zajęcia, zdałam wszystkie egzaminy, tylko nie zdążyłam się obronić. Od 7 miesiąca strasznie puchłam i musiałam ciągle leżeć. Pisanie pracy nie wchodziło już w grę, więc przełożyłam obronę na wrzesień. W weekend miałam ostatnie zaliczenia a w środę wylądowałam w szpitalu z zatruciem ciążowym, 1,5 tyg. później miałam wywoływany poród. Długo dochodziłam do siebie, bo bardzo mocno mnie nacięli. Córeczka na początku byłspokojna, ale potem zaczęły sie problemy z brzuszkiem, a ostatnio okazało się, że musimy chodzić na rehabilitację, bo mała ma obnizone napięcie mięśniowe. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jej niechęć do smoczka i butelki, co w praktyce oznacza wiszenie przy piersi. W dzień je co 2-3 godziny, w nocy co 3-4. Próbowałam ją nauczyć picia z butli, ale kończy się to spazmami i wymiotami
Mała bardzo krótko spi, po 30 min. 3-4 razy dziennie, ten czas wystarcza mi na jako takie ogarnięcie się, zjedzenie czegoś w miarę spokojnie... A tak cały dzionek jestem przy małej, bo sporo ulewa, marudzi... Wieczorami, jak mała usnie, to ogarniam trochę dom i padam... już wiem, że nie zdążę napisać pracy i się obronić...
A miałam plany, żeby od października iść na kolejne studia...
Dlatego trzeba się liczyć z tym, że nie wszystko ułozy się po naszej myśli
Ale się nie poddaję, obronię się, jak mała troszkę się unormuje, a na kolejne studia pójdę, jak trochę podrośnie ;-)